Świat"Nie jem koło uchodźców", czyli jak dzieci powielają opinie dorosłych

"Nie jem koło uchodźców", czyli jak dzieci powielają opinie dorosłych

• Dzieci coraz częściej używają słowa "uchodźca" w charakterze przezwiska
• Psycholog: dzieci przesiąkają opiniami rodziców
• Wśród dzieci narasta fala strachu i niezrozumienia
• Nauczyciel: należy przede wszystkim rozmawiać z opiekunami, dopiero później z dzieckiem
• Jeśli rodzic ma odmienne stanowisko niż nauczyciel, może nastąpić konflikt interesów

"Nie jem koło uchodźców", czyli jak dzieci powielają opinie dorosłych
Źródło zdjęć: © Fotolia

- "Ty uchodźco!" – wykrzyczał do kolegi chłopiec z szóstej klasy – opowiada Wirtualnej Polsce nauczycielka ze szkoły podstawowej. Dzieci słowa "uchodźca" coraz częściej używają w sytuacjach konfliktowych, by sprawić rówieśnikowi przykrość, bądź dobitnie pokazać, że nie ma wstępu do danej grupy. Zjawisko to przybiera na sile. - Dzieci w wieku wczesnoszkolnym nie kierują się swoją moralnością, a tym, co przekazują im rodzice – zauważa w rozmowie z Wirtualną Polską psycholog Agnieszka Balla. Inna opowieść wiąże się ze strachem i niezrozumieniem. Student z Poznania wybrał się do lokalu, w którym spotkał grupę przedszkolaków wraz z opiekunką. Marcin ma ciemną karnację, mówił też po angielsku. "Dzieci przestraszyły się mnie. Dwie dziewczynki zaczęły płakać. Przedszkolanka poprosiła, abym wyszedł z lokalu" – opisuje sytuację na Facebooku.

Jak wynika z najnowszego badania CBOS, 55 proc. badanych uważa, że Polska w ogóle nie powinna przyjmować uchodźców, nawet tych z krajów objętych konfliktami wojennymi. Te nastroje można zauważyć także wśród dzieci. W szkołach podstawowych pojawił się nowy trend wyzywania rówieśników od "uchodźców". - Pierwsze miejsce i źródło informacji dla dziecka to dom. Tam przesiąka stosunkiem rodziców do polityki uchodźstwa, tym jak widzą i oceniają to zjawisko i czy mają szacunek do odmienności. Dzieci, przyswajając zachowanie swoich opiekunów, powielają je – mówi Wirtualnej Polsce Agnieszka Balla. Zaznacza także, że gdy w środowisku domowym panuje pogląd, by pomagać wszystkim, dzieci będą akceptowały rówieśników niezależnie od koloru skóry czy wyznania. - Dzieci kierują się tym, co słyszą. Nie tylko dobrymi, ale także negatywnymi opiniami. Nie tylko od rodziców, ale także z przekazów medialnych – dodaje Balla.

Kim jest uchodźca?

Temat uchodźców stale poruszany jest nie tylko w mediach, ale także w domach. Rodzice dyskutują o sytuacji politycznej bądź komentują ją, nie ukrywając swoich nastrojów i opinii. Wszystko to sprawnie "chłoną" dzieci, które, nie rozumiejąc sytuacji i źródła problemu, powielają opinie i zachowania rodziców. - Trzeba przede wszystkim zacząć od tego, by wytłumaczyć dziecku kim jest uchodźca. Opowiedzieć o wojnie i o tym, dlaczego ludzie muszą uciekać ze swojego kraju. Odwołałabym się także do historii Polski i do faktu, że my również kiedyś byliśmy w takiej sytuacji – mówi Wirtualnej Polsce pani Marzena, nauczycielka nauczania początkowego w Szkole Podstawowej nr 13 w Bełchatowie. - Tłumacząc tę kwestię, skupiłabym się przede wszystkim na obrazie rzeczywistości tak, by zrozumiały, o co chodzi. Opowiedziałabym, że Syria to kraj na świecie, w którym trwa wojna. Z tego powodu ludzie tracą swoje domy i nie mają gdzie mieszkać. U siebie w kraju nie otrzymają pomocy i dlatego szukają jej w innych miejscach – dodaje.

