Nie lękajcie się in vitro
Polska jest ostatnim krajem w UE, w którym zapłodnienie pozaustrojowe nie tylko nie jest refundowane z kasy państwa, ale też prawnie nie istnieje. Żądajmy podpisania przez Polskę tzw. konwencji bioetycznej Rady Europy.
Nasi politycy nie palą się do pracy nad większością ustaw. Do ostatniej chwili zwlekają z decyzjami dotyczącymi emerytów i rencistów czy też osób niepełnosprawnych. Nie mogą zdążyć z przyjęciem ustaw dotyczących refundacji czy dystrybucji leków, wciąż nie wiedzą, czy należy zakazać stosowania kar cielesnych wobec dzieci. Ale jeśli tylko mogą pogrzebać w naszym życiu intymnym, niezwykle się ożywiają, powołują zespoły eksperckie, piszą projekty ustaw. Jeszcze niedawno podnieśli krzyk, chcąc zmienić konstytucję – chodziło o wprowadzenie do art. 30 zwrotu „od chwili poczęcia”, jako momentu, od którego miała przynależeć człowiekowi przyrodzona i niezbywalna godność. Miało to doprowadzić do zmiany i tak już restrykcyjnej ustawy antyaborcyjnej i całkowicie, bezwarunkowo zakazać przerywania ciąży. Wiosną 2007 r. nadgorliwym parlamentarzystom to się nie udało. Z trudem przełknęli tę gorzką pigułkę, ale już zaczynają odzyskiwać wigor. Bo znowu można zrobić coś, co nie tylko namiesza w życiu prywatnym obywateli, ale
też będzie mogło przybliżyć ustawodawcę do karania kobiet za przerywanie ciąży, nawet w warunkach dopuszczających prawem ów zabieg. Tym krokiem milowym jest projekt ustawy bioetycznej. Niby mowa jest tylko o zapłodnieniu in vitro, niemniej jednak ustawa ta otwiera przeciwnikom aborcji kolejną furtkę. To, co nie udało się przeszło półtora roku temu, ma szansę na realizację, bo projektowana ustawa mówi, że embrion to człowiek od chwili poczęcia.
Wolnoamerykanka
W Polsce w dziedzinie badań nad zapłodnieniem in vitro oraz samego zabiegu sztucznego zapłodnienia jest wolnoamerykanka. W świecie zdecydowano się podjąć ten temat poważnie. Konwencja o ochronie praw człowieka i godności istoty ludzkiej wobec zastosowań biologii i medycyny, czyli tzw. konwencja bioetyczna Rady Europy, sporządzona w Oviedo 4 kwietnia 1997 r., reguluje te kwestie. Mimo że w Polsce pojawiały się koalicje o różnych barwach politycznych – AWS-UW, SLD-UP, PiS-LPR-Samoobrona – wprowadzenie prawa dotyczącego zagadnień bioetycznych nie znalazło się w sferze ich zainteresowań, konwencja z Oviedo wciąż nie została przez nasz kraj ratyfikowana. W efekcie kwestie eksperymentów medycznych, klonowania terapeutycznego i zapłodnienia metodą in vitro pozostają nieuregulowane. Polska jest ostatnim krajem w UE, w którym zapłodnienie pozaustrojowe nie tylko nie jest refundowane z kasy państwa, ale też prawnie nie istnieje. Nie wiadomo, jakie wymagania muszą spełniać kliniki i pacjenci, co się dzieje z
zamrożonymi zarodkami oraz na jakie wsparcie finansowe mogą liczyć pary. Trzy zabiegi in vitro dla jednej pacjentki refundują Czechy, Chorwacja, Holandia, Norwegia i Słowacja. Cztery – Niemcy. Bez ograniczeń można się starać o dziecko z in vitro we Francji, Australii, Grecji, a nawet katolickiej Hiszpanii. Tymczasem u nas wszystko opiera się na wewnętrznych przepisach prywatnych klinik, które ten zabieg wykonują. One zaś kierują się właściwie tylko zasadami sztuki medycznej, kodeksem etyki lekarskiej i ogólnymi wymaganiami dotyczącymi zakładów opieki zdrowotnej. Większość krajów, które refundują takie zabiegi, wprowadza ograniczenie, że pacjentka nie może mieć więcej niż 40 lat. Poza tym decydują normalne wskazania lekarskie, czyli stan zdrowia. Nie ma wymogu, żeby dzieci mogły mieć np. tylko pary małżeńskie. Próbę ograniczenia podjęły dwa stany Australii (Wiktoria i Australia Zachodnia) – chciały zakazać sztucznego zapłodnienia kobietom samotnym i lesbijkom. Ale Sąd Najwyższy uznał to za dyskryminację ze
