Nałęcz: od dawna liczyłem na takie zachowanie Kwiatkowskiego
Na takie zachowanie pana prezesa Roberta
Kwiatkowskiego liczyłem już od dobrych dziesięciu miesięcy -
powiedział szef sejmowej komisji śledczej Tomasz
Nałęcz (UP), komentując decyzję Kwiatkowskiego o rezygnacji z
ubiegania się po raz kolejny o stanowisko prezesa TVP.
10.01.2004 | aktual.: 10.01.2004 18:16
Kwiatkowski miał w sobotę odpowiadać na pytania Rady Nadzorczej TVP. Zjawił się przed Radą, jak zaplanowano o godz. 14.00, ale po to, by poinformować, że rezygnuje z dalszego uczestnictwa w konkursie.
Komisja śledcza apelowała
"W wyniku oskarżenia Lwa Rywina, który 22 lipca 2002 r. powiedział Leszkowi Millerowi i Adamowi Michnikowi, że to Robert Kwiatkowski posłał go z propozycją łapówkarską do Agory, komisja śledcza jednomyślnie na początku lutego ubiegłego roku zwróciła się z apelem do prezesa Kwiatkowskiego, żeby zawiesił pełnienie obowiązków prezesa telewizji publicznej do czasu wyjaśnienia tej sprawy" - przypomniał Nałęcz.
Kwiatkowski nie tylko nie zawiesił swojego urzędowania - dodał - ale uważał, że może stanąć do nowego konkursu. Zdaniem Nałęcza, jeśli dziś Kwiatkowski realizuje apel komisji śledczej sprzed dziesięciu miesięcy, to on może jedynie wyrazić satysfakcję.
Szef komisji śledczej powiedział, że martwi go tylko to, iż "prezes Kwiatkowski wraz z tą rezygnacją kieruje zarzuty pod adresem komisji śledczej". Według niego jest "bardzo zastanawiające i przykre", że Kwiatkowski "nie kieruje wszystkich zarzutów i swojej agresji pod adresem człowieka, który jest źródłem jego nieszczęścia, czyli (pod adresem - PAP) Lwa Rywina".
Źródło nieszczęścia Kwiatkowskiego
"O Lwie Rywinie wyraża się bez agresji i nienapastliwie. Natomiast z agresją i napastliwie mówi o komisji śledczej, chcącej doprowadzić do ukarania Rywina, który jest źródłem nieszczęścia prezesa Kwiatkowskiego. Ta niekonsekwencja postępowania prezesa jest charakterystyczna i niesympatyczna" - powiedział Nałęcz.
W piątek PAP otrzymała list otwarty Kwiatkowskiego do komisji śledczej zatytułowany "Pro memoria". Prezes TVP napisał w nim m.in., że wielokrotnie zastanawiał się, dlaczego został "uwikłany w sprawę Rywina będąc człowiekiem niewinnym".
Kwiatkowski uznał, że komisja śledcza nie ustaliła żadnych faktów dotyczących jego związków z korupcyjną propozycją i po raz kolejny oświadczył, że nie miał z tą propozycją nic wspólnego. "Znając logikę i kolejność wydarzeń mogę stwierdzić, że nie ma żadnych dowodów, że byłem w jakiejkolwiek grupie" - oświadczył w liście.
Wydali publiczny wyrok
Według Kwiatkowskiego Nałęcz oraz członkowie komisji śledczej Jan Rokita (PO) i Zbigniew Ziobro (PiS) wydali na niego publiczny wyrok już wiele miesięcy temu "bez oparcia w materiale zebranym przez komisję". "Dzisiaj muszą oni bronić swoich tez w obawie przed kompromitacją. Nie są w stanie ocenić bezstronnie zebranego materiału" - uważa prezes TVP.
Kwiatkowski podkreślił w swoim liście, że przeprowadził Telewizję Polską "przez wiele trudnych lat, dokonał głębokiej reformy wewnętrznej, wytrzymał atak mediów komercyjnych i utrzymał silną pozycję telewizji wewnętrznej". Napisał, że nowelizacja ustawy o radiofonii i telewizji miała zdecydować o kształcie polskiego rynku medialnego i przyszłości TVP. A on sam, jak cały świat polskich mediów zaangażował się w prace nad nią.
Zaatakowany przez prywatne media
"Dziś wiem, że zostałem uwikłany w aferę Rywina przede wszystkim dlatego, że twardo zabiegałem o interes instytucji publicznej. Zostałem także zaatakowany przez prywatne media jako prezes konkurencyjnej firmy" - uważa Kwiatkowski. Według niego media prywatne dążyły do "zahamowania procesu nowelizacji ustawy o rtv, sparaliżowania rozwoju TVP przy pomocy zabiegów politycznych, bo przegrywały na rynku medialnym". Uznały też - jego zdaniem - że afera Rywina jest dobrą okazją, aby osłabić pozycję TVP.
Kwiatkowski uważa, że jako osoba kojarzona z lewicą został uznany za dogodny cel do ataku "przez partie prawicowe i znaczną część środowiska dziennikarskiego manifestującego swe prawicowe, anty SLD-owskie sympatie".