Nie chcą powtórki z Kłodzka. Ponad tysiąc osób czeka na znak
Gdy do Kłodzka nadeszła wielka woda, trzeba było pilnie ewakuować zwierzęta z tamtejszego schroniska. Teraz fala kulminacyjna dotarła do Wrocławia. Obiekt przy ul. Ślazowej jest przygotowany na najgorsze. Od dwóch dni może też liczyć na pomoc ochotników przy tworzeniu worków z piaskiem.
19.09.2024 | aktual.: 20.09.2024 14:34
Wrocław od kilku dni jest świadomy zagrożenia i niemal w każdej części miasta trwają przygotowania na falę kulminacyjną. Marszowice, Stabłowice i Pracze Odrzańskie z niepokojem patrzą na rosnący poziom Bystrzycy. Mieszkańcy centrum i Przedmieścia Oławskiego mają traumę z 1997 roku związaną z wylaniem Oławy, a wielu innym lokalizacjom zagraża po prostu Odra.
Powódź 2024. Schronisko we Wrocławiu gotowe na wielką wodę
Nie inaczej jest ze schroniskiem dla bezdomnych zwierząt przy ul. Ślazowej. To stosunkowo nowy budynek. W 1997 roku jeszcze nie istniał, ale miał "próbę generalną" w 2010 roku. Wtedy woda zalała m.in. część Kozanowa. Schronisko funkcjonuje niemal na tej samej wysokości Odry, ale po drugiej stronie - na Osobowicach.
Podczas gdy wrocławianie ruszyli do budowania wałów w swoich dzielnicach, można by pomyśleć, że schronisko będzie mieć problem ze znalezieniem chętnych do zabezpieczania zwierzęcych boksów. Nic bardziej mylnego. Na środowy apel natychmiast odpowiedziała grupa chętnych. Najpierw pomogli zapakować worki z piaskiem na Tarczyński Arena, a później rozładowali je na terenie schroniska.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W czwartek apel powtórzono i znów - grupa chętnych zgłosiła się do pracy. - Od godz. 11 praca wre. Wszystko jest uszczelniane, sprawdzane. Ciągle pracujemy przy zabezpieczaniu schroniska - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Lidia Salata, dyrektor wrocławskiej placówki.
- Mamy nadzieję, że nic złego się nie stanie. Jeśli zgodnie z planami Odra przepłynie spokojnie, to nic się nie wydarzy. Zawsze jest jednak ryzyko, że coś się wymknie spod kontroli. Jeśli jakiś wał pęknie, to nie wiemy, czego się spodziewać. Jesteśmy przygotowani na każdą ewentualność. Mamy całą masę worków, które dzięki pracownikom i ochotnikom układamy wokół boksów - dodaje Salata.
Powódź. Ponad tysiąc chętnych nieść pomoc zwierzętom
Przykład Kłodzka pokazuje, że czasem jedynym wyjściem jest ewakuacja schroniska. Salata w rozmowie z WP potwierdza, że we Wrocławiu taki plan również stworzono i jeśli zajdzie potrzeba, to zostanie wdrożony w życie. - Jesteśmy przygotowani na ewakuację, przekazanie zwierząt na dom tymczasowy albo wywiezienie w bezpieczne miejsce - podkreśla.
- W Kłodzku była dramatyczna sytuacja, bo schronisko zostało zalane w momencie ewakuacji. Zwierzęta przewieziono do miejsca, w którym dawniej funkcjonowało schronisko. Jednak nie wszystkie psy mogły tam trafić, bo zabrakło miejsca i dlatego poproszono nas o pomoc. Przyjęliśmy 13 takich piesków. Na razie siedzą u nas i są bezpieczne. Odpoczywają, bo były bardzo zmęczone i straumatyzowane - ujawnia dyrektor Salata.
Mogłoby się wydawać, że gdy Wrocław walczy z powodzią, mieszkańcy niekoniecznie są skorzy myśleć o adopcji zwierząt. Byłoby to jednak zbyt dużym uproszczeniem. - Gdyby doszło do bardzo drastycznych zdarzeń, to mamy ponad 1000 osób, które się zgłosiły, aby zaopiekować się choćby chwilowo zwierzętom. Mamy armię wolontariuszy, które jest gotowa przyjąć zwierzęta, aby przyjąć je na ten najgorszy okres - mówi Salata.
Reakcja wrocławian sprawia, że dyrektor schroniska może spać nieco spokojniej. Tym bardziej że wsparcie nie ogranicza się wyłącznie do pomocy przy tworzeniu worków czy chęci tymczasowego przejęcia zwierząt w razie ewakuacji. - To, co mogliśmy dostać, to już dostaliśmy. Mieliśmy problem z workami, ale wystarczył apel, że ludzie z dobroci serca nam te worki poprzywozili. W pewnym momencie do schroniska była pielgrzymka ciągnących się aut z darami - zdradza dyrektor Salata.
- Prosiliśmy o karmę, bo nasze magazyny nie były zabezpieczone na wypadek długotrwałego zalania i tutaj też wiele osób odpowiedziało. Bardzo cieszymy, że ta karma wysokiej jakości do nas dociera. Ludzie przywożą nam podkłady dla zwierząt, legowiska. Fajnie to wszystko działa, mimo zagrożenia jakie mamy - podsumowuje rozmówczyni WP.
Łukasz Kuczera, dziennikarz Wirtualnej Polski
Czytaj także: