PolskaNelli Rokita: żałuję, że mu nie przyłożyłam

Nelli Rokita: żałuję, że mu nie przyłożyłam

Terenowi działacze PO są coraz bardziej agresywni. Prowokują mnie, a nawet grożą – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Nelli Rokita, która startuje w wyborach do senatu z podwarszawskiej listy PiS. Posłanka tłumaczy też, co się wydarzyło podczas przedwyborczego happeningu PO, na którym się zjawiła. Lokalna gazeta podała, że posłanka PiS... uderzyła mikrofonem w szczękę dyrektora muzeum. – To on mnie sprowokował i nie przeprosił. Żałuję, że faktycznie mu nie przyłożyłam – podkreśla kandydatka do senatu.

Nelli Rokita: żałuję, że mu nie przyłożyłam
Źródło zdjęć: © PAP

21.09.2011 | aktual.: 22.09.2011 10:27

„Tygodnik Siedlecki” opisał incydent, do którego doszło podczas happeningu przedwyborczego PO w Mińsku Mazowieckim. Imprezę promującą mińskich kandydatów PO do sejmu i senatu prowadził Leszek Celej, dyrektor Muzeum Ziemi Mińskiej i Radny Sejmiku Mazowieckiego z ramienia PO. Nagle na horyzoncie pojawiła się grupa kilkunastu działaczy PiS, w tym Daniel Milewski, kandydat do sejmu z list PiS i Nelli Rokita, która rozdawała ulotki Milewskiego.

Dyrektor muzeum: cios padł na moją lewą szczękę

Celej zauważył posłankę i przez mikrofon zaprosił ją do udziału w imprezie. Jak relacjonował na łamach „TS” dyrektor: „Kiedy spostrzegłem, że Nelli Rokita stanęła blisko przejścia dla pieszych, na rozdrożu i zdawała się nie wiedzieć, którą ulica pójść, powiedziałem, że może przyjechała do Mińska na nasz happening, by wesprzeć kandydatów PO. Podeszła do mnie i rzekła: Pan jest cyniczny, niespodziewanie wyrwała mi mikrofon z ręki i główką tego mikrofonu uderzyła mnie. Cios padł na moją lewą szczękę. Pierwszy raz w życiu oberwałem od kobiety”. Jednocześnie zaznaczył, że potraktował sprawę jako „humorystyczną obyczajówkę” i nie zamierza kierować sprawy do sądu. Nieco inaczej sprawę opisuje w rozmowie z Wirtualną Polską Nelli Rokita. – Po pierwsze nikogo nie uderzyłam, bo mikrofon otarł się o twarz tego pana w wyniku szarpaniny, po drugie – ten mężczyzna był dla mnie bardzo nieprzyjemny, wręcz chamski, już wcześniej. Sprowokował mnie – opowiada posłanka.

A wszystko zaczęło się niewinnie. Posłanka opowiada Wirtualnej Polsce, że nie zjawiła się na imprezie PO niespodziewanie, bo wiedziała o niej wcześniej, z ogłoszenia w gazecie. Dlaczego postanowiła się na niego wybrać? Z dwóch powodów - by zaproponować działaczom Platformy współpracę oraz zapytać, kto sfinansował wyborcze spotkanie.

- Najpierw podeszłam i rozmawialiśmy chwilę w cztery oczy. Pytałam, czy happening, który jest elementem kampanii wyborczej, jest finansowany przez komitet wyborczy, a pan Celej odparł, że przez Koło Platformy. Zwróciłam mu jedynie uwagę, że to, co robią jest nadużyciem władzy, ale powiedziałam to z poczuciem humoru, co go pewnie wyprowadziło z równowagi. Usłyszałam z jego ust wiele niemiłych słów, których nawet nie przytoczę. Gdy się wycofałam, zaczął mnie nawoływać przez mikrofon. Prowokował mnie mówiąc, że pewnie boję się podejść, a ja tchórzem nie jestem. Kiedy wzięłam mikrofon do ręki, ten pan zaczął mi go wyrywać. Doszło do szarpaniny, jak na ringu, puściłam mikrofon i w tym momencie sprzęt otarł się o jego twarz – relacjonuje posłanka.

. - Potem mówił ludziom, że przeprasza, że pani Nelli się zdenerwowała, ale to było publiczne szyderstwo. Chciał widać zbić popularność na mnie. Wmawia mi, że mu przyłożyłam, co jest bzdurą, choć szczerze mówiąc, żałuję, że tego nie zrobiłam. Należało mu się – oburza się Rokita. Dodaje, że zawsze miała z mężczyznami świetne relacje i uważała Polaków za dżentelmenów. Od czasu ostatniego incydentu zmieniła jednak zdanie. – Takiej chamskiej historii jeszcze nie przeżyłam. Widać panom z PO puszczają nerwy, kieruje nimi strach, bo zdali sobie sprawę, że ludzie zaczęli inaczej na nich patrzeć, nie wierzą w ten cały PR, a w sondażach im spada – mówi Nelli Rokita.

Pytana, czy doświadczyła w ostatnim czasie podobnych zachowań ze strony ludzi z PO, mówi, że tak. - Zauważyłam, że takich przypadków jest coraz więcej. Gdy jestem na spotkaniach wyborczych widzę, że lokalni działacze PO są coraz bardziej agresywni w stosunku do mnie, pojawiają się nawet groźby. Są pewni siebie, myślą, że jak mają swoich ludzi w rządzie i parlamencie to wszystko jest ich własnością, ale ja nie dam się zastraszyć. O dziwo, ze strony Ruchu Palikota, SLD czy PSL ani razu takiej agresji w kampanii nie doświadczyłam – przyznaje kandydatka do senatu.

Policjanci wmawiali mi, że ktoś zrobił dziury... wiertarką

Posłanka przyznaje, że nadal nie może się otrząsnąć po tym, jak w połowie września dwóch mężczyzn strzelało z procy do jej biura w Warszawie. – Chcę wierzyć, że wyjątkowa agresja PO, różne prowokacje pod moim adresem i zniszczenie okien w mojej siedzibie, nie mają ze sobą nic wspólnego - akcentuje.

Nelli Rokita uważa, że "sprawa z szybą była dziwna:: - Gdy policjanci przyjechali za pierwszym razem stwierdzili, że ktoś zrobił dziury... wiertarką i sugerowali, że najlepiej byłoby umorzyć sprawę. Potraktowałam to tłumaczenie jako absurd i napisałam list do policji. Następnym razem przyszli inni, lepsi policjanci, którzy znaleźli kule od procy i nawet słowem nie wspomnieli o żadnej wiertarce. Na szczęście udało im się złapać sprawców

Posłanka, pytana o to, czy przestanie brać udział w kolejnych happeningach wyborczych PO, zaprzecza. - Oczywiście, że nie zrezygnuję. Będę nadal próbować z nimi rozmawiać i przekonywać do współpracy, bo nie jesteśmy brzydcy i głupi, co wmawia nam PO. Na szczęście w PO są i ludzie sympatyczni, którym nie podoba się to, co serwuje Donald Tusk, a sztuczki marketingowe uważają za wielką lipę. Liczę, że z nimi uda nam się zadziałać ponad podziałami – podsumowuje Nelli Rokita.

Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)