PolskaNadal nie wiadomo, dlaczego rozbił się "Sokół"

Nadal nie wiadomo, dlaczego rozbił się "Sokół"

Jest za wcześnie, by orzekać o przyczynie katastrofy śmigłowca "Sokół" w Tatrach. Trzeba zaczekać na wyniki badań prowadzonych przez Główną Komisję Badania Wypadków Lotniczych - powiedział w poniedziałek przedstawiciel Lotniczego Pogotowia
Ratunkowego.

10.02.2003 17:26

W poniedziałek podczas konferencji prasowej w PZL Świdnik, gdzie produkowane są "Sokoły", przedstawiono wyniki analizy rejestratorów pokładowych, tzw. czarnych skrzynek śmigłowca, który 29 stycznia uległ wypadkowi podczas awaryjnego lądowania.

Maszyna wracała znad lawiniska w Tatrach, gdzie ratownicy TOPR poszukiwali zasypanych licealistów z Tych. Pilot po awarii pierwszego silnika zdołał tak podprowadzić maszynę, że TOPR-owcy, których wiózł na miejsce akcji, mogli się desantować.

Prezes PZL Świdnik, Mieczysław Majewski, powiedział, że przyczyną wypadku był błąd pilota, który nie włączył instalacji przeciwoblodzeniowej wlotu powietrza do silnika.

Przedstawiciele Lotniczego Pogotowia Ratunkowego twierdzą jednak, że jest za wcześnie, by mówić o przyczynach katastrofy. "Do czasu zbadania przez Główną Komisję Badania Wypadków Lotniczych wszystkich podzespołów silnika i pomp paliwowych jest za wcześnie, by mówić o przyczynach katastrofy. To komisja ustali, czyj był błąd. Należy poczekać na wyniki jej prac, a nie opierać się na stanowisku jednej z zainteresowanych stron" - oświadczył w poniedziałek rzecznik pogotowia, Robert Gałązkowski.

Zastępca naczelnika Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego Adam Marasek powiedział, że wszyscy piloci TOPR mają ogromne doświadczenie w lotach w Tatrach. "Za sterami maszyny siedział tego dnia doskonały pilot" - zapewnił Marasek.

"Chcemy mu podziękować za to, że w sytuacji krytycznej potrafił przytrzymać śmigłowiec tak, że ratownicy mogli się desantować. Za to, że nie próbował lądować na Czarnym Stawie, bo lód pod takim ciężarem załamałby się i za to, że zdołał wylądować na niewielkiej polanie wykorzystując autorotację. Wykazał się największym kunsztem. Do PZL Świdnik mamy natomiast pytanie, jak to jest, że po remoncie kapitalnym 'Sokół' co najmniej trzykrotnie ulegał awariom, na co mamy dokumenty" - dodał Marasek.

Podczas awaryjnego lądowania w Murzasichlu koło Zakopanego uszkodzeniu uległy łopaty głównego wirnika śmigłowca, zniszczone zostało tylne śmigiełko, złamana belka ogonowa i uszkodzone przednie podwozie.

Członkowie Komisji Badania Wypadków Lotniczych, którzy przybyli na miejsce wypadku, dokonali oględzin całej maszyny: podwozia i wnętrza kabiny, silników oraz ich wlotów i wylotów. Mechanicy wymontowali dwa rejestratory: parametrów lotu i rozmów załogi, które składają się na tzw. czarną skrzynkę. Do badań pobrano także próbki paliwa ze śmigłowca i z dystrybutora przed startem. Jak powiedział wówczas przewodniczący komisji Stanisław Żurkowski, ustalenie przyczyn wypadku zajmie co najmniej dwa - trzy miesiące.

TOPR swój ostatni śmigłowiec kupiło w 1996 r. z pieniędzy za ubezpieczenie poprzedniego "Sokoła", który rozbił się w Tatrach w 1994 r. W ostatnich latach TOPR przekazało maszynę w użytkowanie LPR-owi, w zamian za finansowanie bieżącego utrzymania śmigłowca. Dzięki temu "Sokół" wykonywał loty na potrzeby i TOPR, i Pogotowia. (jask)

Źródło artykułu:PAP
wypadekśmigłowiectatry
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)