względu na płeć i orientację seksualną. U nas o wykonaniu takiego zabiegu decydują w zasadzie jedynie pieniądze, czyli możliwość opłacenia zabiegu, i stan zdrowia pacjentki. Brak regulacji daje też możliwość handlu komórkami jajowymi i plemnikami, bo co nie jest zakazane prawem, jest legalne. W różnych krajach różnie rozwiązano kwestię pozyskiwania od dawców komórek rozrodczych. W USA jest to wolny rynek – można sprzedać, można kupić (kobiece jajo w wolnej sprzedaży kosztuje 2-2,5 tys. dol.). W niektórych instytutach naukowych formalnie nie płaci się za komórkę jajową, lecz opłaca „koszty pozyskania” (podróży, leków wywołujących wzmożoną owulację u kobiet itd.). W Hiszpanii instytuty medyczne płacą od 500 do 900 euro za jajeczko. Japonia zakazuje płacenia, a Szwecja zwraca „koszty pozyskania”. * Bubel prawny*
Problemem in vitro mieli się zająć posłowie poprzedniej kadencji, ale specjaliści genetycy mieli problem ze współpracą z ówczesnym ministrem sprawiedliwości. Teraz zespół ds. bioetyki powołało do życia zarządzenie premiera Donalda Tuska. Jego przewodniczącym został poseł PO Jarosław Gowin. Trudno to zrozumieć, bo Gowin to doktor filozofii, specjalista od myśli społecznej ks. prof. Józefa Tischnera, a nie od zawiłości zagadnień bioetycznych. Członków komisji powołano za imiennymi zaproszeniami premiera. Sposób formowania zespołu był na tyle kontrowersyjny, że prof. Marek Safjan, były prezes Trybunału Konstytucyjnego, współtwórca konwencji bioetycznej i znawca tej problematyki, odmówił wejścia w jego skład! Ostatecznie zespół, który rozpoczął prace w drugiej połowie kwietnia 2008 r., stworzyło 15 osób. W grupie prawników znaleźli się:
dr Leszek Bosek, dr Maja Grzymkowska, dr hab. Włodzimierz Wróbel, prof. Eleonora Zielińska, prof. Andrzej Zoll; biologów i lekarzy: prof. Ewa Bartnik, prof. Krzysztof Marczewski, prof. Andrzej Paszewski, dr Jerzy Umiastowski, prof. Jacek Zaremba; etyków i teologów: siostra dr hab. Barbara Chyrowicz, pastor prof. Marcin Hinz, prof. Jacek Hołówka, ks. prof. Franciszek Longchamps de Bérier, prof. Zbigniew Szawarski. Członkowie zespołu nie byli w stanie opracować jednomyślnego stanowiska, bo tak naprawdę dzieliły ich nie poglądy naukowe oparte na dotychczasowych doświadczeniach, ale zwyczajnie poglądy polityczne. Zespół przedstawił projekt ustawy o ochronie genomu ludzkiego i embrionu ludzkiego oraz o Polskiej Radzie Bioetycznej i zmianie innych ustaw. Ogólnie mówiąc, projekt Gowina przewiduje m.in. zakaz tworzenia i zamrażania tzw. zarodków zapasowych. Jego zdaniem, zamrażanie jest równoznaczne z zabijaniem. Gowin proponuje mrozić komórki jajowe. Odrzuca argumenty, że wielokrotnie zwiększa to ryzyko mutacji
genetycznych, bo podczas mrożenia w komórce jajowej często dochodzi do uszkodzeń. W przypadku wykorzystywania zarodków zamrożonych skuteczność wynosi ponad 20%, w przypadku mrożenia komórek jajowych – niecałe 2% (dane szczątkowe, bo to metoda w fazie eksperymentu). W swoim projekcie zakazuje też diagnostyki preimplantacyjnej, czyli badania przed wszczepieniem, czy zarodek prawidłowo się dzieli albo czy nie ma wad genetycznych.
