NATO wysłało sygnał Putinowi. "Nie oglądajmy się ciągle na Rosję"

Po czwartkowym szczycie NATO szef Sojuszu Jens Stoltenberg podkreślał, że jest to mocna manifestacja poparcia dla Ukrainy, ale też pokaz "gotowości do obrony wszystkich sojuszników Paktu Północnoatlantyckiego". - Jeszcze do niedawna obrona Polski przez Sojusz pozostawała jedynie w sferze deklaracji, dzisiaj nikt nie ma wątpliwości, że Zachód będzie nas bronić przed ewentualną rosyjską agresją - mówią nam eksperci, których zapytaliśmy o rezultaty spotkania w Brukseli.

NATO zapowiedziało na szczycie w Brukseli, że będzie nadal wzmacniać flankę wschodnią Sojuszu (Photo by NATO / Pool/Anadolu Agency via Getty Images)
NATO zapowiedziało na szczycie w Brukseli, że będzie nadal wzmacniać flankę wschodnią Sojuszu (Photo by NATO / Pool/Anadolu Agency via Getty Images)
Źródło zdjęć: © GETTY | Anadolu Agency
Sylwester Ruszkiewicz

Przypomnijmy, na szczycie NATO podjęto decyzję o wysłaniu do Bułgarii, Rumunii, na Słowację i Węgry grup bojowych Sojuszu Północnoatlantyckiego. Bataliony mają być utworzone na wzór tych już istniejących w Polsce i państwach bałtyckich w ramach wzmocnionej, wysuniętej obecności NATO.

To oznacza, że na wschodniej flance będzie osiem wielonarodowych grup: 140 tys. żołnierzy NATO, z czego 100 tys. stanowią żołnierze amerykańscy.

- Będziemy więc mieli osiem wielonarodowych grup bojowych NATO: od Morza Bałtyckiego po Morze Czarne - podkreślał Stoltenberg.

Wzmocniona będzie także flanka wschodnia. Chodzi o stałe bazy Sojuszu na terenie Polski. W tej sprawie jednak decyzja ma zapaść na szczycie NATO w czerwcu.

Sojusz zamierza też wspierać inne europejskie państwa zagrożone przez Rosję, w tym Gruzję oraz Bośnię i Hercegowinę. - Razem i we współpracy z Unią Europejską musimy im pomóc w zachowaniu suwerenności i wzmacnianiu odporności - mówił Jens Stoltenberg.

Jak przekazał prezydent Polski Andrzej Duda, "nie było ani jednego głosu" przeciw dalszemu zwiększeniu obecności NATO na flance wschodniej.

- Cytując prezydenta Andrzeja Dudę: nikt się nie sprzeciwia, żeby flanka wschodnia została wzmocniona. To był główny przekaz dotyczący naszego kraju. Co do szczegółów poczekajmy do soboty i wystąpienia amerykańskiego prezydenta Joe Bidena - mówi Wirtualnej Polsce gen. Mirosław Różański, dowódca generalny Rodzajów Sił Zbrojnych w latach 2015–16, prezes Fundacji Stratpoints.

W jego opinii konkretna decyzja dotyczyła wysłania grup bojowych Sojuszu do Bułgarii, Rumunii, na Słowację i Węgry.

- Wysłanie żołnierzy do tego ostatniego kraju może być sporym zaskoczeniem. Przecież jeszcze niedawno premier Viktor Orban mówił: żadnych instalacji wojskowych, żadnego angażowania się w kwestie wojny. A tu się okazuje, że nie oponuje w kwestii przysłania żołnierzy - mówi WP gen. Różański.

Zdaniem płk Andrzeja Kruczyńskiego, byłego oficera GROM-u, uczestnika działań specjalnych i misji zagranicznych, zapowiedź przysłania batalionów NATO do krajów europejskich i wzmocnienia wschodniej flanki będzie "straszakiem" dla Rosji.

