Newsweek
Kosa tnie coraz niżej
Ministerstwo Finansów, podnosząc podatki, zniechęca Polaków do bogacenia się, a tych, którzy już coś mają, wygania z pieniędzmi za granicę - czytamy w Newsweeku.
Podatki nie przemieszczają pieniędzy, tylko ludzi. Ekonomista John Kenneth Galbright zaobserwował ten fenomen na przykładzie amerykańskich stanów, gdzie firmy, a za nimi ich pracownicy, podążali w ślad za ulgami podatkowymi. Galbright nigdy nie studiował programu polskiego rządu, ale jego teoria jak ulał pasuje do naszej rzeczywistości.
Problem tylko w tym, że my nie mamy stanów i różnych stóp podatkowych. Bogaci Polacy ze swoimi pieniędzmi uciekają za granicę. Uciekają z pieniędzmi tam, gdzie fiskus jest łaskawszy - a o to dziś nietrudno. Zjawisko istnieje tak długo jak młody polski kapitalizm. Nigdy jednak nie było tak masowe. Narasta, bo fiskus staje się pazerniejszy.
W tej kwestii rząd Millera osiągnie swoisty sukces: bogaci, którzy dotąd płacili w kraju podatki, teraz - po skalkulowaniu ryzyka, nakładu pracy, utraty spokoju i strat finansowych - przeniosą swe interesy do Monako lub na Cypr. Ale nie tylko tam. Obecnie opłaca się emigracja podatkowa do USA czy nawet Wielkiej Brytanii - twierdzą dziennikarze Newsweeka.
Tak przed rygorami Marka Belki bronią się bogaci. A reszta? Tu mamy poważny problem. Coraz to nowsze podatki i ostatnia propozycja obniżenia progów wraz ze zwolnieniem z obciążeń najbiedniejszych spowoduje, że zachłanność fiskusa może doprowadzić do pauperyzacji klasy średniej.
Ci, którzy w całym rozwiniętym świecie gwarantują mobilność i awans społeczny, w Polsce zaczną się uwsteczniać. System zakonserwuje biedę, zahamuje aspiracje do zarabiania, nie rozbudzi popytu wewnętrznego. Jednym słowem - nie ożywi gospodarki, o czym ten rząd tak konsekwentnie nas zapewnia.
Niech będzie, że jesteśmy bezczelni. Zamierzamy zbierać więcej podatków od tych, którzy zarabiają powyżej przeciętnej - szczerze przyznaje Marek Belka. - Ktoś musi sfinansować naprawę państwa. Przecież nie zrobią tego najubożsi.
To już nie bezczelność, to bezmyślność. Nasza gospodarka, według Międzynarodowego Funduszu Walutowego, wzrośnie w tym roku tylko o 1,4%, czeska o 3,3%, a węgierska o 3,5%. Nie możemy sobie poradzić z recesją, bo marny popyt konsumpcyjny nie rekompensuje malejącego eksportu. Wzrost podatków sprawi, że będziemy kupować jeszcze mniej.
Każdy kraj wybiera sobie własną drogę do dobrobytu. Co nie znaczy, że może to robić na przekór światowym trendom i wypróbowanym mechanizmom gospodarczym. Najszybciej rozwijające się państwa na gwałt obniżają dziś podatki. Nie tylko kraje zamożne, jak USA czy Holandia, ale także Rosja.
Wzorem dla Polski mogłaby stać się Irlandia, która w latach 90. obcięła podatki osobiste z 35 do 22%, a podatki od firm z 43 do 24%. Dzięki temu w latach 1995-99 przeciętne tempo wzrostu PKB wynosiło 9%, gdy w końcu lat 80. sięgało ledwo 2%.(iza)
Więcej: Newsweek - Kosa tnie coraz niżej