– Dla posła Gowina i ludzi podobnie myślących zamrażanie embrionów jest równoznaczne ze skazywaniem ich na śmierć, tymczasem to nieprawda. Specjaliści oceniają, że na świecie żyje dziś ok. 3,5 mln dzieci urodzonych dzięki in vitro. Od kilkunastu do 20% z nich, a więc blisko 700 tys., to dzieci z zamrożonych i rozmrożonych embrionów. Powtórzmy – 700 tys. dzieci! Czy te osoby należy traktować jako inne? Gorsze? A może nie powinno się ich chrzcić? – pyta prof. Jacek Zaremba, członek komisji Gowina.
– Dlaczego tak bardzo upieram się co do mrożenia zarodków? Bo jako praktykujący genetyk wiem, że dzięki mrożeniu i dzięki naszym badaniom rodzą się zdrowe dzieci.
Zakaz prowadzenia badań genetycznych embrionu też spowoduje poważne skutki. – Opiekowaliśmy się jedną pacjentką, która z powodu obciążeń genetycznych w rodzinie zdecydowała się na in vitro. Gdańscy lekarze uzyskali siedem zarodków. Pięć z nich było chorych, dwa były zdrowe. Oba zdrowe zarodki wszczepiono pacjentce do macicy. Kilkanaście tygodni później pacjentka ta trafiła do nas na inwazyjne badanie prenatalne rozwijających się płodów. Wynik był pozytywny. Urodziło się dwoje zdrowych dzieci. I znów – jeśli przyjmiemy propozycję Gowina – albo doprowadzimy do narodzin ciężko chorych dzieci, albo sprawimy, iż żadne z nich w ogóle nie przyjdzie na świat – mówi prof. Jacek Zaremba. Ustawa w art. 1 określa zasady ochrony genomu ludzkiego i embrionów ludzkich i warunki zabiegów medycznie wspomaganej prokreacji, w art. 2 daje prawo do posiadania potomstwa tylko parom małżeńskim. Poza tym zakazuje przechowywania i zamrażania embrionów, zabrania kupować gamety, a w art. 21 mówi, że „w procedurze medycznie wspomaganej
prokreacji można tworzyć tylko jeden embrion ludzki w celu implantowania do organizmu kobiety; tworzenie dwóch embrionów ludzkich dopuszczalne jest wyłącznie pod warunkiem ich jednoczesnej implantacji do organizmu kobiety”. Art. 53 zakłada kary – „Kto niszczy embrion ludzki, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5” (czyli to, co nie udało się w ustawie antyaborcyjnej, może przejść tutaj), art. 54 mówi zaś: „Kto gametę lub embrion ludzki nabywa, zbywa lub pośredniczy w ich nabyciu lub zbyciu, podlega karze pozbawienia wolności od lat 3. Kto wbrew przepisom ustawy przechowuje, udostępnia lub przekazuje gamety lub embriony ludzkie, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.
– Ten zapis spowoduje wstrzymanie prac badawczych w genetyce, a jednocześnie uniemożliwi pobieranie nasienia do banków spermy – mówią prawnicy. – Przecież gameta to komórka rozrodcza. * Episkopat znowu aktywny*
Szybko ucieszyli się przedstawiciele Kościoła, bo wreszcie mogą czegoś zakazać i jak zwykle spróbować wpłynąć na decyzję polskich parlamentarzystów. Jest też szansa całkowitego zakazu aborcji.
Stanowcze „nie” dla in vitro potwierdzili polscy biskupi w liście do wiernych w niedzielę Świętej Rodziny. „Dzieci są darem Boga, nie jednym z dóbr konsumpcyjnych. Nie istnieje prawo do dziecka”, napisali.
– Wszelkie formy zapłodnienia poza organizmem matki są moralnie niegodziwe – dorzucił kard. Stanisław Dziwisz. Podkreślił również, że metoda in vitro sprzeciwia się również godności ludzkiej, zarówno rodziców, jak i poczętego dziecka, ponieważ dziecko zostaje powołane do życia poza aktem małżeńskim jako znakiem wzajemnej miłości. A dotkniętych niepłodnością biskupi zapewniają o modlitwie w ich intencji i zachęcają do „trwania w nadziei”.
Biskupi próbują też wpłynąć na decyzje posłów. W stanowisku zespołu ekspertów Episkopatu z 22 grudnia ub.r. czytamy: „Gdy podejmuje się inicjatywę pierwszego unormowania [in vitro], wszyscy posłowie zatroskani o ochronę praw człowieka powinni podjąć działania zmierzające do całkowitego zakazu tej metody”. Twierdzą też, że jest to moralny obowiązek posła katolika.
