Największy skandal w polskich mediach?
Stacje telewizyjne bez mrugnięcia okiem transmitowały wyreżyserowany i zrealizowany telewizyjnie przez PO klip partyjny, jakim była debata między Bronisławem Komorowskim i Radosławem Sikorskim. Szefowie telewizji podjęli decyzję o udostępnieniu czasu antenowego tylko jednej partii. Wydaje się, że był to jeden z najbardziej kompromitujących momentów w dziejach polskich mediów ostatnich lat - pisze specjalnie dla Wirtualnej Polski Joanna Lichocka, komentując wyniki ostatniego sondażu poparcia partii politycznych Wirtualnej Polski.
Platformie spada i to sporo, bo w ciągu dwóch tygodni straciła pięć procent poparcia. PiS zyskuje, choć nie tak dużo, jak traci PO – partii Jarosława Kaczyńskiego przybyło 3% zwolenników - wynika z najnowszego sondażu Wirtualnej Polski. W ten sposób przewaga Platformy nad PiS przestała być dwukrotna, choć nadal jest duża – obie partie dzieli 15%. Dziś na partię Donalda Tuska chce głosować 38% Polaków, na PiS - 23%. To wynik dość zaskakujący zważywszy, że ostatnie dwa tygodnie były zdominowane przez prawybory w Platformie, co dzięki zaangażowaniu mediów w tę imprezę, zepchnęło na dalszy plan pozostałe ugrupowania i powinno punktować właśnie Platformie.
Gdyby traktować przekaz medialny serio, można dojść do wniosku, że jedyną siłą polityczną w Polsce, a w każdym razie taką, która zajmuje niemal całą scenę polityczną jest Platforma, a wynik prawyborów w partii zdecyduje o losach kraju. Na dodatek jest to taka siła, która nie powinna podlegać przesadnej kontroli mediów, bo to, co robi jest dobre i jako takie należy to wspierać i pokazywać. Wyłącznie takim przekonaniem można wytłumaczyć fakt, że stacje telewizyjne bez mrugnięcia okiem transmitowały wyreżyserowany i zrealizowany telewizyjnie przez PO klip partyjny, jakim była debata między Bronisławem Komorowskim i Radosławem Sikorskim. Szefowie telewizji podjęli decyzję o udostępnieniu czasu antenowego jednej partii, nadając po prostu, bez najmniejszego wpływu na to, co nadają, przygotowany przez partyjnych propagandzistów program. Realizację telewizyjną przeprowadziła wynajęta przez PO firma, program prowadzili partyjni działacze, czytający przygotowane przez partie pytania, a nasze telewizje… nadały to bez
wahania. Wydaje się, że był to jeden z najbardziej kompromitujących momentów w dziejach polskich mediów ostatnich lat.
Niemniej – co zaskakujące – nie przełożyło się to na poparcie dla Platformy. Znaczny spadek jej notowań można wytłumaczyć na wiele zapewne sposobów, ale żaden nie wydaje mi się całkiem przekonujący. Bo oczywiście można przypuszczać, że pokazywanie sporu i rywalizacji wewnątrz partii zniechęca wyborców lubiących zgodę i jedność. Nie jest też wykluczone, że zarówno Komorowski, jak i Sikorski nie wypadają w oczach wyborców, tak dobrze, jak Donald Tusk i stąd rozczarowanie. Być może wreszcie PO przeholowała nieco z zadufaniem i demonstrowanie przez nią z jeszcze większym natężeniem przy okazji prawyborów, że partia ta jest po prostu świetna, nieco wyborców rozdrażniło. Ale nie jest też wykluczone, że Polacy nie bardzo lubią nabierać się na sztuczki i teatralne inscenizacje (co nie zmienia faktu, że zdarza im się nabierać, ale nie należy ich za to winić) i gdy coś jest zbyt grubymi nićmi szyte, wówczas daje efekt przeciwny od zamierzonego.
Od początku wybierania kandydata na prezydenta przez Platformę było wiadomo, że kandydatem tym, wyznaczonym przez Donalda Tuska jest Bronisław Komorowski. Nie pozostawiali wątpliwości co do tego ani komentatorzy, ani politycy Platformy z Januszem Palikotem na czele. To, co dzieje się zatem teraz jest przedstawieniem, gdzie role są rozdane, choć jeden z aktorów ma problem z zaakceptowaniem swej pozycji przegranego. I tylko to – autentyzm ambicji Radka Sikorskiego jest w tym wszystkim najciekawszy, bo… prawdziwy. Nie jest wykluczone zatem, że wyborcy nie akceptują tego, że PO zajmuje się inscenizowaniem kilkutygodniowego przedstawienia, zamiast zajmowaniem się sprawami kraju. Zestawienie tego, co każdy z nas może zobaczyć w publicznych przychodniach i szpitalach, lub choćby informacji o tym, że ekipa rządząca nie wybuduje kolejnego odcinka autostrady na Euro 2012 z widowiskiem, jakie serwuje nam Platforma, może irytować. Marketingowcy PO jakby zapomnieli o tym, jak ważny jest przekaz, że władza nie jest dana
dla samej władzy, ale działania dla dobra wspólnego. I jeśli rządzący zajmują się samymi sobą, może być to źle widziane.
Warto zauważyć przy tym, że rząd Tuska znów traci. Dziś źle i bardzo źle ocenia jego działania 70% Polaków, dobrze raptem 27%. Samego premiera pozytywnie ocenia 39%, negatywnie 45%. To lepiej od tego, jak Polacy postrzegają prezydenta Lecha Kaczyńskiego (35% ocen pozytywnych, przy 57% negatywnych), ale przy tendencji, w której premier powoli traci, a prezydent pomału zyskuje obaj panowie mogą wkrótce cieszyć się podobnymi ocenami. Ciekawe, co wtedy wymyślą platformerscy specjaliści od marketingu politycznego?
Joanna Lichocka specjalnie dla Wirtualnej Polski