Nasze babki lepiej radziły sobie ze stresem? Ekspert mówi, co się zmieniło i co z tym zrobić

Kiedyś wystarczyło wyjść z pracy, by zostawić za sobą przynajmniej część problemów. Dziś stres nosimy w kieszeni – razem z telefonem, mailami i aplikacjami. Czemu jesteśmy pokoleniem, które "ma wszystko", a mimo to ledwo daje radę, odpowiada prof. Bartłomiej Stańczykiewicz, psycholog z Uniwersytetu Medycznego im. Piastów Śląskich we Wrocławiu.

stresNasze babki lepiej radziły sobie ze stresem? Ekspert mówi, co się zmieniło i co z tym zrobić.
Źródło zdjęć: © Unsplash | Sigmund
Dorota Kuźnik

Dorota Kuźnik Wirtualna Polska: Kiedyś nie mówiło się o stresie, raczej o nerwach. Co się zmieniło, nazewnictwo czy my?

Prof. Barłomiej Stańczykiewicz, psycholog z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu: Stres był zawsze, ale zmieniły się czasy. Dziś stres jest uznawany za winowajcę wielu problemów, szczególnie związanych z nastrojem.

A jakoś się ten stres zmienił, wraz z tym, że zaczęliśmy go inaczej nazywać?

Skoro coś zaczęto nazywać, to siłą rzeczy poszedł za tym wniosek, że coś trzeba zacząć z tym robić. I to jest główna zmiana. Bo weźmy pod uwagę takie "wypalenie zawodowe". Zapytajmy kogoś z naszych dziadków, czy był wypalony zawodowo. Albo inny przykład - znęcanie się w szkole nad rówieśnikami. Dziś nazywamy to bullyingiem, kiedyś nikt szczególnie nie zwracał na to uwagi. Mówiło się, że "dzieci takie są", funkcjonowało określenie "kozioł ofiarny", choć to były dla niektórych skrajnie wyniszczające sytuacje. A więc "dorośliśmy" do tego, żeby reagować na negatywne zjawiska w naszym życiu i skończyć z ignorowaniem ich.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Rozmowy w Turcji. Zełenski przywitany przez Erdogana

Z drugiej strony, nasze babki nie miały czasu na "self-care", a jednak żyły. My mamy aplikacje do oddychania, a jesteśmy na skraju wyczerpania. Mamy narzędzia, których wcześniej nie było, a jednocześnie to nas starsze pokolenia traktują jako tych, którzy "sobie nie radzą".

To też kwestia czasów, które się zmieniły - naszego trybu i sposobu pracy. Kiedyś ludzie pracowali - załóżmy - od 7:00 do 15:00 i jak wyszli z pracy, to nie wracali do niej aż do następnego rana. Nikt się z nimi nie kontaktował, nie czytali maili po godzinach, nie dostawali żadnych wiadomości. Generalnie ten czas po pracy mieli po prostu dla siebie. Oczywiście, że mogli być zdenerwowani tym, co się działo w pracy, mogli się przejmować tym, co się będzie działo następnego dnia, ale to nie jest ta skala, co dzisiaj.

Dziś mówimy chociażby o multitaskerach, czyli osobach, które są praktycznie w jednym czasie w wielu zadaniach. I to jest dzisiejszy problem. Do tego dochodzi bombardowanie nas informacjami, także z zewnątrz, a to nie daje przestrzeni na zdrowy odpoczynek.

Kiedyś tego nie było. Był dziennik o 19.30, poranna gazeta i tyle. Jak chcieliśmy coś sprawdzić, sięgało się do encyklopedii, którą też w domu nie każdy miał. Dziś każdą informację, chociażby o ataku, zagrożeniu czy chorobie możemy sobie sprawdzić w kilka sekund. Stresowi jesteśmy poddawani zatem – w porównaniu do poprzednich pokoleń - niemal non stop. Tych aspektów, które wpłynęły na to, że dzisiaj – obiektywnie – bardziej się stresujemy, jest bardzo, bardzo dużo.

A co z predyspozycjami? W końcu są tacy, którzy niewstrząśnięci idą przez "ogień", ale i tacy, którzy rozsypują się po jednym mailu od szefa.

Oczywiście, predyspozycje mają znaczenie.

Da się nauczyć obojętności?

Wszystko zależy od tego, co tak naprawdę u danego człowieka się dzieje. Jeden jest w stanie łatwiej poradzić sobie z pewnymi rzeczami, inny do tego samego będzie potrzebował psychoterapii i wsparcia specjalisty. Mamy pewne predyspozycje genetyczne w kontekście osobowościowym czy tym, który ma związek z naszym temperamentem. Wiele zależy natomiast od tego, jakie mieliśmy dzieciństwo. Bowiem wiele schematów i przekonań o ludziach, świecie i sobie samych wcielamy w życie na bazie tego, czego doświadczyliśmy w wieku dziecięcym.

