ŚwiatNauczyciel-morderca o wielu nazwiskach, mąż 16-latki

Nauczyciel-morderca o wielu nazwiskach, mąż 16‑latki

Jego nazwisko wzbudzało strach i nienawiść. W zamachach, które zaplanował, zginęły setki osób. Od lat był nieuchwytnym postrachem Afryki Wschodniej. Nikt nie wiedział, kiedy i gdzie zaatakuje. Ale koszmar, który zrodził, właśnie dobiegł końca. Fazul Abdullah Mohammed, jeden z głównych terrorystów Al-Kaidy, został zastrzelony w Somalii.

Nauczyciel-morderca o wielu nazwiskach, mąż 16-latki
Źródło zdjęć: © AFP | FBI

17.06.2011 | aktual.: 02.09.2011 18:49

Śmierć Osamy bin Ladena na początku maja wywołała falę spekulacji: kto go zastąpi? Kto stanie się nowym symbolem dżihadu? Kto pokieruje teraz zastępami islamistów przeciwko niewiernym?

Analitycy podawali wiele nazwisk, chociaż regularnie wymieniali nie więcej niż pięć osób. Wśród nich - Fazula Abdullaha Mohammeda, uważanego za szefa wschodnioafrykańskiej komórki Al-Kaidy. To człowiek odpowiedzialny za szereg krwawych zamachów bombowych, w tym na ambasady USA w Kenii i Tanzanii.

Dziś już wiadomo, że Fazul nie zajmie miejsca bin Ladena. W zeszłym tygodniu, w nocy z wtorku na środę, na rogatkach Mogadiszu doszło do strzelaniny. - Nasze oddziały zaatakowały dwóch mężczyzn, którzy odmówili zatrzymania się przed blokadą drogową. Próbowali się bronić, ale ich otoczyliśmy - opisał agencji AFP jeden z somalijskich wojskowych. W podziurawionym kulami samochodzie znaleziono broń, laptopy, telefony komórkowe, kamery wideo, zdjęcia, leki, 40 tysięcy dolarów w gotówce oraz wiele dokumentów po arabsku i angielsku, w tym południowoafrykański paszport.

Wydarzeniem szybko zainteresowali amerykańscy urzędnicy. Jasne było, że żołnierze nie zastrzelili zwykłych szeregowych islamistów. Wynik badań DNA potwierdziły to, na co liczyli Amerykanie: jednym z zabitych mężczyzn był Fazul Abdullah Mohammed, najbardziej poszukiwany człowiek w Afryce. FBI oferowała 5 mln dolarów za pomoc w jego ujęciu.

Wstrząsy

Niewiele faktów z przeszłości Fazula jest znanych. Urodził się na Komorach - wyspiarskim państwie u wschodnich wybrzeży Afryki. Kiedy? Co do tego nie ma już pewności. W licznych paszportach, którymi się posługiwał, podawał zamiennie trzy daty: sierpień '72, luty lub grudzień '74. Używał też różnych nazwisk. FBI na liście gończym wylicza 18 z nich. A to nie wszystkie.

Pod koniec lat 80., będąc jeszcze nastolatkiem, Fazul wyruszył do Pakistanu studiować medycynę. W sąsiednim Afganistanie trwała "święta wojna" z sowieckim najeźdźcą. Młody Komarańczyk rzucił więc naukę, przekroczył granicę i przyłączył się do nowo powstałej Al-Kaidy. Według amerykańskich i kenijskich śledczych, podczas treningów w Kandaharze i Peszewarze Fazul wyróżniał się gorliwością oraz talentem do komputerów, bomb i języków - czym zwrócił uwagę samego bin Ladena.

Po wojnie z Sowietami wrócił do Afryki, już jako ważny członek Al-Kaidy. Potrafił doskonale podrabiać dokumenty i mówił po angielsku, francusku, arabsku i w suahili, więc bez problemu poruszał się po całym świecie. Jeden z jego paszportów z początku lat 90. zawierał wpisy z wielokrotnych wizyt w Sudanie, Kenii, Tanzanii, Pakistanie, Jemenie i na Mauritiusie.

W 1994 roku Fazul zamieszkał w Kenii. Tam założył, wraz z naturalizowanym Amerykaninem Wadihem el-Hage, organizację charytatywną Help Africa People. Była to jednak tylko przykrywka. El-Hage pracował swego czasu jako osobisty sekretarz bin Ladena i bez przerwy pozostawał z kontakcie z liderem Al-Kaidy.

W maju 1998 roku Help Africa People wynajęła dom z potężnym garażem w luksusowej dzielnicy Runda Estate w Nairobi. Budynek, otoczony wysokim murem chroniącym przed wzrokiem ciekawskich, oficjalnie był jej nową siedzibą.

Trzy miesiące później, 7 sierpnia, cały świat usłyszał o wybuchach, które zapowiadały nową erę terroryzmu. Pod ambasadami USA w Nairobi i Dar es Salaam w Tanzanii eksplodowały samochody-pułapki. Zabiły 224 osoby. Śledztwo szybko doprowadziło do ogrodzonej posiadłości w Runda Estate.

Fazul był już wtedy w drodze na Komory. Oficerowie FBI podążyli za nim. Spóźnili się o kilka dni. W opuszczonym domu znaleźli m.in. walizkę z paszportami dla zamachowców z Kenii i buty pokryte pozostałościami po materiałach wybuchowym. W tym czasie terrorysta odpoczywał już w Dubaju. Potem rozpłynął się w Afganistanie.

