ŚwiatNagły zwrot Berlusconiego, pewne wotum zaufania dla rządu

Nagły zwrot Berlusconiego, pewne wotum zaufania dla rządu

Senat Włoch udzielił wotum zaufania rządowi Enrico Letty, co zażegnało polityczny kryzys, do jakiego doszło, gdy przywódca centroprawicy Silvio Berlusconi wycofał z gabinetu ministrów ze swej partii. Berlusconi w ostatniej chwili poparł jednak rząd.

02.10.2013 | aktual.: 02.10.2013 16:30

Rząd poparło 235 senatorów, przeciwko było 70, wśród nich kilkoro z Ludu Wolności byłego premiera.

Podczas debaty poprzedzającej głosowanie Silvio Berlusconi, który w ostatnich dniach bardzo ostro krytykował rząd Letty i zarzucał koalicjantowi z centrolewicy wrogość, dokonał nagłego, spektakularnego zdaniem komentatorów zwrotu i mimo wcześniejszych apeli o głosowanie przeciwko gabinetowi wezwał swą partię, by go poparła.

Przywódca centroprawicy zmienił zdanie w obliczu pogłębiającego się rozłamu w swym ugrupowaniu, którego duża część nie chciała doprowadzić do upadku rządu i nie poparła jego nawoływań do rozpisania nowych wyborów. Pięcioro ministrów mimo złożenia nieodwołalnych dymisji potem się rozmyśliło. Enrico Letta nie przyjął ich rezygnacji. Rząd pozostaje zatem w niezmienionym składzie.

Na czele bezprecedensowego buntu w bloku Berlusconiego stanął wicepremier i szef MSW w rządzie Letty, sekretarz generalny Ludu Wolności Angelino Alfano. Był on uważany za jednego z najwierniejszych współpracowników czy wręcz następcę 77-letniego lidera.

W porannym przemówieniu w senacie premier Letta powiedział, że pogrążone w kryzysie Włochy są "wyczerpane z powodu tysięcy konfliktów, polityki prowadzonej w stylu kanonady, coraz bardziej skłóconej klasy politycznej, zajętej tylko sobą".

- Kieruję apel przede wszystkim do siebie samego: koniec z polityką prowadzoną w okopach - oświadczył premier. Ostrzegł, że bez rządu Włochy zostałyby narażone na ryzyko braku stabilności, które mogłoby okazać się "fatalne w skutkach".

- Włosi krzyczą nam, że nie zniosą dłużej krwi i areny, polityków, którzy się zarzynają, a potem nic się nie zmienia - mówił premier.

Letta wyraził przekonanie, że "należy dążyć do stabilności jako wartości absolutnej". Przypomniał, że kraj musi wywiązać się ze zobowiązań wobec Unii Europejskiej, między innymi w sprawie redukcji zadłużenia.

Przypomniał również, że 1 lipca przyszłego roku Włochy obejmują półroczne przewodnictwo w UE. Jego zdaniem w tak decydującym momencie kraj musi zaprezentować się jako silny, wiarygodny i z mocnym głosem. Ale aby cel ten osiągnąć - zaznaczył - potrzebna jest stabilność polityczna i jasne cele.

Letta ostro skrytykował Berlusconiego, zarzucając mu, że doprowadził do tego, iż wpływ na losy rządu miały jego sprawy sądowe. W ich rezultacie jako osoba prawomocnie skazana może on zostać wkrótce usunięty z senatu. - Losy rządu i sprawy sądowe Berlusconiego nie mogą się na siebie nakładać - oświadczył premier.

- W demokratycznym kraju kary należy stosować - mówił Letta, odnosząc się do wyroku 4 lat więzienia dla lidera koalicyjnego ugrupowania za oszustwa podatkowe.

Podczas debaty senatorowie dawnej komunistycznej lewicy, choć przeciwni rządowi Letty, apelowali do centroprawicy, by zamknęła rozdział "berlusconizmu" we włoskiej polityce. O odpowiedzialność do polityków Ludu Wolności i samego Berlusconiego i głosowanie za wotum apelował gorąco były premier, senator Mario Monti.

Odpowiadając w sali obrad podczas debaty Berlusconi, który jeszcze kilka minut wcześniej apelował o wotum nieufności, oświadczył nieoczekiwanie: - Biorąc pod uwagę oczekiwania oraz to, że Włochy potrzebują rządu przeprowadzającego reformy instytucjonalne i strukturalne, postanowiliśmy, nie bez wewnętrznych udręk, głosować za wotum zaufania".

Deklaracją tą zaskoczył całkowicie zarówno zbuntowanych polityków ze swego ugrupowania, jak i koalicjanta z centrolewicy. Premier Letta wręcz z niedowierzaniem słuchał b. szefa rządu.

Wychodząc z Senatu, Berlusconi powiedział dziennikarzom: to nie jest żaden krok wstecz. Na placu przed gmachem izby wyższej został wygwizdany przez grupę manifestantów.

W centrolewicy dominuje zaś przekonanie, że środowe wydarzenia przypieczętowują polityczną porażkę lidera Ludu Wolności. Tak jego nagły zwrot podsumował przewodniczący klubu Partii Demokratycznej w Senacie Luigi Zanda.

- Berlusconi przegrał na całej linii - ocenił polityk Partii Demokratycznej, wiceminister finansów Stefano Fassina. - Od dzisiaj stracił on polityczne znaczenie - dodał.

Włoskie media podkreślają, że ugrupowanie magnata medialnego pogrążyło się w chaosie, a jego przywódcza rola została po raz pierwszy tak poważnie zakwestionowana.

Jeszcze w środę głosowanie nad wotum zaufania ma się odbyć w Izbie Deputowanych. Tam również wynik jest już przesądzony; kryzysu rządowego nie będzie.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)