Nie będzie dyscyplinarki wobec sędzi od sprawy Mirosława Karapyty
Nie będzie postępowania dyscyplinarnego wobec sędzi, która nie uwzględniła wniosku o bezwzględny areszt i wyznaczyła kaucję samorządowcowi z Podkarpacia Mirosławowi Karapycie podejrzanemu o korupcję - zdecydował rzecznik dyscyplinarny przy Sądzie Okręgowym w Lublinie.
O wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec sędzi wystąpiło CBA. Wątpliwości Biura dotyczyły decyzji sądu i sposobu, w jaki została podjęta i zakomunikowana. Miało to naruszyć powagę i godność sądu i świadczyć o możliwym braku bezstronności.
- Nie znalazłem żadnych podstaw do podzielenia zarzutów zawartych w piśmie szefa CBA, tym samym nie znalazłem też podstaw do podjęcia czynności dyscyplinarnych wobec sędzi - powiedział w piątek na konferencji prasowej sędziowski rzecznik dyscyplinarny przy Sądzie Okręgowym w Lublinie sędzia Piotr Morelowski.
Sędzia przesłuchał w tej sprawie 10 osób, w tym m.in. funkcjonariuszy CBA, prokuratora, obrońcę i protokolanta. Analizował też nagrania z monitoringu w sądzie oraz notatki służbowe funkcjonariuszy CBA.
Według CBA sędzia, która rozpoznawała wniosek prokuratury o aresztowanie Karapyty, przed ogłoszeniem postanowienia, na korytarzu przed salą rozpraw, "z uśmiechem nawiązała krótki dialog z podejrzanym oczekującym na decyzję sądu", co miało być uchybieniem godności sędziego.
Morelowski powiedział, że temu stwierdzeniu kategorycznie przeczy zapis monitoringu z korytarza sądu. Wynika z niego, że sędzia w sposób obojętny mija zarówno podejrzanego jak i towarzyszących mu czterech funkcjonariuszy CBA.
Przesłuchany funkcjonariusz CBA, który w notatce służbowej zawarł wpis o rozmowie sędzi w korytarzu, powiedział, że sędzia wypowiedziała słowa: "trochę to trwało". Jak dodał Morelowski, rozpoznawanie wniosku prokuratury rzeczywiście trwało kilka godzin i nawet, jeśli takie stwierdzenie padłoby ze strony sędzi, to nie można uznać, że było skierowane do podejrzanego, skoro przebywał on w grupie osób razem w funkcjonariuszami CBA.
Według CBA sędzia po ogłoszeniu postanowienia miała powiedzieć: "podejrzany powinien być zadowolony". Morelowski zaznaczył, że przeczą temu zeznania prokuratura, obrońcy i protokolanta. Jeden z przesłuchanych funkcjonariuszy CBA stwierdził, że to podejrzany po ogłoszeniu postanowienia powiedział "jestem zadowolony", a trzej pozostali twierdzą, że tego rodzaju sformułowanie padło z ust sędzi. - W tej sytuacji brak podstaw do podzielenia tego zarzutu CBA - zaznaczył Morelowski.
Sędzia badał też okoliczności wskazane w notatce funkcjonariusza CBA, że w trakcie analizowania przez sędzię materiałów, przed ogłoszeniem postanowienia, miał do niej przyjść obrońca i być tam kilkanaście minut. - To sugeruje popełnienie najcięższego przewinienia przez sędziego. Nie zostało jednak wskazane w piśmie CBA - zaznaczył Morelowski.
Jeden z przesłuchanych funkcjonariuszy powiedział, że obrońca "udał się w tę samą stronę, skąd potem wyszła sędzia" i stąd wyprowadził wniosek, że obrońca z nią rozmawiał. Jak ustalił Morelowski, obrońca faktycznie poszedł, ale do protokolanta, aby zapytać, jak długo jeszcze trzeba czekać i wyszedł po niespełna dwóch minutach. Sędzia była w tym czasie na innym piętrze budynku, w pomieszczeniu, do którego nie mają dostępu osoby postronne; wejście do niego jest kodowane.
W notatce innego funkcjonariusza CBA zawarte było stwierdzenie, że sędzia "stwarzała pozory" i "nie zapoznawała się z materiałami". Przesłuchany funkcjonariusz powiedział, że wysnuł taki wniosek, bo w czasie przerwy na sali rozpraw nie paliło się światło. - W tym czasie na sali rozpraw nikogo nie było, to i światło się nie paliło. Sędzia przebywała w pomieszczeniu piętro wyżej - powiedział Morelowski.
Jak dodał, w notatkach są opisane zdarzenia, które nie miały miejsca oraz domysły i nadinterpretacje różnych faktów. - Funkcjonariusze, sporządzając tej treści notatki, wprowadzili w błąd swojego przełożonego. (...) Szef CBA, kierując pismo bez próby weryfikacji jakiejkolwiek, nagłaśniając jednocześnie medialnie ten problem, usiłował zdyskredytować rozstrzygnięcie sądu - powiedział.
Rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie Artur Ozimek dodał, że treść notatek funkcjonariuszy CBA wskazuje na poważne braki w zakresie procedury karnej - mylą oni pojęcia: postanowienia i wyroku sądu, stosowanie aresztu z wymiarem kary.
Pismo szefa CBA - skierowane najpierw do ministra sprawiedliwości, który przekazał je głównemu rzecznikowi dyscyplinarnemu sędziów przy Krajowej Radzie Sądownictwa, a ten do swego zastępcy przy Sądzie Okręgowym w Lublinie - było rozpatrywane w trybie skargi, ponieważ CBA nie ma uprawnień do żądania dyscyplinarki wobec sędziego.
Ozimek zaznaczył, że o rozpatrzeniu skargi CBA zostaną poinformowani: Krajowa Rada Sądownictwa, minister sprawiedliwości, prezesi sądów okręgowego i apelacyjnego w Lublinie. Mogą oni zweryfikować sposób rozpatrzenia skargi i ewentualnie żądać podjęcia czynności dyscyplinarnych.
Marszałek województwa podkarpackiego Mirosław Karapyta został zatrzymany przez CBA 22 kwietnia. Prokuratura Apelacyjna w Lublinie postawiła mu siedem zarzutów o charakterze korupcyjnym i wnioskowała o zastosowanie wobec niego bezwzględnego trzymiesięcznego aresztu. Lubelski sąd aresztował go na trzy miesiące, zastrzegając, że ten środek zapobiegawczy ulegnie zmianie, z chwilą złożenia 60 tys. zł poręczenia majątkowego. Karapyta wpłacił kaucję i wyszedł na wolność. Decyzje sądu rejonowego w tej sprawie utrzymał w mocy sąd okręgowy.
Pod koniec maja Karapyta został odwołany z funkcji marszałka województwa podkarpackiego.