Najgorszymi wrogami premiera Iraku mogą okazać się jego sojusznicy
Nowy premier Iraku Nuri al-Maliki
obiecał zdławić rebelię i rozprawić się z bojówkami fanatyków
religijnych, ale najgroźniejszymi przeciwnikami mogą okazać się
rywale w jego własnym sojuszu szyickim.
06.06.2006 | aktual.: 06.06.2006 14:59
W minioną niedzielę Malikiemu nie udało się przeforsować w parlamencie kandydatów na szefów kluczowych ministerstw spraw wewnętrznych i obrony, bo nie spodobali się oni przywódcom partii SCIRI (Najwyższa Rada Rewolucji Islamskiej w Iraku), czołowego ugrupowania w bloku szyickich partii religijnych.
Premier groził, że jeśli politycy ugrupowań szyickich, arabskosunnickich, kurdyjskich i świeckich, który wchodzą w skład jego rządu jedności narodowej, nie uzgodnią szybko obsady resortów siłowych, sam wyznaczy brakujących ministrów. Groźby te rozpłynęły się w powietrzu, gdy 4 czerwca parlament odroczył obrady na czas nieokreślony, pozostawiając kraj bez ministrów, którzy mają położyć kres przemocy.
Maliki oświadczył na konferencji prasowej, że nie przedstawił swych kandydatów w parlamencie, gdyż na obrady przyszło za mało deputowanych, by można było przeprowadzić wiążące głosowanie. Zapewnił, że dojdzie do niego na następnym posiedzeniu parlamentu.
Działacze sojuszu szyickiego (pełna nazwa: Zjednoczony Sojusz Iracki, ZSI) i innych ugrupowań zastanawiają się, czy rząd Malikiego zdoła przetrwać naciski wewnętrznych rywalizacji, niesłabnącej rebelii i przelewu krwi na tle wyznaniowym, spychającego Irak ku wojnie domowej.
Rząd Malikiego może utrzymać się jeszcze najwyżej sześć miesięcy. Tak sądzi wiele osób. Za silne są naciski i za wielu jest graczy - powiedział polityk ZSI spoza partii Dawa (Zew Islamu), której jednym z przywódców jest Maliki.
Sytuacja jest trudna, bardzo, bardzo trudna. Rząd nie da sobie rady - dodał ten polityk, który wolał pozostać anonimowy.
W skład ZSI, który ukształtował się jako blok wyborczy, wchodzi 18 partii. Dwie najsilniejsze wśród nich to Dawa premiera Malikiego i SCIRI, od dawna rywalizujące o wpływy wśród irackich szyitów. Co najmniej dwie partie sojuszu: SCIRI i ruch radykalnego duchownego Muktady as-Sadra, mają własne milicje. Rodzi to obawy, że jeśli sojusz się rozpadnie, może dojść do krwawych walk.
W opinii oficjeli, rozłamowi w ZSI zapobiegają naciski szyickiego Iranu i wpływowych irackich ajatollahów.
Maliki nie tracił czasu, aby pokazać, że inaczej niż jego poprzednicy, nie rzucał słów na wiatr, gdy zapowiadał położenie kresu bezprawiu i przemocy.
W zeszłym tygodniu premier pojawił się w Basrze na południu kraju i wprowadził tam na miesiąc stan wyjątkowy, aby, jak oznajmił w przemówieniu telewizyjnym, "żelazną pięścią" rozbić bandy zagrażające bezpieczeństwu w tym naftowym mieście, gdzie o władzę rywalizują między sobą ugrupowania szyickie.
Jednak w sobotę bomba zabiła w Basrze co najmniej 28 osób, a tamtejsi przywódcy sunniccy oskarżyli zdominowaną przez szyitów policję o zabicie dziewięciu wiernych w jednym z sunnickich meczetów.
Policja oświadczyła, że odpowiedziała ogniem, gdy z meczetu zaczęto do niej strzelać.
Maliki miał nadzieję, że wybrani przez niego kandydaci na szefów resortów obrony i spraw wewnętrznych pokierują walką ze wszystkimi wrogami stabilizacji w Iraku - od Al-Kaidy po bandy pospolitych przestępców.
Jednak na razie premier jest pochłonięty omijaniem irackich politycznych pól minowych, podczas gdy Irakijczycy rozpaczliwie potrzebują planu uchronienia kraju przed zapaścią.
Oficjele rządowi mówią, że Maliki stoi przed paraliżującym dylematem. Chce udowodnić, że będzie energicznie rozwiązywać trudności, jakie nagromadziły się w ciągu trzech lat od obalenia Saddama Husajna, ale musi baczyć, by nie rozbić sojuszu szyickiego.
Znalazł się w narożniku. Nie wiem, co może zrobić. Albo skapituluje przed rywalami z sojuszu szyickiego, albo nie będzie miał innego wyjścia, jak tylko podać się do dymisji- powiedział jeden z oficjeli.
Na razie wydaje się, że Maliki może tylko czekać.
Odroczenie sesji parlamentu było mądrym posunięciem. Gdyby postawił na swoim, sojusz szyicki by się rozpadł, a wtedy w Iraku otworzyłoby się piekło- powiedział wysoki rangą polityk szyicki.
Maliki nie ma jednak wiele czasu, aby wyplątać się ze skomplikowanych układów wewnątrz swego sojuszu i zabrać się do rządzenia swym zrujnowanym krajem.
Na razie pozostaje na łasce swych partnerów z ZSI, podczas gdy Irak pogrąża się nieustannie w krwawym chaosie.
We wtorek na poboczu szosy koło Bakuby znaleziono dziewięć głów ludzkich bez ciał. W niedzielę ekstremiści wyciągnęli z samochodów i zastrzelili 24 cywilów, w większości szyickich studentów. W poniedziałek w Bagdadzie grupa zamaskowanych napastników w mundurach policyjnych uprowadziła w ciągu kwadransa 56 osób, w tym kierowców autobusów i podróżnych przygotowujących się do wyjazdu z Iraku.
Maliki musi zrozumieć, że bez sojuszu szyickiego jest nikim. Najpierw musi się z nami konsultować. On reprezentuje nas- powiedział anonimowy przedstawiciel ZSI.