Dorota Kowalik, pedagog szkolny z łódzkiej podstawówki w rozmowie z Wirtualną Polską zaznacza, że dzieciom należy uczciwie przedstawiać fakty. – Nie można im mącić w głowach, opisując różne przypadki i pobudki emigracji uchodźców z krajów objętych konfliktami zbrojnymi. Owszem, należy mówić jedynie o faktach, ale odwoływać się przy tym do dziecięcej empatii i wrażliwości – dodaje. Podkreśla, że nie przy dzieciach nie należy omijać uchodźców. Trzeba jednak poświęcić czas, aby wytłumaczyć im tę kwestię na tyle dokładnie, by nie używały słowa "uchodźca" w sposób bezrefleksyjny i bezmyślny.

Fala strachu

Marcin, student z Poznania, swoim doświadczeniem podzielił się na Facebooku. Wstąpił do lokalu na frytki. Rozmawiał też przez telefon, po angielsku. "Do lokalu wchodzi 20 uroczych, acz wkurzających przedszkolaków z pięcioma bardzo głośnymi nauczycielkami. - Tu jest uchodźca - zwróciło na mnie uwagę jedno z dzieci i wskazało na mnie palcem. - Co? Nie jem koło uchodźców - mówiło drugie. - Psze pani, boję się... - dodało trzecie. Po chwili dwie dziewczynki zaczęły płakać. Osłupiałem" – opisał Marcin. Wśród dzieci zaczęła narastać panika. Jedna z nauczycielek podeszła do studenta i poprosiła go, by opuścił lokal.

Marcin ma ciemną karnację, którą odziedziczył po pradziadku, który był Gruzinem. To nie pierwszy raz, kiedy doświadcza takiej reakcji. - Dla dziecka bardzo namacalny jest fakt, jeśli ktoś wygląda "inaczej", mając na przykład inny od nich kolor skóry. Od razu następuje reakcja. W zależności od tego, jaki przekaz od rodziców dotarł do nich w tej sprawie, tak się dziecko zachowa – tłumaczy Wirtualnej Polsce psycholog Agnieszka Balla. Alternatywną reakcję na sytuację w lokalu przedstawia WP nauczycielka nauczania początkowego. - Najprostszym rozwiązaniem byłoby zaproszenie tego człowieka do stołu. By opowiedział o swojej historii i o tym dlaczego ma ciemniejszy kolor skóry. Wówczas dzieci zrozumiałby, że człowiek o innej karnacji nie jest wrogiem ani człowiekiem, którego trzeba się bać – mówi pani Marzena.

Źródło problemu i konflikt interesów

W młodszym wieku szkolnym dla dziecka najważniejsze jest środowisko domowe. Przesiąka tym, co mówią i robią rodzice. – Dlatego trzeba rozmawiać z opiekunami. Organizować zebrania i zajęcia dla rodziców, by instruować ich w jaki sposób dyskutować i przekazywać informacje dzieciom o temacie uchodźców – mówi Wirtualnej Polsce pani Marzena, nauczycielka ze Szkoły Podstawowej nr 13 w Bełchatowie.

Problem pojawia się wówczas, gdy stanowisko szkoły i opiekuna są skrajnie różne. - Dla dzieci rodzice i nauczyciele są największymi autorytetami. Jeśli od tych dwóch źródeł płynie taki sam przekaz, sytuacja jest do rozwiązania. Jednak jeśli nauczyciel, bez ingerencji rodzica, będzie chciał przekazać pewnie informacje dziecku, niestety nic nie wskóra. Nastąpi konflikt interesów - opowiada pani Marzena. W takiej sytuacji do dziecka może dotrzeć podwójny, sprzeczny komunikat. Biorąc pod uwagę fakt, że autorytet rodzica jest dużo większy niż ten nauczyciela, reakcja i działanie dziecka będzie oczywiste i bliźniacze do poczynań opiekuna. - Środowisko domowe kształtuje rozwijającą się osobowość dziecka i kształtuje także pewne poglądy. Szkoła nie ma w tym względzie mocy sprawczej - zaznacza psycholog Agnieszka Balla.

UNHCR (Unhcr-cetraleurope.org) opracowało dla nauczycieli wiele materiałów dydaktycznych dotyczących tematyki uchodźstwa. Ich twórcy zachęcają, by korzystać z nich na różnych zajęciach, nie tylko podczas godziny wychowawczej.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (424)