Naleśniki to dobry interes
Udał się program "Pierwsza praca" -
informuje Najwyższa Izba Kontroli. Wśród młodych ludzi
najpopularniejsze są staże, bo można po nich dostać etat.
Najodważniejsi decydują się na założenie własnej firmy - podaje
"Super Express".
18.08.2004 07:00
Robert Żmuda-Trzebiatowski (28 l.), absolwent filologii węgierskiej, zaryzykował. Wziął 40 tys. zł preferencyjnej pożyczki z Banku Gospodarstwa Krajowego. Założył bar naleśnikowy w piwnicy przy warszawskim Nowym Świecie. Początek był skromny - cztery stoliki i ogródek piwny. Teraz przymierza się do otwarcia eleganckiej restauracji - pisze dziennik.
Po powrocie z Budapesztu nigdzie nie mogłem znaleźć pracy - opowiada. Zarejestrowałem się jako bezrobotny i wziąłem pożyczkę z BGK. Znalazłem lokal i dwóch żyrantów. Zatrudniłem kucharkę. Nadal tłumaczę teksty literackie, ale z tego nie da się wyżyć - wzdycha.
Dzięki preferencyjnym pożyczkom dla absolwentów powstał w Gdańsku sklep z grami komputerowymi, pensjonat w Głogówku, sklep pożarniczy i kawiarnia w Toruniu, hurtownia artykułów fryzjerskich i klub muzyczny "Wiki" w Warszawie. Jest też gabinet terapii psychologicznej w Dusznikach Zdroju oraz kliniki dla małych zwierząt w Piastowie i we Wrocławiu - podaje "Super Express".
NIK szacuje, że w latach 2002-2003 bank utworzył 539 miejsc pracy dla absolwentów. To mało. Pieniędzy wystarczy bowiem na pożyczki dla 15 tys. osób. Połowa wniosków jest rozpatrywana pozytywnie. Wystarczy jeden żyrant z dobrymi zarobkami i dobry biznesplan. Mimo to chętnych nie ma zbyt wielu - podkreśla gazeta. Młodzi ludzie chcą "zaczepić" się na etacie - mówi Zbigniew Koniarski (59 l.) z BGK. Boją się otwierać własną firmę. Nawet absolwenci Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie nie są do tego przygotowani. Dlatego z programu "Pierwsza praca" głównie finansowane są staże - zaznacza "Super Express". (PAP)