– Po raz kolejny politycy robią farsę z i tak już mocno kulawej demokracji. Poseł Gowin na zlecenie rządu (nie oszukujmy się, że robi to na własny rachunek) przygotował ustawę opartą na braku wiedzy medycznej, braku wiedzy prawniczej, braku poparcia społecznego, za to godnie reprezentującą stanowisko Episkopatu – mówi Katarzyna Bratkowska ze Stowarzyszenia Same o Sobie. – Ustawa zadowoli hierarchów kościelnych dodatkowo rozszerzeniem klauzuli sumienia. Teraz już nawet zgwałcone kobiety, dziewczynki wykorzystane przez ojców i kobiety, którym grozi śmierć, nie będą miały szans na legalną aborcję. Innymi słowy w Polsce będzie obowiązywał faktyczny całkowity zakaz aborcji. * Wszystko przez antykoncepcję*
– Przyczyną niepłodności jest „kultura antykoncepcyjna”, rozwiązłość i zbyt późne decydowanie się na dziecko. Dlatego zamiast in vitro należy promować rezygnację z takich zachowań oraz leczenie – stwierdził abp Henryk Hoser.
Grzegorz Południewski, ginekolog położnik z Centrum Leczenia Niepłodności Gameta, nie zostawia suchej nitki na stanowisku arcybiskupa. – To bzdury. Po pierwsze, coraz częściej, bo już w 40% przypadków, para nie może mieć dziecka z powodu niepłodności partnera. Brak odpowiedniej ilości plemników trudno wiązać z antykoncepcją hormonalną czy rozwiązłością! – prostuje lekarz. – Po drugie, wykonane w 2002 r. w Stanach badania pokazały, że kobiety stosujące pigułki antykoncepcyjne wcale nie miały po odstawieniu większych problemów z zajściem w ciążę niż te, które jej nie stosowały – dodaje.
Tymczasem jeszcze przed paroma laty w Polsce na niepłodność cierpiała co ósma para. Dziś co piąta. Znacznie wzrasta odsetek niepłodnych mężczyzn. Obecnie to zbyt mała liczba lub zbyt niska ruchliwość plemników jest głównym powodem niepłodności.
– To dlatego, że są zbyt rozwiąźli i zbyt często obcują z kobietą – odpowiedział mi ks. Jędrzej z jednej z warszawskich parafii.
Z kolei prof. Marian Szamatowicz z Kliniki Ginekologii Akademii Medycznej w Białymstoku, który w 1987 r. dokonał pierwszego w Polsce zabiegu in vitro, podkreślił, że zapłodnienie pozaustrojowe jest niekiedy jedyną szansą na narodziny dziecka. – Programy zdrowotne powinny być tworzone przez świat nauki, niestety w polskich warunkach chce je tworzyć Episkopat – ocenił lekarz.
W 1987 r. urodziło się w Polsce pierwsze „dziecko z probówki”. W tym samym roku Kongregacja Nauki Wiary wydała instrukcję „Donum vitae”, zakazującą przekazywania życia drogą zapłodnienia in vitro, ale przez 20 lat jej obowiązywania nie było słychać jakichkolwiek głosów Kościoła odnoszących się do takiej metody realizowania rodzicielstwa. Dopiero w grudniu 2007 r., gdy nowa minister zdrowia Ewa Kopacz zapowiedziała możliwość refundacji zabiegów in vitro, pojawił się list Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny skierowany do parlamentarzystów, w którym znalazł się następujący fragment: „Liczne wypowiedzi o niegodziwości i niedopuszczalności metody in vitro można ująć w kilku stwierdzeniach. Po pierwsze – przy każdej próbie w tej metodzie giną liczne embriony – jest to rodzaj wyrafinowanej aborcji. Po drugie – każde dziecko ma prawo zrodzić się z miłosnego aktu małżeńskiego jego rodziców. I po trzecie – dziecko nie jest rzeczą i nawet przyszli rodzice nie mogą powiedzieć, że mają do niego prawo, zwłaszcza że »prawo«
jest zawsze okupione śmiercią jego braci i sióstr”. * Jaki kompromis?*
