Najpierw Arabia Saudyjska, teraz Emiraty. Będą rozmowy Zełenskiego z Putinem?
Najpierw rozmowy w Arabii Saudyjskiej, teraz propozycja spotkania Wołodymyr Zełenski – Władimir Putin wysunięta przez Zjednoczone Emiraty Arabskie. Czy państwa arabskie wyręczają Zachód czy wypowiadają się niejako w imieniu zachodnich państw? Eksperci ds. Bliskiego Wschodu twierdzą, że grają na siebie i dbają jedynie o własne interesy.
11.08.2023 | aktual.: 11.08.2023 19:50
Prezydent Zjednoczonych Emiratów Arabskich Muhammad ibn Zajid Al Nahajjan zaproponował, że jego kraj może zorganizować rozmowy Wołodymyra Zełenskiego z Władimirem Putinem. Jak stwierdził, mogłoby do nich dojść w trakcie konferencji klimatycznej ONZ - COP28. Odbędzie się ona w Dubaju na przełomie listopada i grudnia. Jak podaje gazeta "L'Orient-Le Jour", o swoich planach Muhammad ibn Zajid Al Nahajjan miał już poinformować prezydenta Stanów Zjednoczonych Joe Bidena i papieża Franciszka, którzy mieli wyrazić zainteresowanie tą inicjatywą.
Deklaracja padła ledwie kilka dni po spotkaniu w Dżuddzie w Arabii Saudyjskiej z udziałem przedstawicieli ponad 40 państw, w tym USA, Chin i Indii. Spotkanie było poświęcone budowaniu poparcia dla planu pokojowego sformułowanego przez prezydenta Zełenskiego. Rosja nie została zaproszona na rozmowy.
Czy ofensywa dyplomatyczna krajów arabskich w sprawie zakończenia wojny może przynieść zamierzony efekt?
Zdaniem Jarosława Kociszewskiego, eksperta ds. Bliskiego Wschodu, propozycja Emiratów nie oznacza realnej inicjatywy pokojowej, bo w obecnych warunkach jest to niemożliwe.
- Spotkanie Zełenski–Putin to dzisiaj science fiction. Jak prezydent Ukrainy miałby usiąść do stołu ze ściganym za wojenne zbrodnie przez Międzynarodowy Trybunał w Hadze rosyjskim dyktatorem? Obecnie jakiekolwiek rozmowy z Putinem, oznaczałyby zwycięstwo Rosji w wojnie – mówi Wirtualnej Polsce Jarosław Kociszewski, dziennikarz, publicysta i redaktor naczelny portalu new.org.pl
Jego zdaniem, z kolei spotkanie w Arabii Saudyjskiej trudno nazywać jakąkolwiek konferencja pokojową.
- Ewidentnie Arabia Saudyjska, poprzez takie spotkania jak te w Dżuddzie, chce bardzo dużo ugrać. Chce stać się mocarstwem może więcej niż regionalnym. Stąd m.in. rozmowy z USA o możliwości dogadywania się z Izraelem, gdzie w tle jest mowa o saudyjskim programie nuklearnym – komentuje Kociszewski.
I jak przypomina, Emiraty są w pewnej konkurencji do Arabii Saudyjskiej.
- Prowadzą własną politykę, ale nie mają mocy sprawczej. Mogą proponować takie rozmowy, ale robią to głównie w swoim interesie. Nie są w stanie cokolwiek zaoferować, by zmienić oś konfliktu Ukraina-Rosja. Deklaracja prezydenta Muhammada ibn Zajida Al Nahajjana wygląda na pozycjonowanie się Emiratów w świecie arabskim. Być może jest to również próba legitymizowania w oczach Zachodu, który wielokrotnie krytykował Emiraty za pomaganie Rosji w ominięciu sankcji – ocenia Jarosław Kociszewski.