Nauczyciel-morderca

Kenijska wyspa Siyu to zapomniane miejsce. Rząd od zawsze ignorował ten malutki skrawek lądu na Oceanie Indyjskim. Dom z bieżącą wodą był więc tam równie rzadko spotykanym widokiem, jak policjant.

Fazul Abdullah Mohammed dobrze o tym wiedział, gdy przybił małą motorówką do brzegów Siyu w 2000 roku. Mieszkańcom wyspy przedstawił się jako Abdul Karim. Powiedział, że jest wędrownym kaznodzieją - przybył, by nauczać o Proroku.

Lokalna społeczność prędko zaakceptowała szczupłego, cichego mężczyznę. Wyspiarze uwielbiali jego wystąpienia w madrasie i podziwiali go, gdy własnoręcznie pomagał im w odbudowie meczetu, którą sam sfinansował. Kiedy postanowił poślubić jedną z nich, 16-letnią Aminę Kubwę, byli zaszczyceni.

Rzekomy kaznodzieja był idolem młodzieży, której fundował sprzęt sportowy i futbolówki. Stworzył nawet dwa kluby piłkarskie. Nadał im bardzo przewrotne nazwy: "Al-Kaida" i "Kandahar". W tym pierwszym często grał jako bramkarz.

Mieszkańcy wyspy kochali swojego Abdula Karima. Czasem zastawiało ich jedynie, gdzie ten skromny człowiek tak często znika i dlaczego ciągle rozmawia przez telefon?

Odpowiedź poznali pod koniec listopada 2002 roku, gdy ich wioskę zalali kenijscy policjanci i oficerowie FBI. Wyspiarze dowiedzieli się wtedy, że Abdul, którego od kilku dni nie widzieli, przeprowadził właśnie kolejny zamach terrorystyczny.

Scenariusz ataku był podobny jak w 1998 roku. Przy pomocy swoich współpracowników w Kenii Fazul wynajął duży dom w jednej z lepszych dzielnic Mombasy. Tam, za wysokim murem, przygotowano narzędzie śmierci: wyładowanego materiałami wybuchowymi Mitsubishi Pajero. 28 listopada samochód z pełną prędkością wjechał w hol Hotelu Paradise, do którego dopiero co dotarło 60 turystów z Izraela. Eksplozja zabiła 16 osób.

Bilans ofiar tego dnia mógł być znacznie wyższy. Parę minut wcześniej nad Mombasą dwie rakiety Strela 2 przemknęły tuż obok izraelskiego Boeinga 757. Na pokładzie było 264 ludzi. Pociski wystrzeliło z ręcznych wyrzutni dwóch terrorystów. Jednym z nich miał być Fazul. Jak twierdzą media z Izraela, napastnicy celowali dobrze. Boeinga uratował system obrony antyrakietowej, który jest montowany na niektórych z izraelskich liniowców.

Nieuchwytny

Po zamachu w Mombasie Fazul zniknął na cztery lata. Pojawił się dopiero w 2006 roku w Somalii. Służył wtedy jako szef wywiadu Unii Trybunałów Islamskich, która przez kilka miesięcy władała krajem. Był też łącznikiem między somalijskimi islamistami a siatką bin Ladena.

W 2007 roku Amerykanie przeprowadzili w Somalii serię ataków powietrznych. Ich celem było zlikwidowanie kilku wysokich rangą członków Al-Kaidy. Udało im się zabić Saleha Ali Saleha Nabhana, szefa wschodnioafrykańskiego oddziału organizacji. Fazul jednak wywinął się śmierci. Wkrótce w mieście Kismayo mianowano go na następcę Saleha. Ceremonii przyglądało się wielu bojowników al-Szebaab, fanatycznej somalijskiej partyzantki, która - według Unii Afrykańskiej - miała wielokrotnie korzystać z wiedzy i doświadczenia Komarańczyka.

Rok po amerykańskich bombardowaniach terrorysta ponownie miał szczęście. Udało mu się wyrwać z policyjnej obławy, gdy przebywał w kenijskim resorcie Mandali. - Odcięliśmy cały obszar i mieliśmy morskie i naziemne patrole, ale niestety, Fazul dostał wcześniej cynk i uciekł - powiedział Reutersowi detektyw zajmujący się sprawą. W pokoju dżihadysty znaleziono kilka podrobionych paszportów.

W lipcu 2010 roku al-Szebaab przeprowadziło swój pierwszy zagraniczny atak. Zamachowiec-samobójca wysadził się podczas finału piłkarskiego mundialu w jednej z restauracji w Kampali, stolicy Ugandy. Zginęło 79 osób. Organizacja natychmiast przyznała się do tego czynu. Jak twierdzą analitycy "Long War Journal", akcję zaplanował Fazul Abdullah Mohammed.

Droga, która doprowadziła zamkniętego w sobie mężczyznę z Komorów do śmierci pod Magadiszem, była kręta i spowita cieniem. Przez długi czas unikał sprawiedliwości. Ale ścieląc swoją ścieżkę trupami, w końcu musiał się potknąć.

Michał Staniul, Wirtualna Polska

Czytaj również blog autora: Blizny Świata!

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)