To rzutuje potem na to, jak odbieramy świat, i na to, w jaki sposób inni się z nami komunikują i co do nas mówią. Czasami jesteśmy w związku z tym bardziej wrażliwi na słowa, a czasami bardziej obojętni. Wiele zależy więc od środowiska, w jakim dorastaliśmy. Przecież są osoby, które kompletnie nie mają pewnych kompetencji, ale w ogóle się tym nie przejmują i są w stanie się odnaleźć w każdej sytuacji.

Można się uodpornić na zachowania, które wyprowadzają nas ze strefy komfortu?

To znowu jest kwestia tego, czy dana osoba w jakikolwiek sposób zechce pracować nad tym, bo to jest możliwe. W zakresie psychoterapii często pracujemy właśnie nad tego rodzaju przekonaniami, które rzutują na to, że dana osoba ma niskie poczucie własnej wartości w sobie, że postrzega siebie jako osobę niekompetentną, taką, która na przykład nigdy w życiu nic nie osiągnie, czy to, że postrzega siebie w sposób taki, któremu po prostu fakty przeczą. Więc odpowiadając - da się, ale to jest pewna praca nad sobą.

Czyli nie ma guzika, którym można się przywrócić do ustawień fabrycznych? Trochę żartuję oczywiście, ale jeśli weźmiemy pod lupę ludzi, którzy żyją od lat w permanentnym stresie, na przykład związanym z prowadzeniem własnej firmy czy chociażby z powodów rodzinnych, jedynym rozwiązaniem wydaje się symboliczne "rzucenie wszystkiego i wyprowadzka w Bieszczady".

Nawet jeśli ktoś przeżyje w życiu jakąś traumę, to z zasady powrót do normalności jest możliwy. To też oczywiście zależy od człowieka, od jego zasobów, które ma, ale – znowu – to jest praca. Nieważne czy mówimy o stresie zawodowym, dyskryminacji czy zawodzie miłosnym, rozstaniu, które bywają bagatelizowane, a przecież są emocjonalnie silnymi doświadczeniami, jednoznacznie związanymi z pewnego rodzaju stratą. Każdą taką sytuację trzeba po prostu przepracować. Ale wyprowadzka w Bieszczady raczej nie jest rozwiązaniem, a już z pewnością nie jest rozwiązaniem dla każdego. Są ludzie, którzy nie odpoczywają w samotności, a wręcz bardziej ich to stresuje. Więc nie jest to złoty środek.

Pamiętam z dzieciństwa, że nauczyciele często mówili - szczególnie przed egzaminami - o zjawisku "pozytywnego stresu". Słyszałam: żeby cię ten stres nie zjadł, tylko pozytywnie zmotywował. Coś takiego w ogóle istnieje?

Stres, który nie przekracza naszych zasobów, może być motywujący. Wyobraźmy sobie, że na jednej szali mamy element stresogenny, a na drugiej siebie ze swoimi zasobami: kompetencjami, pieniędzmi, ważnymi osobami, które mogą udzielić nam wsparcia itp. Pojawia się pytanie, po której stronie jest więcej, a po której jest mniej. Jeżeli ma się te zasoby, żeby sobie poradzić z tym czynnikiem stresogennym, no to oczywiście to może być bardziej motywujące w jakimś kontekście. Kiedy tych zasobów nie ma albo nie ma skąd wziąć, wtedy ten stres może nas pokonać.

Pytam, bo myślimy o stresie jako czymś złym i niepotrzebnym. Natomiast chyba nie powinniśmy. Wystarczy obejrzeć bajkę dla dzieci "W głowie się nie mieści" żeby zrozumieć, że każda emocja w naszym organizmie ma jakieś znaczenie i odgrywa w istocie ważną rolę. Po co więc jest stres?

W psychoterapii poznawczo-behawioralnej jednym z podstawowych elementów terapii jest edukacja pacjentów w zakresie emocji. Bo ludzie przychodzą i mówią: ja nie chcę odczuwać lęku. Nie chcę odczuwać strachu. Tymczasem gdybyśmy się nie bali pewnych rzeczy, wsadzalibyśmy ręce do wrzątku. Tak samo złość jest potrzebna, bo jeżeli na przykład ktoś nas oszuka i się zezłościmy, to jest to nasz zasób do tego, żeby sobie poradzić z tym elementem i nie zignorować sprawy, w której na przykład ktoś chciałby nas wykorzystać. To pewien element samoobrony.

Ze stresem jest tak samo. On może być też elementem motywującym, tylko pytanie, jak jest on duży, czy jest przewlekły i chroniczny, czy też nie. Często odczuwamy jakieś napięcie, jakiś lęk, mamy jakiś deadline i to wszystko bywa dla nas motywujące, napędzające, żeby sobie z tym poradzić, żeby znaleźć rozwiązanie. Przecież wiadomo, że jeżeli się ma egzamin na studiach i się odczuwa jakiś lęk przed nim, to między innymi dzięki temu się uczymy. To dotyczy zresztą przecież nie tylko pracy, ale też życia w ogóle. Natomiast jeżeli tego jest bardzo dużo, to wtedy to prosta droga do różnego rodzaju problemów.

