Nałęcz: nigdy nie ingerowałem w sprawy TVP
Nigdy nie ingerowałem w wewnętrzne sprawy
TVP, nie wyznaczałem dziennikarzy do prowadzenia programów, nie
określałem ich fryzury i sposobu ubierania się - napisał szef
komisji śledczej badającej sprawę Rywina Tomasz Nałęcz (UP) w
odpowiedzi na list prezesa TVP Roberta Kwiatkowskiego.
We wtorek Kwiatkowski przesłał do Nałęcza list otwarty w sprawie jego wypowiedzi z 13 września dla "Życia Warszawy". Prezes TVP uważa, że wypowiedź Nałęcza o "szykanowaniu" dziennikarki TVP Jolanty Pieńkowskiej przez odsunięcie jej od prowadzenia niedzielnych "Wiadomości", to "kolejny pretekst do szykanowania mojej osoby i naruszania moich dóbr osobistych".
Nałęcz powiedział w wywiadzie, że najnowsze materiały pozyskane przez sejmową komisję śledczą pokazują wielkie zaangażowanie Kwiatkowskiego w zakulisowe działania wokół ustawy o rtv; dają obraz, jak bardzo ingerował on w kwestie polityczne, w kwestie własności mediów. Według słów Nałęcza Kwiatkowski czujnie obserwuje dziennikarzy i sposób relacjonowania tej sprawy, poczym przeprowadza reorganizację.
Odsunięcie Pieńkowskiej od prowadzenia niedzielnych "Wiadomości", to "szykanowanie", które ma ścisły związek z relacjonowaniem przez nią afery Rywina i zadawaniem niewygodnych pytań w radiowej Trójce. "Nie wierzę w żadne reorganizacje. To jest czysto PRL-owska metoda szykanowania ludzi" - oświadczył w wywiadzie dla "Życia Warszawy" Nałęcz.
"To nie wicemarszałek Sejmu i przewodniczący sejmowej komisji śledczej będzie wyznaczał osoby do prowadzenia programów w mediach publicznych, określał częstotliwość ich występowania, rodzaj fryzury i sposób ubierania się" - napisał w odpowiedzi na te zarzuty Kwiatkowski. Dodał, że "we wspomnieniach" Nałęcza "ożywa PRL, nie tylko jako złośliwe wobec TVP porównanie, ale jako sposób myślenia o mediach".
W wystosowanym w środę liście do Kwiatkowskiego Nałęcz napisał m.in.: "Wbrew temu co Pan Prezes twierdzi, nigdy nie ingerowałem w wewnętrzne sprawy TVP, nie wyznaczałem dziennikarzy do prowadzenia programów, nie określałem ich fryzury i sposobu ubierania się. Nie zamierzam też tego czynić w przyszłości".
Szef komisji śledczej podkreślił, że zawsze będzie "solidaryzował się z dziennikarzami szykanowanymi za brak dyspozycyjności i nie będzie dawał wiary tłumaczeniom, że sprawcą ich kłopotów jest 'udoskonalony grafik dyżurów', a nie wola szefa".
"Chciałbym też zapewnić Pana Prezesa, że moim postępowaniem nie kieruje, jak był Pan łaskaw napisać, 'strach związany z brakiem wyników pracy komisji śledczej', bo z każdym dniem rośnie moje przekonanie, że komisji uda się wykonać powierzone przez Sejm zadanie, czego, nie wątpię, i Pan Prezes życzy jej z całego serca" - czytamy w liście Nałęcza do prezesa TVP.