Nastoletnie towarem w internecie
Typowy internetowy portal społecznościowy dla młodzieży, a w nim wpis: Magda - twierdzi, że ma lat 14. Podaje swój numer Gadu-Gadu, adres e-mail, numer komórki. Jest też kilka słów o niej: "Hejka, normalnie kocham imprezować! Przyjmę zaproszenie na balangę." Magda marzy, żeby zostać modelką. Do tego dodaje bogatą galerię zdjęć. Na nich dziewczyna z ostrym makijażem w skąpej bluzeczce, spódniczce mini i butach w szpic przyjmuje odważne pozy. "Jeśli ci się podobam - wpisz się" - zachęca na końcu.
21.04.2008 | aktual.: 21.04.2008 12:29
O czym piszemy? Otóż chodzi o najmodniejszą ostatnio zabawę dziewcząt i chłopców. Uczniowie masowo szturmują portale społecznościowe. Chcą zaistnieć, poszerzyć grono znajomych, wziąć udział w rankingach oceniających atrakcyjność. Fundują sobie drugie życie. Niektórzy próbują osiągnąć cel zamieszczając w internecie właśnie prowokujące fotografie. Dziewczyny i chłopcy demonstrują śmiałe pozy. Nie brakuje też dwuznacznych komentarzy. Wśród wielu zdjęć osób pełnoletnich, bez trudu można natknąć się na gimnazjalistów oraz uczniów szkół podstawowych.
Nikt im nie broni czatować, czy zaistnieć w internecie. Niestety w wielu przypadkach nie wiedzą jak się zachować. Zrobiliśmy nawet eksperyment. Zalogowaliśmy się na jednym z portali i okazało się, że dzieci bez żadnego problemu podają numery telefonów i adresy nieznanym osobom. Należałoby więc zadać sobie pytanie, gdzie są rodzice tych uczniów? - zastanawia się Jakub Śpiewak, prezes Fundacji KidProtect, która od lat zajmuje się sprawami związanymi z bezpieczeństwem w internecie.
Ku naszemu przerażeniu najmłodsze dzieci informują obcych, że rodziców nie ma w domu. Opowiadają jaki samochód stoi w garażu, ile tata zarabia - opowiada nadkomisarz Zbigniew Urbański z Komendy Głównej Policji w Warszawie. Strach pomyśleć, kto może wykorzystać takie informacje.
Wirtualne targowisko próżności zainteresowało już pedagogów. Niektóre nastolatki dokonują na naszych oczach swoistego ekshibicjonizmu - komentuje dr hab. Katarzyna Krasoń, dyrektor Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Śląskiego. Dzieci nie zdają sobie sprawy, że mogą wpaść w poważne tarapaty. Rodzice powinni im wyjaśnić, co może się zdarzyć - dodaje Maciej Osuch, społeczny rzecznik praw ucznia.
Internetowy profil ze zdjęciem i własnym życiorysem - to marzenie wielu nastolatków. Fotografię można zrobić samemu, patrząc w lustro, lub zlecić zadanie koleżance. Potem wystarczy wymyślić hasło i gotowe. Po paru tygodniach na stronie pojawiają się setki komentarzy i zaproszeń na imprezy. Wiele z tych fotografii można ściągnąć na telefon komórkowy, a są ich tysiące.
Swoje wdzięki reklamują uczennice wielu miast w Polsce. Robią "całuśne dzióbki", uśmiechają się, leżąc na podłodze albo na kanapie. Mimo że większość nie robi niczego nagannego, są przypadki kiedy zachowanie uczniów budzi niepokój.
Dziwię się, że mimo dwuznacznych wpisów i komentarzy, dziewczyny nie wycofują swoich zdjęć z portalu - zastanawia się Maciej Osuch, społeczny rzecznik praw ucznia.
Dziewczyny same siebie traktują jak towar. Nic dziwnego, że potem chłopcy wpadają na pomysł, żeby sfilmować w przebieralni przypadkową dziewczynkę i tragedia gotowa - mówi dr hab. Katarzyna Krasoń, dyrektora Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Śląskiego.
Wizerunek nastolatki w internecie uzupełnia formularz. Dziewczyny podają w nim m.in. wzrost, kolor oczu, włosów, wykształcenie, określają pociąg do używek, informują o zainteresowaniach, opisują swoje cechy charakteru.
"Agresywna, bezczelna, bezwzględna, całuśna, ciepła, czarująca, delikatna, kochająca, litościwa, słodziutka, towarzyska, troskliwa, śmiała" - napisała gimnazjalistka z Małopolski. Zdaniem dr Krasoń, takie wpisy świadczą tylko o niedojrzałości.