Na przestrzeni wieków nasze ciała przystosowały się do różnych zmian, nasi przodkowie się wyprostowali, przeszliśmy różnego rodzaju transformacje. To, że stres ma wpływ bezpośredni na nasz organizm, a nie tylko na psychikę, naukowcy już zbadali. Czy ewoluujemy także w tej materii i nasze ciała będą z czasem w stanie przyjąć więcej pokładów bodźców stresowych, niż daliby radę przyjąć nasi dziadowie? Czy ten nasz próg odporności na różnego rodzaju emocje i bodźce przesunął się w którymś kierunku?

Zawsze w jakiś sposób będziemy się starać adaptować do warunków środowiska, które są wokół nas po to, żebyśmy mogli przeżyć. My się oczywiście będziemy w jakiś sposób do tego przyzwyczajać, ale czy poniesiemy tego koszty, czas pokaże. Na przykład jak bycie multitaskerem wpłynie na nasze funkcje poznawcze w wieku podeszłym, zaobserwujemy za kilka lat.

Czy są jakieś techniki, które mogą pomóc nam poradzić sobie z napięciem, które towarzyszy nam w ciągu całego dnia? Jakieś zimne prysznice, medytacje, aplikacje?

Techniki są i co więcej - są skuteczne. Przede wszystkim zawsze mamy przy sobie oddech. Metoda oddychania jest tutaj jedną z podstawowych technik, które mają pomóc w szczególności w sytuacjach stresowych. Głębokie oddychanie pozwala uspokoić emocje. Jest także szereg skutecznych, udokumentowanych naukowo działań, które pomagają przy depresji, lęku czy też na przykład w różnego rodzaju zaburzeniach traumatycznych.

Jest np. trening progresywnej relaksacji mięśniowej Jacobsona [technika relaksacyjna, która polega na napinaniu i rozluźnianiu różnych grup mięśni w określonej sekwencji - red.] czy trening autogenny Schultza [technika, której celem jest wprowadzenie ciała w stan głębokiego odprężenia za pomocą autosugestii, która wywołuje wrażenia podobne do medytacji czy hipnozy - red.]. Tylko one nazywają się treningiem nie bez kozery, a trening jest czymś, co trzeba robić regularnie przez jakiś okres, żeby to w ogóle przyniosło jakikolwiek efekt. Nawet świetna medytacja, ale przeprowadzona jednorazowo, niespecjalnie pomoże.

Podstawą jest chyba jednak zrobienie porządku w głowie?

Jedno z drugim idzie w parze.

Życie bez stresu chyba samo w sobie nie istnieje, prawda?

Każda osoba wcześniej czy później, w większym czy mniejszym stopniu jakiś element stresujący odbierze. Nie ma mocnych. Dobrze być na to gotowym.

Rozmawiała Dorota Kuźnik, dziennikarka Wirtualnej Polski

Napisz do mnie na dorota.kuznik@grupawp.pl

Wybrane dla Ciebie

"Niedopuszczalne". Norwegia wzywa ambasadora Rosji ws. Polski
"Niedopuszczalne". Norwegia wzywa ambasadora Rosji ws. Polski
Chciała sprzedać łóżko. Kobieta straciła 400 tys. złotych
Chciała sprzedać łóżko. Kobieta straciła 400 tys. złotych
Szwecja zdecydowała. Do Polski popłynie wsparcie
Szwecja zdecydowała. Do Polski popłynie wsparcie
Pierwszy taki test rakiety. Demonstracja współpracy USA i Japonii
Pierwszy taki test rakiety. Demonstracja współpracy USA i Japonii
Amerykańscy oficerowie zaskoczyli na manewrach Zapad-2025
Amerykańscy oficerowie zaskoczyli na manewrach Zapad-2025
Dogadali się z Chinami? Trump o porozumieniu ws. "pewnej firmy"
Dogadali się z Chinami? Trump o porozumieniu ws. "pewnej firmy"
Lato wróci do Polski w pełni. Upalnie i bez opadów
Lato wróci do Polski w pełni. Upalnie i bez opadów
Ponad 180 rodzin z Dolnego Śląska chce opuścić swoje domy
Ponad 180 rodzin z Dolnego Śląska chce opuścić swoje domy
"Oszust z Tindera" zatrzymany. Nawet prawnik nie wie dlaczego
"Oszust z Tindera" zatrzymany. Nawet prawnik nie wie dlaczego
Starcie o KRS. Żurek usuwa prezesów sądów mimo sprzeciwu kolegiów
Starcie o KRS. Żurek usuwa prezesów sądów mimo sprzeciwu kolegiów
Sygnał ostrzegawczy dla Trumpa. Nowy sondaż pokazał niezadowolenie grupy wyborców
Sygnał ostrzegawczy dla Trumpa. Nowy sondaż pokazał niezadowolenie grupy wyborców
MSZ zrelacjonuje prezydentowi spotkanie. "Bardzo konkretne"
MSZ zrelacjonuje prezydentowi spotkanie. "Bardzo konkretne"