ŚwiatNajazd indyjskiego kina na Polskę. Efekt Bollywood podbije Kraków?

Najazd indyjskiego kina na Polskę. Efekt Bollywood podbije Kraków?

W przyszłym tygodniu na ekrany wchodzi bollywoodzka komedia, której akcja rozgrywa się w Krakowie. Polska zyskuje nad Gangesem coraz większy rozgłos, ale nie wiadomo, czy uda jej się utrzymać zainteresowanie indyjskich filmowców.

Tomasz Augustyniak

31.07.2015 | aktual.: 31.07.2015 09:35

Film "Bangistan" będzie drugim bollywoodzkim obrazem, którego akcja rozgrywa się przede wszystkim nad Wisłą. Silne polskie wątki już wcześniej pojawiły się w szpiegowskim filmie "Azaan" i telewizyjnym serialu akcji "Mahakumbh", ale dopiero od niedawna Polska staje się w indyjskim kinie prawdziwą marką.

W zeszłym roku ogromny sukces odniósł film "Kick" z Salmanem Khanem – jednym z najpopularniejszych gwiazdorów Bollywood. Nakręcony częściowo w Warszawie hit zarobił prawie 62 mln dolarów i przez wiele miesięcy zajmował drugie miejsce na liście najbardziej kasowych filmów w historii indyjskiego kina. Dzięki niemu wielu kinomanów w kraju świętych krów po raz pierwszy usłyszało o Polsce. W tym roku może być o niej równie głośno.

Terroryści w Krakowie

"W zapomnianym skrawku świata leży kraj, w którym kule świszczą bez przerwy, a bomby wybuchają bez ostrzeżenia" - tak rozpoczyna się zwiastun filmu "Bangistan". Akcja komedii zaczyna się w fikcyjnym kraju, w którym walczą ze sobą postaci stylizowane na muzułmanów i hinduistów. Przywódcy obu religii wybierają się na organizowaną w Krakowie Światową Konferencję Religijną, a fanatycy po obu stronach wpadają na ten sam pomysł: postanawiają wysłać do Polski terrorystów z samobójczą misją. Do żadnej masakry jednak nie dochodzi, a film ma pokojowe przesłanie, zapewnia Marek Gabryjelski, polski koproducent "Bangistanu".

Widzowie zobaczą za to aktorów biegających po krakowskich ulicach, a w filmowych piosenkach - trochę bollywoodzkiego i nadwiślańskiego kiczu, statystów w strojach krakowskich i średniowiecznych rycerzy. Na ekranach pojawią się też m.in. Barbakan, Opera Krakowska, kopalnia soli w Wieliczce i Kopiec Krakusa. - To świetna okazja do promocji w Indiach – mówi Tomasz Dąbrowski, szef Polskiej Komisji Filmowej, która współpracuje z producentami "Bangistanu". Pomóc ma w tym spot "Polska. Where the unbelievable happens", który pokazuje Gdańsk, Warszawę, Kraków i Tatry w baśniowy sposób. - Spot będzie integralną częścią filmu, więc indyjscy widzowie zobaczą go przed każdym pokazem - zapewnia Tomasz Dąbrowski. Taki rozgłos może przynieść więcej korzyści, niż mogłoby się wydawać.

Polska nad Gangesem

Większa rozpoznawalność może nie tylko pomóc polskim firmom wchodzącym na indyjskie rynki i ułatwić kontakty dyplomatyczne, ale również przyciągnąć do nas bogatych turystów. Zamożni Hindusi coraz częściej podróżują zagranicę i chętnie wybierają miejsca, które wcześniej zobaczyli na srebrnym ekranie. Według Światowej Organizacji Turystyki do 2020 roku liczba takich osób wzrośnie do 50 mln rocznie, z czego minimum co piąta odwiedzi Europę.

W krajach Starego Kontynentu, w których kręcono popularne indyjskie filmy zyskała turystyka, zwłaszcza, że przybysze z Indii wydają tam więcej, niż Europejczycy. W Warszawie po sukcesie "Kick" zanotowano lekki wzrost przyjazdów indyjskich turystów, ale masowy efekt może być widoczny dopiero po kilku takich kinowych hitach. - Indie są jednym z głównych kierunków, gdzie zabiegamy o produkcje - mówi Tomasz Dąbrowski. - Są tam duże pieniądze, jesteśmy dla nich atrakcyjni jako egzotyczny, bo europejski kraj. W dodatku mamy walor świeżości - dodaje.

Ale sama świeżość nie wystarczy. Bollywood pojedzie tam, gdzie go lepiej przyjmą, a w Polsce brakuje mechanizmów kuszenia filmowców podobnych do tych, które działają w sąsiednich krajach. Chodzi przede wszystkim o zachęty podatkowe i dofinansowywanie produkcji. Według raportu PwC przygotowanego dla Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej zwracanie filmowcom 20 proc. kosztów produkcji dałoby trzykrotny wzrost zatrudnienia w branży, a wpływy do kasy państwa zwiększyłyby się o 10 do 30 mln zł rocznie. To tylko wisienka na torcie, bo dochody branży filmowej i turystycznej mogłyby być wielokrotnie wyższe, a zmiany przyciągnęłyby też producentów ze Stanów Zjednoczonych, Francji, Niemiec i Skandynawii.

Inne europejskie kraje - w tym sąsiednie Czechy, Węgry, Litwa, a nawet Bułgaria i Macedonia - oferują filmowcom rabaty na poziomie co najmniej 20 proc. kosztów produkcji. Irlandia kusi ponad 30-procentowymi ulgami. Możliwości wprowadzenia ich u nas analizuje Ministerstwo Finansów.

Flirt z Bollywoodem

Z ostatnich badań przeprowadzonych dla Polskiej Organizacji Turystycznej wynika, że dwie trzecie mieszkańców Indii nie wie o Polsce właściwie nic. Pozostali mają pozytywne, ale mało konkretne skojarzenia. Wśród filmowców jest tylko nieco lepiej. - Świadomość istnienia Polski w indyjskiej branży filmowej rośnie, ale jest w tej dziedzinie jeszcze bardzo wiele do zrobienia - mówi Vindhya Chowdhry z delhijskiej firmy producenckiej Triplet Plus Productions. - Ci, którzy już pracowali w Polsce są zadowoleni i zainteresowani robieniem tam kolejnych filmów - przyznaje.

W zeszłym roku indyjską komedię romantyczną "Shaandaar" kręcono na zamkach w Książu i Kozłówce, zaś telewizyjny serial "Mahakumbh" trafił do Lubiąża. Teraz grunt badają zarówno reżyser "Kick" Sajid Nadiadwala jak i Ritesh Sidhwani i Farhan Akhtar - producenci "Bangistanu". Dogodnych plenerów i obiektów szuka również ekipa Ajaya Devgana, reżysera filmu "Shivaay". Czy znajdzie je w Polsce - nie wiadomo.

Można być niemal pewnym, że "Bangistan" odnowi zainteresowanie indyjskim kinem wśród Polaków. Zwłaszcza, że na ekranie mają się pojawić w epizodach polscy aktorzy, a film będzie pokazywany również na naszych ekranach. Filmowcy liczą, że pomoże to przekonać polskich urzędników, że to kino jest kluczem do indyjskich umysłów i serc.

Zobacz również: Polka niespodziewanie trafiła do Bollywood
Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (79)