Od takich dziewczyn można wyciągnąć niemal każdą informację. - Bez żadnego problemu podają numery telefonów i adresy, nie wiedząc kto siedzi po drugiej stronie. Precyzyjnie określają, czym zajmują się rodzice - opowiada Paweł Śpiewak z Fundacji KidProtect.
Może się jednak zdarzyć, że profil internetowy ucznia, wcale nie jest jego dziełem. Uczeń pada ofiarą kolegów z klasy, którzy pod jego imieniem i nazwiskiem umieszczają dla żartu lub z zemsty np. pornograficzną fotkę ściągniętą z sieci. Wtedy winnych szukają policjanci. To samo spotkało już wielu nauczycieli.
Rodzice kupują komputer, stawiają na biurku i przestają się interesować tym, co się dalej dzieje. Nie możemy odpowiadać za rodziców, możemy jednak znaleźć dzieciaki, które złamały prawo. One nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że dla nas jest to dziecinnie proste. Współpracujemy ze wszystkimi portalami społecznościowymi. Dzięki temu udaje się nam wykryć 90% sprawców - tłumaczy nadkomisarz Zbigniew Urbański z Komendy Głównej Policji w Warszawie.
Policja reaguje, kiedy dochodzi m.in. do zniesławienia lub znieważenia. Z badań Fundacji KidProtect wynika, że dzieci spędzają przed komputerem 75% czasu wolnego, a większość rodziców nie znajduje nawet chwili, żeby im zaglądnąć przez ramię. Kiedy chcemy rozmawiać z rodzicami na ten temat w szkołach, jest spory kłopot, żeby w ogóle zechcieli przyjść. Nauczyciele muszą się uciekać do podstępów. Często organizują spotkania pod pretekstem wywiadówki, bo inaczej nikt nie nie jest zainteresowany. Jeśli już uda się ich zebrać, wtedy szeroko otwierają oczy, tłumacząc, że nie byli świadomi - opowiada Paweł Śpiewak. Wielu rodziców nie ma pojęcia jak funkcjonuje internet - mówi Krystyna Wajdzik, dyrektorka Gimnazjum nr 5 w Katowicach. Jest na to rada. Z dzieckiem trzeba rozmawiać, zapytać, co robi, poprosić, żeby pokazało, co fajnego znalazło w sieci. To bardzo dobry sposób - mówi Śpiewak. Trzeba pamiętać, że problemu nie rozwiążą programy blokujące podejrzane serwisy, które swego czasu forsował Roman Giertych,
ponieważ są to legalne portale o prostych nazwach i z regulaminem - dodaje.
Przedstawiciele portali twierdzą, że robią, co w ich mocy, żeby ze stron znikały naganne treści. Z naszego portalu korzysta ponad sześć milionów osób. Każde złamanie regulaminu karzemy zablokowaniem konta. Często o łamaniu regulaminu donoszą nam użytkownicy - mówi Rafał Agnieszczak z portalu "Fotka".
W portalu "Epuls" jest zalogowanych dwa i pół miliona osób. Usuwana jest każda fotografia, która nosi znamiona naruszenia kodeksu karnego - zapewnia Wolfgang Laskowski z "Epulsa".
Dobrze byłoby, żeby rodzice zaczęli uświadamiać pociechy, że istnieje coś takiego jak "netykieta", czyli internetowy savoir-vivre. Można byłoby uczyć tego na lekcjach informatyki - dodaje Maciej Osuch.
Jak ustrzec się niebezpiecznych sytuacji
Rady dla rodziców:
- ustaw komputer w miejscu dostępnym dla wszystkich
- nie karz dziecka, kiedy powie, że stało się coś złego
- rozmawiaj, poproś, żeby córka/syn pokazali ci, co ich interesuje w internecie
- w razie problemów szukaj pomocy u specjalistów
Rady dla uczniów:
- chroń swoją anonimowość (nie opowiadaj gdzie mieszkasz, nie udostępniaj danych osobowych), pamiętaj, że nie wiesz kto siedzi po drugiej stronie
- jeśli ktoś proponuje Ci spotkanie, jak najszybciej powiadom rodziców lub opiekunów
- spotykaj się tylko w miejscach publicznych, najlepiej na ulicy
- jeżeli masz jakieś kłopoty: powiedz rodzicom, powiadomcie wspólnie administratora portalu, zajrzyjcie również na stronę www.kidprotect.pl
Katarzyna Piotrowiak