- Będzie zapewne musiała przegrupować swoje wojska. Niewykluczone też, że zwiększy swoją obecność w obwodzie kaliningradzkim i na Białorusi. Może to odciążyć sytuację w Ukrainie. Pamiętajmy jednak, że do Polski nagle nie przyjadą tysiące żołnierzy NATO i USA. Zapewne zajmie to sporo czasu. Polska już dzisiaj musi przygotować odpowiednią infrastrukturę dla żołnierzy. Nie jest sztuką ich ściągnąć, trzeba przygotować im miejsce i możliwość do osiągnięcia gotowości bojowej w krótkim czasie - mówi WP płk Andrzej Kruczyński.

Pytany przez nas gen. Mirosław Różański o gwarancję bezpieczeństwa NATO dla Bośni i Hercegowiny oraz Gruzji mówi nam:

- To ciekawa zapowiedź. Nasuwa się jednak pytanie o możliwość realizacji. Jeżeli państwa Zachodu bronią się przed wsparciem dla Ukrainy - na zasadach, których oczekuje prezydent Wołodymyr Zełenski - to w jaki sposób mają zagwarantować bezpieczeństwo Bośni i Gruzji, które nie są członkami NATO? Deklaracja w tej sprawie wygląda bardziej na figurę leksykalną. Niemniej prawdą jest, że instruktorzy Sojuszu, w tym Polacy, byli w ośrodkach wojskowych na terenie Ukrainy od 2014 r. A deklaracje NATO w sprawie Bośni i Gruzji mogą zmierzać w podobnym kierunku. W kontekście obecnych czasów Sojusz powinien pokazywać jedność i siłę - mówi gen. Mirosław Różański.

"Nie bierzmy stanowiska Rosji pod uwagę"

Jego zdaniem najważniejszą konkluzją szczytu NATO powinien być przekaz skierowany w stronę Rosji.

- Najwyższy czas, żeby nie zastanawiać się ponad miarę, co powie Kreml i jak zareaguje. Od dawna retoryka Rosji przerzuca odpowiedzialność za sytuację w Ukrainie na NATO i Zachód. Ostatnie miesiące, a w szczególności tygodnie, pokazały, że nie należy traktować Władimira Putina i ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa jako wiarygodnych partnerów do rozmowy. Nie brałbym pod uwagę stanowiska Rosji w kontekście planów Sojuszu - mówi nam Różański.

- To, co obecnie się dzieje w Ukrainie, pokazuje, że ten rosyjski kolos, opisywany jako "druga armia na świecie", nie jest tym, kim go przedstawiano. Nie podkreślajmy ponad miarę tego, jak zareaguje Rosja. To my pokazujmy swój potencjał. Niech Putin zastanowi się kilka razy, gdyby chciał wykonać jakikolwiek krok w stronę Polski czy państw NATO. Niech wie, że ma do czynienia z gigantycznym potencjałem, jaki prezentuje Sojusz Północnoatlantycki. Suma możliwości militarnych Stanów Zjednoczonych, Turcji, Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch, Niemiec, Hiszpanii, a także włączając w to Polskę, to potencjał, z którym należy się liczyć - uważa gen. Mirosław Różański.

W podobnym tonie wypowiada się płk Andrzej Kruczyński, były oficer GROM.

- Jeżeli nowoczesna broń od USA bądź NATO trafi do kilku krajów europejskich, z siłą rażenia kilku tysięcy kilometrów, to dla Rosji będzie to ciężki orzech do zgryzienia. To jest gra o przyszłość, karty będą rozdawane na nowo. Sprawa dotyczy bezpieczeństwa Polski i całej Europy. Polska była, jest i będzie na pierwszej linii frontu. Dzisiaj Sojusz Północnoatlantycki nie zawaha się obronić naszego kraju, gdyby Rosja miała nas zaatakować. Ale gdybyśmy cofnęli się kilkanaście lat wstecz, to skończyłoby się zapewne na deklaracjach. Putin, atakując wolną Ukrainę, zjednoczył państwa Zachodu. Mamy w Polsce już ok. 10 tysięcy żołnierzy z USA, Kanady, Wielkiej Brytanii. A będzie ich więcej - puentuje płk Andrzej Kruczyński.

Wybrane dla Ciebie