"Nasz Dziennik": Co naprawdę widzieli archeolodzy pod Smoleńskiem
"Nasz Dziennik" publikuje w całości raport będący efektem dwutygodniowej pracy pod Smoleńskiem grupy archeologów, którzy badali teren katastrofy samolotu TU-154M. Diagnoza archeologów dot. m.in. pochodzenia osmoleń na szczątkach. Prokuratura ordynuje ostrożność w ocenie wydarzeń na podstawie dokumentu. Archeolodzy zwracają uwagę na konsekwencje działań Rosjan po wydarzeniach z 10 kwietnia.
Badacze przyznają w raporcie, że mieli "mocno ograniczone" możliwości zastosowania metod geofizycznych w badaniu terenu katastrofy. Powodem były zmiany w warstwach powierzchniowych podejmowanych przez Rosjan bezpośrednio po katastrofie.
Pracę utrudniały między innymi ślady intensywnych prac ziemnych w postaci nitki betonowej drogi dojazdowej ciągniętej od wrakowiska i przesunięcia dużych mas ziemi.
W ocenie archeologów duży promień rozrzutu i fragmentacji maszyny to efekt prac między innymi ciężkiego sprzętu gąsienicowego na miejscu katastrofy. Te same czynności miały ich zdaniem wpływ na znaczący sposób rozdrobnienia przedmiotów i stan ich zachowania.
Ciężki sprzęt rozjeżdżał elementy lub wpychał je głęboko w ziemię.
Autorzy materiału, pracujący pod kierunkiem prof. Andrzeja Buki, szefa Instytutu Archeologii i Etnologii PAN, diagnozują, skąd wzięły się osmalenia na znalezionych szczątkach: powstały w wyniku zasysania fragmentów konstrukcji samolotu przez gorące wirniki turbin łopatek pracujących silników.
Diagnoza archeologów jest pesymistyczna - konkluduje gazeta. Pierwotny układ powierzchni terenu i układ szczątków samolotu mógł się zachować jedynie pod betonowymi płytami i usypaną warstwą żwiru.
Prokuratura zastrzega, że to zaledwie jeden z materiałów włączonych w sposób procesowy do akt śledztwa smoleńskiego, na podstawie którego nie można formułować rozstrzygających wniosków. I ordynuje ostrożność w ocenie.
Omawiany dokument nosi nazwę "Prospekcja terenowa miejsca katastrofy Tu-154M pod Smoleńskiem z użyciem metod stosowanych w archeologii".
Dokument jest dołączony do prokuratorskich akt. Ekipa specjalistów - byli wśród nich także geodeci oraz patolog i technik kryminalny - przeszukiwała półtorahektarowy teren w dniach od 13 do 27 października 2010 roku.