- Co kosztuje Emiraty taka propozycja? Nic… Chodzi o własny interes. Zapunktują w Rosji, która powie Zachodowi, że jest gotowa do rozmów, ale Ukraina ich nie chce. Pamiętajmy, że świat arabski to świat - gdzie się handluje wszystkim, także deklaracją o rozmowach pokojowych – podkreśla ekspert.
Przypomnijmy, że prezydent Zjednoczonych Emiratów Arabskich Muhammad ibn Zajid Al Nahajjan już wielokrotnie deklarował gotowość jego kraju do pośredniczenia w negocjacjach, które mają zakończyć wojnę między Kijowem a Moskwą. Od wybuchu wojny kilka razy spotkał się z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Zjednoczone Emiraty Arabskie po agresji Rosji na Ukrainę nie zadecydował o zastosowaniu sankcji wobec Kremla. Al Nahajjan w marcowej rozmowie z Putinem stwierdził, że Rosja ma prawo do "zapewnienia sobie bezpieczeństwa narodowego".
Według Pawła Rakowskiego, eksperta ds. Bliskiego Wschodu, trzeba pamiętać, że po wybuchu wojny w Ukrainie reakcje państw arabskich co prawda były bardzo powściągliwe, ale sympatie prorosyjskie są tam nadal duże.
- Od wybuchu wojny oczy świata zachodniego skierowane były na Zatokę Perską. Oczekiwano na niemożliwe. Wcześniej kraje Zatoki, kosztem Rosji, zostały wypchnięte z orbity interesów Zachodu. A teraz chciano, by powtórzyła się barykada wobec Moskwy z okresu zimnej wojny. Zatoka Perska miałaby być po tej samej stronie co Zachód. Ale realia są zupełnie odmienne od tego co było kilkadziesiąt lat temu – podkreśla Rakowski.
"Arabia ma pole position"
I jak przypomina, choćby dlatego, że Rosja jako "globalna stacja benzynowa" ma interesy z innymi "stacjami" jakimi są Arabia Saudyjska czy Emiraty.
- Zarówno Arabia Saudyjska, jak i Emiraty, proponując takie rozmowy, niewątpliwie chcą zbić kapitał polityczny i gospodarczy. Arabia Saudyjska liczy, że konflikt w Ukrainie nie będzie się przeciągał, a tym samym uderzał w ich dobrą koniunkturę paliwową. Jej pozycja została wzmocniona obecnością przedstawiciela chińskiego rządu, który rozmawiał o planie pokojowym Zełenskiego. Tych rozmów nie mogła zignorować Rosja, która ma spięte interesy z Arabią Saudyjską. Z kolei Ukraina otrzymała od szejków 400 milionów dolarów pomocy humanitarnej. Arabia ma obecnie "pole position". Dzięki temu może rozmawiać z każdym u siebie o pokoju w Ukrainie – argumentuje Paweł Rakowski.
I jak podkreśla, rosyjskie interesy jeszcze bardziej obecne są w Emiratach, które przychylniej patrzą na Putina. - Mieszkańcy Rosji wybierają ten kraj, po Turcji, na urlopy i wakacje. Mogą kupić nieruchomość za 200 tysięcy dolarów i dostają kartę pobytu, stając się nietykalni. Według różnych szacunków, Rosjan w Emiratach – głównie w Dubaju – jest już ok. 10-15 tysięcy. Prezydent Emiratów regularnie spotyka się z Putinem, był nawet na kilka dni przed buntem Prigożyna w Moskwie – przypomina ekspert ds. Bliskiego Wschodu.
W jego opinii propozycja Emiratów w sprawie rozmów Zełenski-Putin padła nieprzypadkowo. - Reprezentantem rosyjskich interesów w Zatoce Perskiej są Emiraty Arabskie. I to jest odpowiedź na pytanie: czy państwa arabskie są w stanie zbliżyć Ukrainę do Rosji w sprawie zakończenia wojny – podsumowuje.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski