"Należało krzyczeć, wjechać ciężarówkami na płytę lotniska"
Jeśli mielibyśmy do czynienia z profesjonalnymi ludźmi, którzy kierowali lotniskiem w Smoleńsku, to powinni oni odesłać samolot. Jeśli stan lotniska i stan pogody był taki, że nie pozwalał na lądowanie, należało krzyczeć, wołać, zatrzymać, wjechać ciężarówkami na to lotnisko i pokazać pilotom, że nie można tam lądować - mówił w "Kontrwywiadzie RMF FM" były wiceszef BBN i kandydat PiS na prezydenta Łodzi Witold Waszczykowski.
24.09.2010 | aktual.: 24.09.2010 10:53
- Państwo polskie od kilku lat było w stałym konflikcie z prezydentem. Próbowano odebrać mu prerogatywy, próbowano ograniczyć jego funkcje. Pamiętam jak - m.in. minister Tomasz Arabski - mówił, że nie przydzieli prezydentowi samolotu, bo jego wizyty są prywatne i nieoficjalne - mówił Waszczykowski.
Jak podkreślał, ta atmosfera i niechlujstwo z nią związane mogło wytworzyć taką sytuację, że ludzie którzy odpowiadali za ochronę prezydenta uważali, że ta wizyta w Smoleńsku, która była wizytą państwową prezydenta, została zakwalifikowana jako wizyta nieoficjalna.
Waszczykowski dodał, że gdyby wizytę Lecha Kaczyńskiego uznano za oficjalną, poza ochroną osobistą prezydenta na pokładzie samolotu, rozpostarto by także ochronę nad samolotem, lotniskiem, całą trasą, nad alternatywnymi środkami przejazdu. Byłyby być może przygotowane alternatywne lotniska, alternatywne kolumny transportu. - To wszystko powinno być zagwarantowane na tak doniosłą wizytę, taką uroczystość, kiedy samolotem leciało tylu oficjeli polskich - podkreślał Witold Waszczykowski.
Według byłego wiceszefa BBN, winy za katastrofę nie ponoszą wyłącznie piloci i pogoda. - Już dzisiaj wiemy, że były poważne problemy ze strony lotniska smoleńskiego. To lotnisko było w katastrofalnym stanie technicznym i zachowanie wieży kontrolnej pozostawiało wiele do życzenia - mówił Waszczykowski. - Jeśli mielibyśmy do czynienia z profesjonalnymi ludźmi, którzy kierowali tym lotniskiem, to powinni oni odesłać samolot na inne lotnisko. Jeśli stan lotniska i stan pogody był taki, że nie pozwalał na lądowanie, należało krzyczeć, wołać, zatrzymać, wjechać ciężarówkami na to lotnisko i pokazać pilotom, że nie można tam lądować - dodał.
Zapytany o swoje wcześniejsze słowa na temat katastrofy: "Politycy partii rządzącej pozbyli się wroga", Waszczykowski odpowiada, że nie oznaczają one celowego działania. - Myśl o zamachu na razie jest mi obca, ale rozumiem, że prokuratura oraz wszyscy, którzy badają, śledzą, tego nie wykluczają. Oczywiście teoretycznie jest to w dalszym ciągu rozpatrywane - powiedział.
Waszczykowski podkreślił, że jego zdaniem polityczną odpowiedzialność za tę katastrofę powinni ponieść ludzie odpowiedzialni bezpośrednio za organizację lotu czyli minister Bogdan Klich i minister w kancelarii premiera Tomasz Arabski.