Polacy kochają papieża Polaka, a Jan Paweł II nie pomógł bezpłodnym parom. W encyklice „Ewangelium Vitae” pisał, że techniki sztucznej reprodukcji są „nie do przyjęcia z punktu widzenia moralnego, ponieważ oddzielają prokreację od prawdziwie ludzkiego kontekstu aktu małżeńskiego”. Nikt więc już nie musi się zastanawiać nad sensem tych słów, bo skoro powiedział to NASZ papież, to na pewno jest słuszne. Jego poprzednik Jan Paweł I nie był tak bardzo konserwatywny. Gdy zapytano go o przypadek pierwszego dziecka z probówki, powiedział, że nie ma prawa tego oceniać, bo przecież jest to człowiek, czyli cud boży. W przeddzień podpisania oświadczenia o stanowisku Kościoła w sprawie regulacji urodzeń i antykoncepcji zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach. Jego oświadczenie wywołałoby rewolucję w Kościele katolickim. W Polsce rewolucji nie będzie, bo hipokryzja kościelnych władz kwitnie w najlepsze. Wierni bardziej oczekują stanowczego stanowiska w sprawie księży pedofilów niż w sprawie leczenia bezpłodności metodą
in vitro. Te dzieci – ofiary nie mają już takich praw jak embrion i nikt ich godności w Kościele nie broni. Wierni nie chcą już słuchać, że onanizm prowadzi do ślepoty, że można dostać zapaści od stosowania prezerwatyw, a zbyt częste współżycie prowadzi do śmierci.
Kuriozalne wydaje się twierdzenie polityków, że proponowana przez zespół Gowina ustawa jest wynikiem... kompromisu. Jakiego? – Skąd my to znamy? – pyta Wanda Nowicka z Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. – Skojarzenia z tzw. kompromisem w sprawie ustawy antyaborcyjnej nasuwają się same. I choć żadnego kompromisu nikt nigdy nie zawierał ani nikt nie pytał kobiet o zdanie, ustawy bali się ruszać posłowie zarówno z prawa, jak i z lewa, uzasadniając to niechęcią do naruszania kompromisu społecznego i rozpętywania wojny z Kościołem. Tak dobitny głos hierarchii Kościoła w sprawie in vitro także teraz będzie miał zasadniczy wpływ na proces legislacyjny. Można się obawiać, że w praktyce zapłodnienie in vitro, uwzględniające osiągnięcia współczesnej nauki i medycyny, przestanie być w Polsce dostępne, a te procedury, które być może zostaną dopuszczone, milionom par nie dadzą szansy na urodzenie zdrowego dziecka. Co więcej, wszystko na to wskazuje, że przy tej okazji środowiska fundamentalistyczne
doprowadzą do całkowitego zakazu aborcji – dodaje Wanda Nowicka. – Słuchając wypowiedzi niektórych członków komisji, odnosiłem wrażenie, że dla nich nosząca płód kobieta jest czymś w rodzaju cieplarki – konkluduje prof. Jacek Zaremba.
Znowu?
Kochaj bliźniego swego
Angielka Louise Brown, pierwsze dziecko z probówki na świecie, skończyła trzydziestkę, a dwa lata temu została mamą bliźniaków poczętych w naturalny sposób. Jest znana w całej Anglii i dumna ze swojej wyjątkowości. Jej polska odpowiedniczka, dwudziestolatka z Białegostoku, której poczęcie umożliwił prof. Marian Szamatowicz, pozostaje anonimowa, ale na pewno jest zdrowa i mamy nadzieję, że szczęśliwa, podobnie jak jej rodzice, gdy wreszcie mogli przytulić swoje ukochane dziecko. Oficjalnie w Polsce wykonuje się 60 tys. zabiegów sztucznego zapłodnienia rocznie, ale nie jest to rzeczywista liczba, bo wszystkie odbywają się w prywatnych klinikach. 60 tys. dzieci rocznie rodzi się z zapłodnienia in vitro. Samych zabiegów jest zdecydowanie więcej. Dlatego potrzebna jest prawna regulacja w tej kwestii. Ale regulacja zgodna ze zdobyczami nauki i rzeczywistą potrzebą społeczeństwa, a nie zachciankami biskupów, którzy nawet przez chwilę nie kierowali się miłością bliźniego. * Prof. Magdalena Środa, etyk*
Ustawa Gowina doprowadzi do zamknięcia klinik in vitro.
