Park wodny Suntago odwiedzają prawdziwe tłumy© Wirtualna Polska | Maciej Szefer

"Nagrywasz zupę z Polaków? Idź pan na zjeżdżalnie, tam się dopiero dzieje". Byliśmy w parku wodnym Suntago

Maciej Szefer

Najdłuższa zjeżdżalnia w aquaparku Suntago ma ponad trzysta metrów, ale kolejka, by się do niej dostać, wydaje się niewiele krótsza. - Nie odpuszczę, bo już i tak więcej tu nie przyjadę - zarzeka się jedna ze zdeterminowanych kobiet. Czy wizyta w "Park of Poland" w środku sezonu to naprawdę zły pomysł? Pojechałem na miejsce, żeby to sprawdzić.

Oto #TopWP. Przypominamy najlepsze materiały ostatnich miesięcy.

- Z godzinkę już czekamy, ale jesteśmy blisko, więc nie ma sensu rezygnować - tłumaczy pan Paweł, gdy tylko widzi, że trzymam w ręce telefon i próbuję "przeskoczyć" kolejkę do zjeżdżalni, by sprawdzić jej długość.

Lublinianin przyjechał do aquaparku z nastoletnim synem, a w czwartkowe popołudnie spotykamy się już drugi raz. Wcześniej zamieniliśmy dwa zdania w głównym holu, gdy spojrzeliśmy na siebie zaskoczeni faktem, że nie ma kolejek do kas. Wtedy uwierzyliśmy, że w basenach czy na zjeżdżalniach też nie będzie tłumów. I to był błąd.

Początek wizyty? Obiecujący

Wodny park rozrywki Suntago znajduje się w miejscowości Wręcza w województwie mazowieckim. Dojazd samochodem z centrum Warszawy zajmuje około godziny. Z Lublina autem jedzie się tu dwie i pół godziny, a z Poznania można dojechać w mniej niż trzy, jeśli zdecydujemy się na podróż autostradą.

Ogromny aquapark widać już z daleka, a przydrożne znaki i reklamy skutecznie przypominają, w którą stronę należy się kierować. Wszyscy odwiedzający park, z którymi udało mi się porozmawiać, przyjechali do Wręczy samochodami. Z autobusów kursujących ze stacji PKP w Żyrardowie i z centrum Warszawy nie skorzystała żadna z osób, na które trafiłem. Zresztą informacji na ten temat próżno szukać na stronie internetowej "Park of Poland". Jest tam za to informacja, że niedaleko ma powstać Centralny Port Komunikacyjny.

Park of Poland
Park of Poland© Wirtualna Polska | Maciej Szefer

Na gotowym do przyjęcia 2,5 tysiąca aut parkingu zaparkowałem bez kłopotu, dziwiąc się, że w wakacyjny czwartek był on wypełniony tylko w jednej trzeciej. Warto dodać, że postój jest darmowy, co moim zdaniem - przy wysokich cenach biletów - powinno być oczywistością. To, że nie jest, pokazuje chociażby przykład Energylandii, gdzie za parking nie płacą tylko autokary.

Zmierzając do środka obiektu, już z daleka zwróciłem uwagę na otoczenie budynku. W środku "Park of Poland" znajdziemy 700 naturalnych palm z całego świata, jednak przed głównym wejściem powitały mnie plastikowe drzewa wystające z nagrzanego bruku. Wrażenie? Nieco ponure, ale przecież prawdziwym hitem miało być to, czego na zewnątrz nie widać.

Główne wejście do parku wodnego Suntago nie wygląda imponująco
Główne wejście do parku wodnego Suntago nie wygląda imponująco© Wirtualna Polska | Maciej Szefer

Bez kolejek do kas, ale co dalej?

Kolejne zdziwienie? W opustoszałym holu pracowało kilka osób z obsługi, ale nie było widać niemal żadnych odwiedzających. Pokonanie "lotniskowego" slalomu między taśmami ochronnymi zajęło mi dosłownie kilkanaście sekund. Przy kasie pozostało mi już tylko pokazanie kupionego online biletu i znalazłem się w środku.

