Naczelny OKO.press tłumaczy, dlaczego portal miał prawo opublikować dane protestujących
Portal OKO.press opublikował nazwiska sześciu z dziesięciu osób, które osaczyły Magdalenę Ogórek przed siedzibą TVP. Wcześniej zrobiła to telewizja, co spotkało się z krytyką. Piotr Pacewicz, redaktor naczelny OKO.press: "My mieliśmy zgodę tych ludzi na publikację danych. TVP nie".
Sebastian Łupak: Czym różni się wasza publikacja od tego, co zrobiły "Wiadomości"? Dlaczego uważa pan, że wam wolno było podać nazwiska protestujących, a za to samo krytykujecie TVP?
Piotr Pacewicz, redaktor naczelny OKO.Press: - W naszym tekście rzeczywiście padają nazwiska 6 osób, które zostały po tym proteście wezwane na komendę i postawiono im zarzuty. My uzgodniliśmy podanie nazwisk z tymi osobami, czego TVP nie zrobiła. Uzgodniliśmy także sposób, w jaki chciały być przedstawione. To są na ogół aktywistki rożnych organizacji opozycyjnych. Ktoś jest np. z Obywateli RP, ale nie chce się już tak identyfikować. Uzgodniliśmy więc sposób prezentacji tej osoby. Poza tym część z tych osób wypowiada się bardzo obszernie dla nas.
TVP też chciała – zgodnie z zasadami - zdobyć ich wypowiedzi…
Publikacja w TVP ma zupełnie inny kontekst. Służy budzeniu negatywnych skojarzeń z tymi osobami i przyczynia się do hejtu, który je teraz spotyka. Te kobiety są atakowane w mediach społecznościowych. "Wiadomości" pokazały te osoby we wrogim kontekście. Pani Ewa Podleśna, co opisaliśmy szczegółowo, jest terapeutką uzależnień. To bardzo delikatna materia. Natomiast TVP, czterokrotnie, wbrew jej zgodzie, dobijała się do jej miejsca pracy. W przypadku "Wiadomości" cel jest oczywisty: trzeba te osoby znieważyć i zniesławić.
A wy je wybielacie?
Nie ukrywam, że mamy bardzo pozytywny stosunek do ruchów protestu obywatelskich, do tego rodzaju inicjatyw. Ci ludzie często protestują samotnie, w mniejszości, w małych grupach. My ich podziwiamy i tego nie ukrywamy. Czasem mogą coś przesadzić, ale ich rola obywatelska jest ogromna. Takie pozornie nieistotne protesty w dłuższej perspektywie mogą się okazać bardzo wartościowe społecznie. Najbardziej obrazowo: my mówimy, że te osoby zasługują na pomnik, a TVP – że na więzienie.
Danuta Holecka z TVP broni się: "Dane osobowe części protestujących ujawniło wcześniej OKO.press. A oni sami się pokazują na Facebooku"
Po pierwsze jest różnica między Facebookiem publicznym a Facebookiem prywatnym. Te ich wpisy w większości były na FB prywatnym. Po drugie, TVP nie korzystała w ogóle z tych wpisów. Przecież te wpisy uzasadniały, dlaczego te osoby protestują przeciwko kłamstwom telewizji. Jest dla mnie bezsporne, że aby wystąpić w mediach publicznych z imienia i nazwiska, z wizerunkiem, z ujawnieniem miejsca pracy, to trzeba na to wyrazić zgodę. To nie są przecież osoby publiczne, w tym sensie, jak osobami publicznymi są politycy.
Te osoby stały pod siedzibą TVP, w miejscu publicznym. Nie miały na twarzach kominiarek. Protestowały. Więc może musiały się liczyć z tym, że mogą być pokazane?
Jeśli to jest protest zbiorowy, to wolno publikować zdjęcia tych osób w trakcie protestu. A TVP zrobiła coś zupełnie innego: wysłała coś w rodzaju listu gończego za nimi – za "groźnymi agresorami" - z zarzutami prokuratorskimi. Gdyby TVP po prostu w normalny sposób podeszła i zadała pytanie: "a o co wam właściwie chodzi?" i "jaki jest cel tego działania?", nikt by nie miał pretensji. Ale to nie były zwykłe pytania, tylko napaści dziennikarskie. TVP powtarzała: "czy pani nie żałuje tego, co zrobiła?". To nie jest pytanie dziennikarskie, tylko prokuratorskie. Podczas przesłuchania takie pytania się zadaje.
Pana zdaniem ten protest przekroczył granice pokojowej demonstracji?
To blokowanie samochodu pani Ogórek powinno było trwać krócej. Ono trwało 4 i pół minuty. Uprawniona jest sytuacja, kiedy identyfikuje się pojedynczą osobę jako wykonawcę niebezpiecznej propagandy, a bezspornie pani Ogórek jest taką osobą. Trudno mówić, że jest dziennikarką, bo nie spełnia takich kryteriów. Usprawiedliwione jest pokazywanie jej napisów "TVoja wina", skandowanie "kłamczucha" i "wstyd". To jest w porządku. Ale chyba trochę za długo protestujący blokowali jej wyjazd. To wywołało u niej nadmierne poczucie dyskomfortu. Oczywiście, wywołanie u niej poczucia dyskomfortu jest uprawnione, natomiast jakaś tam granica została trochę przekroczona.
Ale przecież miało tam dojść do szarpania, porysowania auta.
Narracja pani Ogórek była strasznie sfałszowana. Nie doszło do szarpaniny, nie było w ogóle kontaktu fizycznego z nią. Cały czas miała otwarte okno i filmowała te osoby, posyłała buziaczki do kamery. To nie był lincz, ani okrutna napaść, ani nawet "dzicz", jak mówił minister Brudziński. To jest czyta propaganda.
DLA WP
Dr Sylwia Spurek – zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich (RPO)
Zwróciliśmy się już w tej sprawie do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (KRRiTv). Różne przepisy – prawa prasowego, autorskiego i kodeksu cywilnego - wyraźnie określają, w jakich warunkach można ujawnić czyjś wizerunek i kiedy to ujawnienie będzie zgodne z prawem. W naszej ocenie żadna z tych okoliczności nie wystąpiła w przypadku tej konkretnej publikacji w "Wiadomościach" TVP. Właśnie dlatego RPO wystąpił do KRRiTv z prośbą o zbadanie tej sprawy. Naszym zdaniem osoby protestujące mogą w związku z tym dochodzić roszczeń, w tym roszczeń związanych z naruszeniem ich dobra osobistego w postaci prawa do wizerunku.