Ustawa Gowina jest przejawem ignorancji naukowej, politycznej i etycznej. Naukowej, ponieważ zapłodnienia in vitro czyni nieskutecznymi, a jej przepisy dodatkowo narażają kobietę na niepotrzebne cierpienia, nie dając żadnych gwarancji, jeśli chodzi o narodziny zdrowego dziecka. Jest przejawem ignorancji politycznej, bo odrzuca podstawową regułę demokratycznej równości, uprzywilejowując jednych (małżeństwa, ludzi młodych), wykluczając drugich. Jest też przejawem ignorancji etycznej, nie jest bowiem wynikiem debaty między kompetentnymi osobami o różnych poglądach, lecz przejawem moralnego autorytaryzmu, gdzie źródłem jedynej Prawdy w sprawach prokreacji (in vitro) okazuje się państwo Watykan, które zawsze sprzeciwiało się rozwojowi naukowemu i którego kompetencje w sprawach rozrodczości są mniej więcej takie jak przyrost naturalny, czyli zerowe. Ustawa, którą forsuje Kościół, ustami posła Gowina, doprowadzi do zamknięcia klinik in vitro lub do ich przeniesienia za granicę Polski. Narazi kobiety i rodziny na
cierpienie, polską medycynę wystawi zaś na pośmiewisko (bo poza krajami fundamentalizmu religijnego już nigdzie indziej rozwój medycyny ani warunki jej stosowalności nie zależą od woli biskupów). Doprowadzi również do zamknięcia banków spermy, co Gowina cieszy, ponieważ, jak twierdzi: „Niektórzy ojcowie dzieci z nasion obcego dawcy mają psychologiczny problem z akceptacją dziecka”. Sądzę jednak, że to poseł Gowin ma poważny psychologiczny problem z zaakceptowaniem osiągnięć nauki, demokracji i etyki, które byłyby różne od tego, co dyktują mu jego religijne autorytety.
**Czy sprzeciw Episkopatu wpłynie na ograniczenie wykonywania zabiegów in vitro w Polsce?
* Prof. Andrzej Zoll,*
b. rzecznik praw obywatelskich, członek komisji bioetycznej
Myślę, że wpłynie, bo jest w Polsce bardzo wiele osób, które liczą się ze zdaniem Episkopatu. Jednak co innego oceny etyczne, a co innego rozważania prawne, które wcale się nie wykluczają, ale też nie muszą się wzajemnie pokrywać, bo prawo nie chroni wartości etycznych, o ile działanie w jakiejś dziedzinie nie przekłada się na naruszenie dóbr istotnych dla funkcjonowania społeczeństwa. To, że Kościół twierdzi, że metoda in vitro jest nie do przyjęcia etycznie, wiąże katolików chcących przestrzegać jego nauki, ale prawo w tym wypadku nie może tego traktować jako zakazu. Prawo natomiast ma chronić życie. I tutaj jest problem procedur in vitro prowadzących do niszczenia zarodków. Moim zdaniem prawo jest powołane do tego, by ingerować w postaci zakazu niszczenia zarodków. To może i musi być ujęte w przepisie dotyczącym procedur in vitro. * Prof. Marian Szamatowicz,*
ginekolog, pionier metody in vitro w Polsce
Episkopat cały czas kombinuje, jak się przeciwstawić tej metodzie. Nie mówię tutaj o liście, który został odczytany z ambon. Niech Kościół głosi, co chce, ale niech nie wkracza do rozwiązań prawnych i do medycyny. Komisja posła Gowina przygotowała projekt przepisu prawnego, w którym ujęty jest zakaz produkcji zarodków dodatkowych do zamrożenia, a to może bardzo obniżyć skuteczność postępowania. Platforma Obywatelska jest pod dużym wpływem Episkopatu nie dlatego, że tak chce, ale próbuje jak najbardziej przypodobać się wyborcom. Nie działałem w komisji bioetycznej, ale swój pogląd wyraziłem w liście do premiera, aby tych propozycji rozwiązań prawnych nie akceptować.
* Prof. Zbigniew Szawarski,*
filozof, bioetyk
Nie sądzę, by to miało jakiś wpływ, dopóki bowiem nie ma ustawy i te sprawy nie są uregulowane, ludzie będą robili tak jak do tej pory. Zabiegi będą wykonywane, gdyż dopóki ustawa nie będzie uchwalona, sprawa pozostaje otwarta. Podobno jest już projekt ustawy z niezwykle kontrowersyjnymi zapisami, jest też nazwa ustawy, ale sam projekt wciąż nie jest obecny w przestrzeni publicznej i trudno się do niego odnieść. Jeśli jest projekt ustawy, to powinna ona być choćby dostępna w internecie. Z bardziej kuriozalnych zapisów wiem, że istnieje tam paragraf przewidujący od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia za niszczenie zarodka. Oznacza to, że każda kobieta z wkładkami domacicznymi może być na mocy prawa ukarana. W tym kształcie wejście ustawy w życie jest niedopuszczalne. Oznaczać by to mogło wprowadzenie policji prokreacyjnej, która będzie prześwietlać kobiety, czy nie mają spirali w łonie. Autorami tych zapisów są ludzie z PO, którzy przygotowywali projekt lub też ludzie funkcjonujący jako eksperci PO, np.
prof. Andrzej Zoll.
* Prof. Jacek Hołówka,*
filozof, etyk
Mam nadzieję, że stanowisko Episkopatu nie wpłynie na ograniczenie zabiegów. Nie do pomyślenia jest sytuacja, kiedy teolog wypowiada się w kwestiach lekarskich, tak jak lekarz w kwestiach teologicznych. Do zakazywania metody biskupi nie mają żadnego prawa, ani do narzucania innej procedury. Jedynym problemem w stosowaniu metody in vitro są jej koszty. Ponieważ nie każdy potrzebujący może ją sam opłacić do pełnego równouprawnienia potrzebna jest refundacja z Narodowego Funduszu Zdrowia. Niestety z NFZ wycofano sztuczne zapłodnienie i przestano stosować metodę w szpitalach klinicznych, jest ona tylko w prywatnych klinikach. Należy więc ze wszystkich sił popierać działania pani minister Kopacz, aby in vitro było w całości refundowane. To jedyna właściwa droga, by pomóc tym parom, które chcą mieć dziecko, a w sposób fizjologiczny nie są w stanie tego dokonać. Laboratoria wykonujące takie usługi biorą do badań materiał pochodzący od rodziców, a wszystko inne jest wyłącznie problemem technicznym, bo same komórki
rozrodcze nie są wystarczająco sprawne. Jednak sama technika postępowania z komórkami rozrodczymi powinna być uznana za całkowicie naturalną i akceptowalną. Nie widzę powodów do zastraszania par, bo to nie problem o charakterze etycznym, ale teologicznym. Kościół jest tutaj zbyt tradycjonalistyczny, niechętny nowinkom naukowym. Jednak jeśli nadal będzie się przeciwstawiał postępowi w medycynie, nie zyska nowych zwolenników, a nawet może stracić tych starych, którzy zrozumieją, że przeciwstawia się naturalnych dążeniom człowieka do posiadania potomstwa. * Marek Balicki,*
poseł lewicy, b. minister zdrowia
To bardzo smutne, że Episkopat tak bardzo nie lubi ludzi i zwalcza zwłaszcza tych, którzy mają problemy z chorobą niepłodności. Wykazuje tutaj nie tylko brak zrozumienia i brak miłości, ale wrogość, podobnie jak w stosunku do ludzi o orientacji homoseksualnej. Jaki skutek może mieć stanowisko Episkopatu? Prawdopodobnie jeśli PO zdecyduje się poprzeć projekt przygotowany przez posła Gowina, w praktyce oznaczać będzie zakaz stosowania procedury in vitro w Polsce. Samo zamrażanie jajeczek jest w wielu krajach uznane za metodę eksperymentalną, a u nas jego zakaz będzie końcem metody in vitro. Przepis nie wiadomo dlaczego zostanie nazwany kompromisem, tak jak rzekomym kompromisem jest ustawa antyaborcyjna. Zachłysnęliśmy się tym, że PO będzie chciała finansować zabiegi ze środków publicznych, choć już wcześniej mieliśmy taki projekt, który został zablokowany przez rząd PiS. Jednak rząd PO zamiast odblokować ten program, który jeszcze figuruje na stronach internetowych NFZ, faktycznie wprowadzi zakaz finansowania
i wykonywania zabiegów. W społecznym odbiorze nie będzie jednak katastrofy, rodzin dotkniętych niepłodnością są bowiem dziesiątki tysięcy, a tych, którzy usłyszeli obietnice refundacji, były miliony. W ten sposób PO pali Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek. Większość Polaków będzie sądzić, że premier Tusk chciał dobrze, choć w rzeczywistości wyszło całkiem na odwrót, niż zapowiadano.
Anna Skibniewska