Naoczny świadek katastrofy rosyjskiego Tu‑154: samolot szybko opadał ku wodzie
Naoczny świadek katastrofy rosyjskiego samolotu Tu-154, który w niedzielę wkrótce po starcie z lotniska w Soczi spadł do Morza Czarnego, twierdzi, że maszyna zamiast nabierać wysokości szybko obniżała lot i zbliżała się do wody, jakby miała na niej lądować. Katastrofę opisał funkcjonariusz służby ochrony pogranicza Federalnej Służby Bezpieczeństwa, który w momencie katastrofy Tu-154 znajdował się na kutrze na morzu w rejonie Soczi. Przytoczył go we wtorek rosyjski dziennik "Kommiersant".
27.12.2016 | aktual.: 27.12.2016 21:04
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Agencja Life pisze, że znana jest treść ostatnich rozmów pilotów w kabinie Tu-154. Jeden z członków załogi miał krzyknąć: "Lotki, k...a!”. Inny stwierdził: "Dowódco, spadamy!". To może oznaczać, że przyczyną awarii były wadliwe lotki na skrzydłach.
Świadek katastrofy powiedział, że pozycja samolotu w powietrzu "wydała mu się dziwna, gdyż Tu-154 leciał z niewielką prędkością z dziobem znajdującym się nienaturalnie wysoko". - Po chwili samolot zaczepił o wodę ogonem, który odpadł, runął do morza i szybko zatonął - stwierdził.
Błąd pilotów
Zdaniem ekspertów, do takiej sekwencji zdarzeń, które opisał pogranicznik, mogło doprowadzić od razu kilka czynników w taki czy inny sposób związanych z działaniami załogi samolotu, a konkretnie błąd pilotów, którzy próbowali zbyt energicznie podnieść maszynę - pisze "Kommiersant".
Do katastrofy w Soczi mogły się też przyczynić czynniki techniczne, na przykład nadmierne obciążenie samolotu - zaznacza gazeta.
Źródło, na które powołuje się "Kommiersant", uważa, że ostatecznie z tzw. wersji terrorystycznej śledztwo może zrezygnować dopiero po starannym odczycie zapisów rejestratorów parametrów lotu, a także zbadaniu ciał ofiar i szczątków samolotu Tu-154.
Analiza danych czarnej skrzynki rosyjskiego wojskowego samolotu pasażerskiego Tu-154, który w sobotę runął do Morza Czarnego tuż po starcie z Soczi, pozwala na zawężenie kręgu domniemanych przyczyn katastrofy - oświadczyło ministerstwo obrony Rosji.
"W Centralnym Instytucie Naukowo-Badawczym Wojskowych Sił Powietrznych trwa rozszyfrowywanie nośnika magnetycznego dostarczonego z Soczi pokładowego rejestratora Tu-154. Wstępna analiza danych z rejestratora pokładowego pozwala na zawężenie kręgu domniemanych przyczyn katastrofy samolotu. Ostateczne wnioski w sprawie przyczyn wypadku zostaną sformułowane przez komisję państwową po zbadaniu wszystkich możliwych czynników" - głosi komunikat resortu obrony.
Jedna z czarnych skrzynek została wcześniej we wtorek znaleziona i przewieziona do Moskwy, a poszukiwania dwóch pozostałych trwają. W wtorek zlokalizowano łącznie 20 fragmentów samolotu, w tym podwozie oraz części dwóch silników i skrzydła.
Nie wykryto śladów materiałów wybuchowych
"Na fragmentach Tu-154 i wydobytych z wody ciałach ofiar katastrofy jak dotąd nie wykryto śladów materiałów wybuchowych, a także uszkodzeń, które by świadczyły o działaniach z zewnątrz" - twierdzą źródła cytowane przez rosyjskie media.
"Wersja aktu terroru nie znajduje obecnie potwierdzenia" - twierdzi jedno z dobrze poinformowanych źródeł. Inne z kolei tłumaczy brak sygnału SOS tym, że piloci znajdowali się w sytuacji stresowej.
"W sytuacji krytycznej próbowali się ratować. To były sekundy. Zrozumiałe, że nie mieli głowy, żeby nadać sygnał" - powiedział rozmówca agencji Interfax.
Samolot Tu-154 wyruszył z Moskwy, w Soczi miał międzylądowanie w celu uzupełnienia paliwa. Leciał do bazy lotniczej Hmejmim w Syrii, wojskowej części lotniska w Latakii, gdzie 64 członków słynnego Chóru Aleksandrowa miało dać noworoczny koncert. Na pokładzie znajdowały się 92 osoby: 84 pasażerów i ośmiu członków załogi. Zginęli wszyscy.