PolskaNapad, którego nie było

Napad, którego nie było

"Głos Wielkopolski" podaje: żołnierz z
jednostki w Giżycku, któremu za zbyt późny powrót do jednostki z
przepustki groziła nagana lub upomnienie, w nietypowy sposób
postanowił usprawiedliwić swoje spóźnienie: zgłosił się na
komisariat i zeznał, że został napadnięty.

25.05.2006 | aktual.: 25.05.2006 01:36

Na posterunku policji w Kole żołnierz złożył zeznania 7 marca. Opowiedział wówczas policjantom, że dzień wcześniej, na stacji kolejowej w Kutnie, został napadnięty przez sześć osób. Nie pamiętał twarzy napastników. Z jego zeznań wynikało jednak, że jeden z nich miał na twarzy bliznę, a inny długie włosy. Wszyscy ubrani byli w czapki i rękawiczki.

Żołnierz twierdził także, że w trakcie napadu uderzono go nożem w brzuch. W czasie fikcyjnego rozboju miał stracić książeczkę wojskową i 50 zł - informuje dziennik.

Tłumaczył policjantom, że bez pieniędzy i dokumentów, nie mógł kontynuować podróży, dlatego też nie dotarł na czas do jednostki do Giżycka.

Policjanci początkowo chcieli wyjaśniać okoliczności rozboju. Szybko jednak okazało się, że żołnierz zmienia zeznania i nie pamięta dokładnie topografii terenu, na którym rzekomo został napadnięty. Przyciśnięty przez funkcjonariuszy, przyznał się, że wszystko wymyślił.

Za składanie fałszywych zeznań żołnierz dostanie znacznie cięższą karę niż za spóźnienie - konkluduje "Głos Wielkopolski". Mężczyźnie grozi do trzech lat więzienia. Sprawę nadzoruje Wojskowa Prokuratura Garnizonowa w Poznaniu. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)