Narodowa kwarantanna. Socjolog o tym, dlaczego tym razem Polacy nie uwierzą rządowi
Część Polaków uznaje, że zagrożenie epidemią jest wyolbrzymione. Zaufanie do polityków podkopały wcześniejsze komunikaty o pokonaniu epidemii - uważa socjolog dr Paweł Marczewski. Tak tłumaczy opór przed zaakceptowaniem zasad narodowej kwarantanny.
19.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 22:26
- Widać, że obawy przed koronawirusem są bardzo nierównomiernie rozłożone. Z danych zebranych przez CBOS wynika, że za poważne zagrożenie uważają go przede wszystkim osoby starsze, a ponad połowa młodych w wieku 18-24 lata sądzi, że jest zagrożeniem wyolbrzymionym - komentuje w rozmowie z WP Paweł Marczewski socjolog z Fundacji im. Stefana Batorego.
Jest autorem badań o wpływie zaufania do rządu na zachowania Polaków podczas pandemii. Zapytaliśmy go, czy rząd może liczyć na poparcie obywateli w związku z ogłoszeniem narodowej kwarantanny. O tym, że będzie z tym ciężko, świadczy kilka tysięcy emocjonalnych komentarzy, jakie pojawiły się pod postem premiera Mateusza Morawieckiego na Facebooku.
- Niespójność działań i komunikatów oraz sprzeczne sygnały od różnych członków rządu podkopują i tak już wątłe zaufanie do rządzących. Pojawia się przekonanie, że rząd nie panuje nad sytuacją. Trudno już stwierdzić, czy epidemia nadal jest groźna, czy też już prawie pokonana - mówi dalej dr Marczewski.
- Część osób będzie stosować się do obostrzeń bardzo ściśle w przekonaniu, że jeśli chodzi o skuteczną ochronę zdrowia, to jesteśmy zdani w dużej mierze na siebie. Wielu będzie negować powagę zagrożenia. Chaos w zarządzaniu kryzysem zdrowotnym poważnie utrudnia współdziałanie całego społeczeństwa w walce z wirusem - ocenia naukowiec.
Premier o koronawirusie. "Sytuacja jest bardzo groźna"
Przypomnijmy, że minister zdrowia tłumaczył wprowadzenie narodowej kwarantanny, powołując się na złą sytuację w krajach ościennych, ryzyko wzrostu zachorowań w spodziewanej trzeciej fali, dużą liczbę ofiar epidemii w Polsce. Wiceminister Waldemar Kraska w rozmowie z Radiem Plus oszacował, że grozi nam nawet 50 tys. zachorowań dziennie.
- Sytuacja jest bardzo groźna (...) nie chcemy ryzykować bardzo wysokiej trzeciej fali - powiedział w wywiadzie dla WP Mateusz Morawiecki. Powołał się na "wewnętrzne dane" rządu i opinie lekarzy, z którymi rozmawiał.
Taka zmiana tonu wypowiedzi premiera zaskakuje. Niespełna trzy tygodnie temu komentował na Facebooku: "Wygrywamy z epidemią! Do czasu otrzymania szczepionki stosujmy to, co po prostu działa".
Od tego czasu oficjalnie publikowane dane o zachorowaniach nawet się poprawiły. Jak informowaliśmy w WP, obecny poziom zakażeń jest bliski progu wprowadzenia tzw. żółtej strefy (obowiązywała w październiku). Mało tego - 18 grudnia całe województwo małopolskie zaczęło spełniać kryteria strefy zielonej. Paradoksalnie to właśnie biznes turystyczny pod Tatrami ucierpi najbardziej na zamknięciu hoteli i stoków narciarskich w ferie.
Możliwe, że na opinie polityków mogły wpłynąć relacje ze Stanów Zjednoczonych. Po rodzinnym Święcie Dziękczynienia (26 listopada) odnotowywane są tam rekordy dziennych zachorowań przekraczające 250 tys. infekcji koronawirusem.
Strach przed wirusem działał dobrze w marcu i kwietniu
Według dr. Marczewskiego politycy komunikują grozę trzeciej fali epidemii, bo strach przed nią sprzyja dostosowaniu się do obostrzeń sanitarnych. Taki mechanizm zadziałał skutecznie w pierwszych miesiącach epidemii.
- Niski poziom zaufania do instytucji publicznych był przydatny, gdy chodziło o zalecenia negatywne - czego nie robić. Większość Polaków uważała sytuację za bardzo poważną i nie miała zaufania, że kraj jest dobrze przygotowany, by poradzić sobie z kryzysem zdrowotnym, dlatego była gotowa stosować się do obostrzeń - mówi dr Marczewski.
- Brak zaufania do rządu zawodzi, gdy chodzi o działania pozytywne i wymagające współpracy obywateli, jak np. narodowa akcja szczepień. Przeciętny Kowalski stwierdza wówczas, że "rząd coś kręci" - dodaje rozmówca.
- Z tego powodu jestem sceptyczny wobec udziału polityków w planowanej kampanii na temat szczepień. Akcja, w której zobaczylibyśmy szczepienia liderów, byłaby łatwa do skrytykowania. Pojawiłyby się komentarze, że politycy przepychają się na przód kolejki, a koronasceptycy ukuliby teorię, że to nie jest prawdziwa szczepionka - podsumowuje.
Jak wynika z międzynarodowych badań zrealizowanych przez grupę YouGov, na 26 krajów Polska lokuje się najniżej spośród badanych, gdy chodzi o zaufanie do mediów, przedstawicieli rządu, specjalistów opieki zdrowotnej. Polacy jako jedyni za najcenniejsze źródło informacji o COVID-19 uważają najbliższy krąg rodziny i znajomych.