Najdroższa polska karetka woziła związkowca na imprezę
Supernowoczesny ambulans, zamiast być do dyspozycji pacjentów, woził związkowca na imprezę - informuje "Polska".
23.10.2008 07:37
Po Tarnowskich Górach, 130-tysięcznym mieście na Śląsku, jeździ najdroższa taksówka w Polsce. Jest nią supernowoczesna karetka pogotowia, warta 350-400 tys. zł, tzw. karetka systemowa (odpowiednik dawnej erki), jedna z zaledwie trzech, którymi dysponują ratownicy w tym 130-tysięcznym mieście.
13 października, na imprezę z okazji święta ratownictwa medycznego, zawieziono tą karetką z mieszkania w Tarnowskich Górach do Katowic emerytowaną działaczkę tarnogórskiej Solidarności. Wycieczka trwała 4 godziny: auto, lekarz i ratownik czekali na działaczkę bezczynnie najpierw pod katowicką katedrą Chrystusa Króla, a potem pod Urzędem Marszałkowskim, gdzie odbyła się główna feta dla ratowników medycznych.
Polecenie zawiezienia działaczki na imprezę karetką wydał dyspozytorowi Artur Borowicz, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach. Teraz czekają go nieprzyjemności, bo zbulwersowani związkowcy z "Sierpnia'80" w śląskim pogotowiu ratunkowym złożyli w prokuraturze doniesienie w tej sprawie. Według informacji gazety Borowicz powinien się też spodziewać lada dzień kontroli z Narodowego Funduszu Zdrowia, a w przypadku potwierdzenia zarzutów - także kary finansowej.
Takie karetki to najcenniejszy sprzęt w każdym pogotowiu. To miniaturowe szpitale na kółkach, wyposażone m.in. w defibrylator i respirator, używane w sytuacjach, gdy zagrożone jest życie pacjenta. Nawet wykorzystywanie ich jedynie do transportu chorych jest zabronione przez ustawę o ratownictwie medycznym i wykluczone przez umowę z NFZ. Powinny być w dyspozycji ratowników 24 godziny na dobę.