"Nie byłoby niepodległości Polski bez Grudnia'70"
W Szczecinie, w przeddzień tragicznych wydarzeń Grudnia 1970 roku uczczono pamięć ofiar tamtych dramatycznych dni. Główne uroczystości odbyły się, jak co roku, pod bramą główną Stoczni Szczecińskiej oraz - po raz drugi - pod Pomnikiem Ofiar Grudnia 70' na Placu Solidarności.
16.12.2006 | aktual.: 16.12.2006 17:13
Tradycyjnie rozpoczęcie uroczystości oznajmił w południe sygnał stoczniowych syren. Pod bramę stoczni przybyli liczni mieszkańcy miasta, delegacje zakładów pracy, związkowcy, przedstawiciele władz samorządowych i wojewódzkich.
Prezydent Szczecina Piotr Krzystek przypominając dokładne kalendarium wydarzeń grudniowych podkreślił, że tamten dramatyczny zryw mieszkańców utorował drogę do wolności i nadziei. Gdy na szczecińskich ulicach przelewano krew mnie nie było jeszcze na świecie, ale znam te wydarzenia z relacji moich rodziców i ich przyjaciół, którzy widzieli ogromny sens w przekazywaniu prawdy kolejnym pokoleniom - mówił prezydent.
Krzystek zapewniał rodziny poległych, że ofiara ich bliskich oraz ich ból nie zostały podjęte daremnie i nie zostaną zapomniane.
"Nie dali się sprzedać"
Dziś wspominamy tych, co zginęli. Nie zapomnimy o tych, co walczyli o wolność, o sprawiedliwość, o prawdę, o wolność przekonań religijnych - mówił pod bramą stoczni prowadzący modlitwę Anioł Pański bp diecezji szczecińsko-kamieńskiej ks. Jan Gałecki.
Wspominał, że w tamtych czasach odwiedzał w więzieniu aresztowanych, którzy jak podkreślił - "zawsze byli sobą, nie dali się sprzedać, wycierpieli i powrócili".
Spod stoczni uczestnicy uroczystości przemaszerowali tymi ulicami miasta, którymi szli przed 36 laty stoczniowcy, pod Pomnik Ofiar Grudnia 70 roku, na Plac Solidarności. Pomnik, który wzniesiono rok temu, stoi prawie naprzeciwko gmachu dawnej Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej (dziś KW policji - PAP), skąd padały wtedy strzały do demonstrantów.
Biskup Marian Błażej Kryszyłowicz przypomniał, że już wtedy torowali oni drogę do wolności ojczyzny. Ta ziemia zroszona krwią jest dziś miejscem modlitwy za tych, którzy stali się ofiarami ucisku i przemocy - mówił pod Pomnikiem. Wyraził też przekonanie, że "ojczyzna jest bezcenną wartością, dla której trzeba nie tylko ofiar, ale także pracy i uczciwego wypełniania małych i dużych obowiązków".
"To fundament życia narodu"
Marszałek Sejmu Marek Jurek, który wziął udział w drugiej części obchodów pod Pomnikiem podkreślał, że nie byłoby Sierpnia'80 w Polsce bez wydarzeń Grudnia 70 roku w Szczecinie.
Nie byłoby niepodległości Polski odzyskanej na początku lat 90., nie byłoby Europy, znad której zniknęło widmo wojny i sowieckiego najazdu, gdyby nie poświęcenie uczestników Grudnia 70 roku - mówił.
Dodał, że Polska ma obowiązek o tym pamiętać, ale by tak się stało, musimy przekazywać wiedzę o tych wydarzeniach następnym pokoleniom, o tym, że "to wtedy, tutaj, w Szczecinie biegła historia Polski".
Marszałek Sejmu podkreślił, że wszystkie zrywy społecznego oporu, jak m.in. Grudzień 70, czy Sierpień 80 r. nie są tradycją polityczną, ani tradycją jednej partii. To fundament życia narodu. To tradycja narodowa, którą mamy obowiązek pielęgnować jak tradycje walki o niepodległość w czasie obu wojen światowych czy powstań narodowych - zaznaczył Jurek.
Ciała zabitych chowano po kryjomu w nocy
Uroczystości pod pomnikiem zakończył Apel Poległych i złożenie kwiatów. Kompania wojska oddała salwy honorowe. "Nasz Apel poległych niech będzie świadectwem umiłowania ojczyzny. To dzięki Wam żyjemy dziś w wolnym, niepodległym kraju" - mówiono na zakończenie obchodów.
17 grudnia 1970 roku na wieść o ogłoszeniu przez ówczesne władze państwowe podwyżek cen żywności, w Stoczni im. Adolfa Warskiego (obecnie Stocznia Szczecińska Nowa) zaczął się strajk. Stoczniowcy wyszli na ulice. Stopniowo dołączali do nich pracownicy innych zakładów oraz mieszkańcy Szczecina. Protestujący przeszli do centrum miasta pod gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Wczesnym popołudniem zgromadziło się tam okuło 20 tys. osób. Protestujący chcieli rozmawiać z przedstawicielami KW PZPR, jednak ich żądania nie zostały spełnione. Rozgoryczeni manifestanci podpalili gmach Komitetu. W odpowiedzi milicja i wojsko zaczęły strzelać w kierunku tłumu.
Według oficjalnych danych, w grudniowych zamieszkach zginęło 16 osób, ponad 100 raniono. Ciała zabitych chowano po kryjomu w nocy, a w pochówku mogła uczestniczyć jedynie najbliższa rodzina.