Nie będzie wspólnej listy RAŚ i Związku Górnośląskiego
Dwie najsilniejsze na Śląsku organizacje regionalne nie połączą swoich sił w listopadowych wyborach samorządowych do Sejmiku Województwa Śląskiego. Rozbieżności pomiędzy nimi były zbyt duże.
Grzegorz Franki, wiceprezes i rzecznik Związku Górnośląskiego, oświadczył oficjalnie, że organizacja nie będzie startować w wyborach. Decyzja zapadła we wtorkowy wieczór, podczas posiedzenia zarządu ZG.
Związek Górnośląski nie jest znany z działań politycznych, ale w swoich szeregach ma wielu aktywnych polityków z różnych partii ogólnokrajowych: z PiS, PSL oraz PO. Nierzadko członkami są prezydenci śląskich miast. Wszystkich łączy przywiązanie do Śląska i tradycji. Podobne wartości cechują Ruch Autonomii Śląska, ale ważniejsze niż cele, okazały się różnice pomiędzy dwoma organizacjami. Dlatego też nie połączą swoich sił i nie wystawią wspólnej listy w wyborach do sejmiku Województwa Śląskiego.
O możliwości powstania takiego sojuszu słychać już było w czerwcu. Jednak od początku obie strony obawiały się konsekwencji takiej koalicji.
- Rozmowy z Ruchem Autonomii Śląska nie powiodły się, a i w Związku Górnośląskim zdania na temat tej współpracy były podzielone - powiedział Franki.
Negocjacje rozbiły się m.in. o brak porozumienia co do rozkładu miejsc na listach. Część członków ZG obawiała się też, że po wystawieniu wspólnej listy, byliby utożsamiani z RAŚ. Jerzy Gorzelik, przewodniczący RAŚ, nie skreśla jednak szans na współpracę z ZG w przyszłości.
- "Szanując decyzję władz Związku, wyrażamy nadzieję na współpracę naszych organizacji na innych polach - społecznym i kulturalnym" - napisał Gorzelik na stronie RAŚ w imieniu zarządu organizacji.