Najgroźniejszy rozkaz Putina może być zignorowany. Ekspert mówi o powodach
Jeżeli Władimir Putin wyda rozkaz ataku bronią nuklearną, to może zostać zignorowany przez dowódców - tak twierdzi dziennikarz śledczy i ekspert ds. Rosji Christo Grozev z serwisu Bellingcat. Powodem są obawy o zdrowie rosyjskiego przywódcy.
Rosyjska propaganda coraz śmielej snuje teorie o ataku bronią nuklearną, jednak zdaniem Christo Grozeva, nie jest to realna groźba. Zdaniem eksperta ds. Rosji, gdyby Władimir Putin wydał rozkaz ataku bronią nuklearną w Ukrainie lub krajach zachodnich, zostałby zignorowany.
Eskpert: Ten rozkaz Putina będzie zignorowany
Christo Grozev uważa, że wielu czołowych rosyjskich urzędników, wojskowych oraz oligarchów jest przekonanych, że Putin umiera lub jest poważnie chory. Wierząc, że Putin może niebawem umrzeć, jego otoczenie nie chce ryzykować odpowiedzialności za rozpętanie światowej katastrofy na współczesnych procesach norymberskich.
"Wiemy też, że Łubianka [tajna służba FSB] około miesiąc temu wysłała list do wszystkich regionalnych szefów FSB. Napisano w nim: 'Jeśli usłyszysz, że ma bardzo poważną chorobę, nalegamy, abyś nie zwracał na to uwagi'. Więc wszyscy myśleli, że to oznacza dokładnie odwrotnie" - ocenił Christo Grozev.
Zobacz także: Były ambasador Polski: Łukaszenka próbuje się ratować
"Myślę więc, że nie ma większego znaczenia, czy umiera, czy jest ciężko chory, liczy się to, że ludzie wokół niego tak myślą. To zmienia formułę, jest to czynnik decydujący o tym, jak lojalni ludzie powinni być wobec niego" - stwierdził.
"Ten sam powód sprawia, że jest mało prawdopodobne, aby ktoś wcisnął nuklearny guzik ze świadomością, że jeśli odejdzie za trzy lub sześć miesięcy, kto ochroni go przed procesem w Norymberdze?" - dodał.
Źródło: Daily Mail, UA First
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski