PolskaNajwiększy sukces: zniknięcie partii Giertycha i Leppera

Największy sukces: zniknięcie partii Giertycha i Leppera

Gdyby mnie pytano o ocenę mijającego roku, to wybrałbym chyba typową ankietową odpowiedź: raczej dobry, ale jednak nie „zdecydowanie dobry”. Było w nim moim zdaniem więcej wydarzeń pozytywnych niż negatywnych, szczególnie, gdy skoncentrujemy się na polskim podwórku. I jakoś tak jest, że bardziej w pamięci pozostają te lepsze. Przy czym nie chodzi mi tu tylko o tzw. wydarzenia, ale i o pewne głębsze procesy, które uwidoczniły się w mijającym roku. Okazało się w roku 2007, że nasze społeczeństwo już któryś rok z kolei radzi sobie całkiem nieźle w nowych warunkach. Za największy sukces polityczny mijającego roku uważam nie to, kto w polityce jest, ale to, kogo udało się z niej pozbyć. I to też nie stało się samo – zrobili to wyborcy, nie wpuszczając do parlamentu partii Giertycha i Leppera...

Największy sukces: zniknięcie partii Giertycha i Leppera
Źródło zdjęć: © WP.PL | Konrad Żelazowski

27.12.2007 | aktual.: 27.12.2007 06:38

Może jest tak po części dlatego, że to przecież właśnie społeczeństwo, ludzie, w największym stopniu te warunki stwarzają. Ci, którzy zadziwiają się, że w sumie Polacy nieźle sobie radzą z transformacją, Europą, etc., chyba trochę błędnie zakładają, że i transformacja, i Europa to są byty „zewnętrzne” wobec nas, do których możemy się tylko dostosować, lub nie. A przecież to Polacy sami zrobili transformację, stworzyli warunki, żeby się udała, podobnie było z wchodzeniem do Europy. To może jest główne źródło powodzenia: sami zrobiliśmy transformację i sami wywalczamy sobie miejsce w Europie. Warto o tym pamiętać, mimo tego, że pewnie długo jeszcze będą pojawiać się głosy, że po 1989 roku było więcej klęsk niż sukcesów, choć to moim zdaniem nieprawda.

W 2007 nadal dobrze działała gospodarka, główne źródło powodzenia kraju w ostatnich latach. Ta gospodarka też nieźle odnajduje się w Europie. Dotychczasowy rozwój jednak coraz wyraźniej stawia przed nami pytanie, czy jego podstawy są wystarczająco silne? Rozwija się ona chyba bardziej dzięki indywidualnej energii i przedsiębiorczości (także w sensie dosłownym: jej bazą są przecież niewielkie i średnie firmy) niż dzięki wielkim reformom instytucjonalnym (finanse, ułatwienia dla przedsiębiorców, prywatyzacja) i poprawie infrastruktury. Te reformy to wielkie wyzwanie dla rządzących. Co ciekawe, od paru lat obserwatorzy zauważają, że polska gospodarka rozwija się także mimo bardzo słabego poziomu zaufania do innych, mimo słabego kapitału społecznego, a zwykle rozwój gospodarczy „osadzony” jest w silnym kapitale społecznym. Janusz Czapiński pisze w swej „Diagnozie społecznej” o „rozwoju molekularnym” Polski, w oparciu o mikrostruktury, takie jak jednostki, rodziny. Nie od dziś jest to chyba naszą specyfiką. Póki
co, ta indywidualna zaradność wystarczała, nawet przy niedostatku reform instytucjonalnych i słabości „kapitału społecznego”.

Ale być może w sferze aktywności publicznej i społecznej Polaków zachodzą jakieś ciekawe zmiany. To właśnie w mijającym roku w wyborach parlamentarnych wzięło udział blisko 54% uprawnionych, co przy ok. 40% uczestniczących w wyborach poprzednich jest skokiem zauważalnym. Przy czym, szczególnie aktywni byli tym razem ludzie młodzi – a oni do tej pory częściej pozostawali w domach. To na pewno jeszcze nie jest przełom, ale może powoli ludzie zaczynają dostrzegać to, że od wyników wyborów może zależeć ich indywidualna pomyślność i że mogą mieć wpływ na te wyniki tylko głosując. Tak więc w 2007 roku widzę pewne podstawy do optymizmu, gdy chodzi o udział Polaków w polityce. Natomiast czy sama polityka będzie lepsza? Zmiana rządu, a przede wszystkim praktyczne zniknięcie takich partii, jak LPR i Samoobrona daje tu szansę. Tak, za największy sukces polityczny mijającego roku uważam nie to, kto w polityce jest, ale to, kogo udało się z niej pozbyć. I to też nie stało się samo – zrobili to wyborcy, nie wpuszczając do
parlamentu partii Giertycha i Leppera... Tak więc mieliśmy w roku 2007 pewne symptomy „uspołeczniania się” Polaków, pokazujących, że wcale nie jest nam wszystko jedno. Ja, w malutkiej skali też doświadczałem tej aktywności, kiedy widziałem, jak żywo reagują internauci na felietony i za ten cały rok chciałem wszystkim czytelnikom bardzo podziękować.

Prof. Andrzej Rychard specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)