Nie brali pieniędzy za "skóry"
Była dyspozytorka i były kierowca łódzkiego
pogotowia zeznawali jako świadkowie w kolejnym dniu
procesu w tzw. aferze łowców skór toczącym się przed Sądem
Okręgowym w Łodzi. Oboje zeznali, że nie brali pieniędzy za
informacje o zgonach pacjentów, ani nie byli ze sobą w żadnych
układach w pracy.
13.05.2005 | aktual.: 13.05.2005 16:20
Tym samym zaprzeczyli wyjaśnieniom oskarżonego sanitariusza Andrzeja N., który utrzymuje przed sądem, że oboje przyjmowali pieniądze i byli ze sobą w układzie dotyczącym wyjazdów karetek do zgonów pacjentów. Według ustaleń prokuratury, niektórzy dyspozytorzy byli w układzie z określonymi zespołami karetek i te zespoły w pierwszej kolejności były kierowane do przypadków zgonów lub przypadków, które mogły się skończyć zgonem.
Dyspozytorka (obecnie na emeryturze)
zeznała, że w czasie swojej 25-letniej pracy w pogotowiu nie spotkała się, a nawet nie słyszała o handlu informacjami o zgonach. Nie brała też pieniędzy od zakładów pogrzebowych, a o całej aferze dowiedziała się z mediów. Na sali rozpraw sąd skonfrontował te zeznania z wyjaśnieniami oskarżonego sanitariusza.
Andrzej N. powiedział, że dyspozytorka również przyjmowała pieniądze tak jak i inni, a kierowca był w szczególnych układach ze świadkiem. Nie wiem skąd u pana N. takie pomysły - mówiła b. dyspozytorka. Zaprzeczyła też, żeby któryś z zespołów wyjazdowych był szczególnie traktowany i częściej wysyłany do zgonów.
Były kierowca pogotowia, który jeździł w zespole z oskarżonymi sanitariuszami i lekarzami zeznał, że "chodziły słuchy" w pogotowiu o braniu pieniędzy od zakładów pogrzebowych, ale on ani nikt w jego obecności nie brał pieniędzy. Świadek zaprzeczył również, że miał jakikolwiek układ z dyspozytorką. Oskarżony sanitariusz oświadczył natomiast, że kierowca również otrzymywał pieniądze, 300-350 złotych za każdą informację.
B. kierowca pogotowia przed sądem zeznał również, że lekarze podczas przewozu pacjentów jeździli z przodu karetki, a nie z pacjentami. Mówił też, iż nie zauważył by jeden z oskarżonych lekarzy Janusz K. źle przeprowadzał zabieg reanimacji, choć ten sam powiedział przed sądem, że nie znał się na ratowaniu pacjentów.
Sąd postanowił odczytać zeznania kierowcy ze śledztwa w których przyznał on, że Janusz K. nie znał się na reanimacji pacjentów i że w pogotowiu niejeden sanitariusz był lepszy w ratowaniu pacjentów od lekarzy. Po odczytaniu tych zeznań świadek potwierdził je przed sądem.
Przed łódzkim sądem zasiada dwóch lekarzy i sanitariuszy
W toczącym się przed Sądem Okręgowym w Łodzi od ponad miesiąca procesie, na ławie oskarżonych zasiada dwóch b. lekarzy i dwóch b. sanitariuszy łódzkiego pogotowia. Byli sanitariusze Andrzej N. i Karol B., oskarżeni o zabójstwa w sumie pięciu pacjentów poprzez podanie im pavulonu (leku zwiotczającego mięśnie)
nie przyznają się do popełnienia zbrodni. Przyznali się jedynie do brania pieniędzy od firm pogrzebowych oraz fałszowania recept na pavulon.
Do zarzucanych przestępstw nie przyznają się również lekarze Janusz K. i Paweł W., których prokuratura oskarżyła o narażenie w sumie 14 pacjentów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślne doprowadzenie do ich śmierci oraz branie łapówek od zakładów pogrzebowych. B. sanitariuszom grozi dożywocie; b. lekarzom, którzy odpowiadają z wolnej stopy - do 10 lat więzienia.
W styczniu 2002 r. "Gazeta Wyborcza" i Radio Łódź ujawniły, że w łódzkim pogotowiu handlowano informacjami o zgonach, a być może też celowo zabijano pacjentów.
Łódzka prokuratura apelacyjna nadal prowadzi śledztwo w tej sprawie i zapowiada kolejne akty oskarżenia. Główne wątki śledztwa dotyczą korupcji, sprawy opóźniania wysyłania karetek do pacjentów oraz pozbawiania życia pacjentów poprzez stosowanie niewłaściwej terapii medycznej lub niewłaściwych leków m.in. chlorku potasu. Prokuratura bada m.in. nadmierną liczbę zgonów w dwóch kolejnych zespołach wyjazdowych.
Jak powiedziała rzeczniczka prokuratury apelacyjnej Małgorzata Glapska-Dudkiewcz, wątek chlorku potasu był znany prokuraturze od samego początku. Podczas prowadzonego śledztwa zwrócono uwagę na nadmierne zużycie w określonych zespołach wyjazdowych karetek pogotowia nie tylko pavulonu, ale również chlorku potasu - dodała.
W wątku korupcyjnym podejrzanych jest dotąd 41 osób - pracowników pogotowia oraz pracowników i właścicieli zakładów pogrzebowych; w drugim wątku - czterech lekarzy, którym dotąd zarzucono popełnienie 26 przestępstw przeciwko życiu i zdrowiu. Prokuratura nie wyklucza postawienia zarzutów kolejnym osobom.