"Nie byłem w pracy przez węże, duchy i Boga"
"Byłem za bardzo pijany, żeby pojechać do pracy", "Zapomniałem, że
biorę tego dnia ślub" i "Bóg mnie nie obudził", to tylko kilka
przykładów usprawiedliwień, którymi Amerykanie tłumaczą swoją nieobecność w pracy.
Liczba Amerykanów wynajdujących najbardziej fantastyczne wymówki, żeby nie pójść do pracy, rośnie - wynika z opublikowanego sondażu, przeprowadzonego przez firmę CareerBuilder.com. Przeszkodą w przyjściu do pracy bywa mokry cement, węże, duchy i siły wyższe.
A sondażu wynika, że najwięcej dziwnych wymówek trafia się w środy; szefowie przyznają jednak, że najbardziej podejrzliwie traktują pracowników, którzy "zapadają na zdrowiu" w piątki i w poniedziałki.
Według firmy CareerBuilder.com, która w internecie prowadzi poradnictwo w zakresie pracy, w tym roku 43% amerykańskich pracowników nie poszło do pracy pod pretekstem choroby, podczas gdy w rzeczywistości nic im nie dolegało; w zeszłym roku było to tylko 35%.