"Najjaśniejsza Rzeczpospolita": ukarać za "pieprzoną Polskę"
22 kwietnia sąd rozstrzygnie, czy zwrot "pieprzona Polska", użyty w 1991 r. w felietonie o prezydencie Lechu Wałęsie przez redaktora naczelnego Nie Jerzego Urbana, narusza dobra
osobiste - czego chce w pozwie cywilnym Andrzej Reymann.
W czwartek warszawski Sąd Okręgowy zakończył ciągnący się od 1991 r. cywilny proces, wytoczony przez Reymanna, redaktora naczelnego i wydawcy nie stroniącego od antysemickich akcentów pisma Najjaśniejszej Rzeczpospolitej. Domaga się on nałożenia przez sąd na Urbana zakazu dalszego znieważania Polski i Polaków oraz wpłacenia przez niego zadośćuczynienia na domy dziecka - początkowo miał to być 1 mln zł, pod koniec procesu Reymann zgodził się na 100 tys.
Chodzi o felieton Urbana z lipca 1991 r., gdy w tekście "Poczet prezydentów" naczelny "Nie" pisał o ówczesnym prezydencie Lechu Wałęsie: Być może będzie lepiej, gdy wzorem króla Bolesława Krzywomordego zechce tę pieprzoną Polskę podzielić między swych synów, nie zapominając o słodkich córeczkach.
To była krytyka Wałęsy, w czasie gdy pojawiały się realnie w dyskusjach o konstytucji jego propozycje rządzenia dekretami, czy nawet prezydenturze dziedzicznej - mówił sądowi Urban. Zaprzeczył, by miał zamiar znieważać naród.
Pozwana przez Reymanna jest też warszawska prokuratura, która - nie stwierdzając przestępstwa - umorzyła śledztwo przeciwko naczelnemu "Nie". Powód chce, by sąd uznał, że prokuratura chroni Urbana. Zwrot "pieprzona Polska" jest związany z formułą, jaką obraliśmy w "Nie". Świadomie wykorzystywaliśmy w naszym piśmie przeogromne bogactwo języka polskiego - mówił Marek Barański, zajmujący się MSW dziennikarz PRL-owskiego Dziennika TV, były zastępca Urbana w "Nie", a obecnie zastępca naczelnego Trybuny. Barański został wezwany na świadka z wniosku Urbana.
Określenie "pieprzyć" jest dobre dla zilustrowania wieloznaczności - mówił Barański, powołując się na definicję tego słowa z różnych słowników - może to znaczyć: mówić głupstwa, lekceważyć, popsuć, zwariować, czy usiąść z rozmachem. Może to być też wykrzyknik, na przykład: "ale babka, ja cię pieprzę!" - dodał Barański.
A czy inne słowa, używane w gazecie: d..a, ci..a, sk..wić naród polski, też wzbogacają język polski? - pytał Reymann. To kwestia indywidualnych ocen, ja nie znalazłem tu niepolskich słów - odparł mu Barański, który spytany o wykształcenie powiedział, że jest polonistą po Uniwersytecie Warszawskim.
Przesłuchany przez sąd Urban powiedział, że w swym felietonie zamieścił pastisz z toku rozumowania Wałęsy, który - jako jeden z twórców polskiej demokracji - zmienił front i proponował rządzenie dekretami. Czuję się dotknięty i obrażony sformułowaniami użytymi przez pozwanego, naruszono dobre imię moje, jako obywatela Polski. Nie dążę do tego, by usunąć wulgaryzmy z języka, a jedynie chcę usunięcia ich z praktyki redakcji pana Urbana - mówił Reymann.
W końcowym wystąpieniu pełnomocnik Urbana - mec. Eugeniusz Baworowski i prokuratury - mec. Elżbieta Stefańczyk - wnosili o oddalenie pozwu. Jest taka piosenka, w której popularny artysta śpiewa "zielony Żoliborz, pieprzony Żoliborz". Ja jestem lokalnym patriotą, ja kocham Żoliborz i rozumiem, że czasem słowo "pieprzony" ma dobry wydźwięk - mówił mec. Baworowski.
Prokuratura działała zgodnie z prawem umarzając śledztwo, a żeby sąd mógł uznać naruszenie czyichś dóbr osobistych, to trzeba wykazać bezprawność działania pozwanego - argumentowała mec. Stefańczyk. W czasie wystąpienia Baworowskiego salę rozpraw opuściła część z licznie zebranej publiczności. Jeden z mężczyzn, wychodząc z sali, wykrzyknął: Proszę sądu, ja nie mogę słuchać tego pieprzonego... (i tu użył słowa, powszechnie uważanego za obelżywe). (jask)