Za 149 zł mogłem spędzić w parku cztery godziny (129 zł opłaty podstawowej + 20 zł dopłaty za strefę RELAX). Po wcześniejszym zastanowieniu darowałem sobie wizytę w saunach, wybierając korzystanie ze strefy dziecięcej ze zjeżdżalniami oraz właśnie strefę relaksu dla osób 16+.

Pustki w parku wodnym? Też się na to nabrałem
Pustki w parku wodnym? Też się na to nabrałem© Wirtualna Polska | Maciej Szefer

- Czy to, że przy kasach są pustki, oznacza, że w środku też nie ma ludzi? - zapytałem panią z obsługi pełen nadziei, że potwierdzi moje przypuszczenia.

- Wie pan, trochę osób już dziś do nas dotarło - odpowiedziała kobieta z lekkim uśmiechem. Niby podejrzewałem, co to może oznaczać, ale skoro parking nie był wypełniony po brzegi, liczyłem, że mimo wszystko w Suntago nie ma tłumów.

Wystarczyła chwila, żebym zrozumiał swój błąd

Skierowany przez obsługę do odpowiedniego pomieszczenia, dłuższą chwilę szukałem wolnej przestrzeni na swoje rzeczy. Skala zajętych szafek w szatni powoli otwierała mi oczy.

W strefie dla dorosłych panowała jednak sielanka. Cisza, spokój, ludzie popijący kolorowe drinki i dużo przestrzeni pod naturalnymi już palmami. W środku Suntago jest naprawdę zielono, a dodatek żywych roślin i kwiatów to moim zdaniem strzał w dziesiątkę.

Strefa relaksu dla osób 16+
Strefa relaksu dla osób 16+© Wirtualna Polska | Maciej Szefer

W kolejne strefie - tej, z której mogą korzystać dzieci - było już zupełnie inaczej. "Morze" ludzi przechodziło od basenu do basenu, szukając skrawka wolnego miejsca. Znajdujące się "w przejściu" do zjeżdżalni jacuzzi było niemal przepełnione rodzinami z małymi dziećmi, a jak się okazało, to i tak było jedno z bardziej spokojnych miejsc.

W ogromnym hałasie (co akurat jest typowe dla takich obiektów) ludzie przepychali się do większego basenu, w którym co kilkanaście minut pojawia się "wysoka fala". W sieci popularne jest już określenie "zupa z Polaków", które usłyszałem też na miejscu od mężczyzny próbującego nagrać, jak ze słynną falą "walczą" jego żona i córka.

Na marginesie: "zupa z Polaków" to nawiązanie do "zupy ze Słowaków", czyli słynnego obrazkowego żartu z Robertem Makłowiczem w roli głównej. - Od razu przepraszam Słowaków, ale ten mem z gotowaniem Słowaków mnie najbardziej śmieszy. Ja stałem nad basenem termalnym na Słowacji. Gotowałem, a za mną było mnóstwo ludzi w basenie - tak gwiazdor programów kulinarnych wyjaśniał w rozmowie z dziennikarzem Wirtualnej Polski pochodzenie zdjęcia:

Ulubiony mem Roberta Makłowicza
Ulubiony mem Roberta Makłowicza© Paczaizm.pl

Tłum w basenie to jednak dopiero przedsmak tego, co dzieje dalej. - Tutaj to i tak jest luz. Idź pan na zjeżdżalnie, tam jest dopiero masakra. Myśmy zrezygnowali z tych największych, bo szkoda czasu. Przyjechaliśmy tu na 4 godziny i co, mamy połowę z tego spędzić w kolejkach? - pyta retorycznie kolejny mężczyzna. Dalej nie zagadywałem, bo akurat przyszła fala, a razem z nią okrzyki radości dzieci niesionych przez wodę.

Niemal przepychając się między ludźmi, dotarłem w końcu do strefy ze zjeżdżalniami. Tu należało zdjąć klapki i zostawić je przy specjalnej szafce. Oczywiście nie było miejsca, więc swoje "laczki" położyłem, jak wszyscy obok, na wielkiej stercie.

Ruszyłem za tłumem. Już na pierwszym poziomie moim oczom ukazała się kolejka rodziców z małymi dziećmi. - 10 minut maksymalnie, tu nie ma problemów - odpowiedział jedna z mam, zagadnięta przeze mnie o czas oczekiwania.

Kolejne poziomy nie wyglądały już tak dobrze.

- Im wyżej wchodzisz, tym dłużej czekasz. Takie hasło reklamowe powinni sobie zrobić. To Polska w pigułce jest, proszę pana - narzeka przy zjeżdżalni na czwartym poziomie mężczyzna w średnim wieku.

- Jak tu przyjeżdżasz, to jedziesz do miejsca, a nie przejazdem, dlatego tak mało ludzi rezygnuje. Skoro dojechaliśmy do tej Wręczy, kupiliśmy bilety na kilka godzin i wydaliśmy dużo piniędzy, to chcemy spróbować wszystkich atrakcji. Ja nie przyjadę tu już na pewno, ale moje dzieci mówią, że wrócą. Tylko pod warunkiem, że będzie mniej ludzi - dodaje.

Kolejki do zjeżdżalni
Kolejki do zjeżdżalni© Wirtualna Polska | Maciej Szefer

Stracone nadzieje i zmarnowany czas

30 czy nawet 40 minut oczekiwania na skorzystanie z dłuższych zjeżdżalni to w zasadzie wakacyjny standard, który potwierdza wielu odwiedzających Suntago. W sieci od kilku dni krążą nagrania, na których widać ogromne kolejki - i nie tylko.

Od pierwszych wzmianek na temat tłoku, zepsutych wind czy brudnych toalet niewiele się zmieniło. Windy nadal nie działają, tłumów przed zjeżdżalniami nie udało się opanować. Nie potwierdzam jednak zarzutów na temat stanu sanitariatów - niemal co krok spotykałem młodych ludzi z serwisu sprzątającego, którzy dbali o porządek.

Tłumy w Suntago - a to przecież dopiero środek tygodnia
Tłumy w Suntago - a to przecież dopiero środek tygodnia© Wirtualna Polska | Maciej Szefer

Wracając do tłumów i kolejek, to te wydawały się wprost proporcjonalne do długości zjeżdżalni. Na najwyższym poziomie sznur chętnych do skorzystania z atrakcji przerastał wszelkie pojęcie.

- Myślę, że z godzinę to już czekamy - przyznał pan Paweł, a jego sąsiedzi z kolejki potwierdzili te słowa skinieniem głowy. Nikt jednak nie rezygnował, "bo zmarnowanego czasu odzyskać się nie da", a dla wielu osób może to być ostatnia wizyta w tym aquaparku.

- Nie odpuszczę, bo już i tak więcej tu nie przyjadę - krzyknęła do mnie na odchodne jedna z kobiet stojących w długim warkoczu oczekujących na skorzystanie z atrakcji.

Na sam koniec wizyty, już po wyjściu z parku, zapytałem kilka osób o wrażenia. Dorosłym podobała się z reguły najbardziej przeznaczona dla nich strefa, w której dominowała cisza i spokój. Na pytanie o kolejki do zjeżdżalni i tłumy w strefie dla dzieci i młodzieży odpowiadali z reguły machnięciem ręki lub wzruszeniem ramion. - Ważne, że się dzieciom w miarę podobało - kwitowali.

W sieci pojawia się jednak coraz więcej negatywnych komentarzy na temat Suntago i wszechobecnych kolejek do atrakcji. Nasza redakcja przesłała pytania dotyczące funkcjonowania aquaparku poprzez formularz na stronie internetowej "Park of Poland". Czekamy na odpowiedź - jeśli ją otrzymamy, uzupełnimy tekst.

Artykuł jest częścią cyklu #JedziemyWPolskę. Chcesz opowiedzieć o czymś, co dzieje się w Twojej miejscowości? Pisz na dziejesie@wp.pl.

Wszystkie teksty powstałe w ramach cyklu #JedziemyWPolskę znajdziesz tutaj.

Czytaj też:

Źródło artykułu:WP Wiadomości
#JedziemyWPolskęJEDZIEMYWPOLSKEsuntago
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1344)