Nabite w 75 B

Nabite w 75 B

Nabite w 75 B
Źródło zdjęć: © Jupiterimages
03.02.2012 17:12, aktualizacja: 03.02.2012 17:34

Polski biust jest jedyny w swoim rodzaju. Bywa skrzywdzony, miewa tendencję ucieczkową, niekiedy zmaga się z migracją. Ale idzie do przodu i walczy o swoje, nawet za najwyższą cenę. Stanika oczywiście.

Teraz jest mu łatwiej, ale biedak przeszedł swoje. Szczególnie za komuny – przyznaje to czterdziestoparolatka Dorota Sierocka, rozmiar 32 E, brafitterka i właścicielka sklepu z bielizną Bra-Dreams. – W tamtych czasach nikt nie patrzył na indywidualizm biustu. Musiał się zmieścić w trzech obowiązujących rozmiarach: od jednego do trzech. Numerek określał nie tylko obwód, lecz także miseczkę. Przez to małobiuściaste, ale szerokie w obwodzie tonęły w zbyt obszernych biustonoszach, a szczodrzej obdarzone przez naturę, ale szczuplejsze cierpiały w opinających je skorupkach. Nie da się tego nazwać inaczej niż łamaniem praw jednostki!

Dorota przyznaje, że jej pokolenie miało trochę łatwiej – pojawiły się peweksy, a w nich staniki Triumpha. Marzenie, synonim luksusu, ale w gruncie rzeczy takie samo uciemiężenie. Tyle że pod elegantszą marką i za obcą walutę. – Mój pierwszy biustonosz kosztował ok. 20 dol., prawie tyle, ile dobre dżinsy – śmieje się Dorota. – Rozmiar? Oczywiście 75 B – dla młodych, szczupłych dziewczyn jedynie słuszny. Absolutnie niedopasowany, z za małą, spłaszczającą piersi miseczką i ze zbyt szerokim obwodem, bo przecież nic nie może ściskać! Nieważne, że pierś wyskakiwała przy każdym podniesieniu ręki, ramiączka spadały, a zapięcie wędrowało do góry. To biust miał się dopasować do biustonosza, a nie odwrotnie. W okresie błędów i wypaczeń (biustu, a czasem też kręgosłupa) jedyną sprawiedliwą była legendarna już dawna pracownica służby zdrowa, pani Hania z warszawskiego sklepu na Grochowskiej. Ale ona była jedyna (do tego dość kontrowersyjna, bo ostra i nieznosząca sprzeciwu), a rozrzuconych po całej Polsce biustów
miliony.

Ucieczka z miseczki G

Nie pomógł im nawet koniec komuny. Nadal padały ofiarą błędów i wypaczeń, bywały więźniami złej, ale poprawnej politycznie (bo w ogóle dostępnej) rozmiarówki: od 70 do 90 pod biustem, w miseczkach od A do C. Nieważne, że te parametry pasują tylko do 15% polskich biustów. Kobiety nosiły i cierpiały. Wprost proporcjonalnie do wielkości piersi. Im większe, tym trudniej było odnaleźć idealny rozmiar. Ekspedientki, które szukały staników dla klientek, działały na oko, oceniały przez bluzkę, w ostateczności kazały ją podwijać przy ladzie. A potem – elegancko mówiąc, powtarzały błędy poprzedniczek, a dosadnie – gadały głupoty. „Obwodów 65 nie ma i nie będzie!”, „Teraz nie mam 70 H, ale niech pani zagląda, bo my lubimy mieć takie dziwne rzeczy w sklepie!”, „Jak górą pierś wychodzi, to seksy się nazywa!”, „75 E?! Jolka, chodź zobacz, klientka z dużym cycem”, „75 D, tak? G? Gie jak garnek?!”. – Z moim, wtedy ocenianym na 80 J,biustem czułam się jak odmieniec – śmieje się Maria Dastych, czyli Maheda (skrót od imion
Maria Helena i nazwiska), szkoleniowiec i najlepsza polska brafitterka. Rozmiar 75 HH. – Nosiłam to, co było dostępne na rynku, męczyłam się w masakrujących piersi, zbyt małych biustonoszach i byłam przekonana, że to ze mną, a nie z nimi jest coś nie tak. Wtedy wydawało mi się, że jestem jedyna, dziś wiem, że tak samo myślały tysiące Polek.

Na szczęście pojawił się internet, a wraz z nim dostęp do produkowanych w Anglii biustonoszy w obwodach poniżej 70 i z miseczkami nawet powyżej H. Dla wygłodzonych dopasowania to prawdziwy raj! Niestety, bez wiedzy o angielskiej rozmiarówce i bez praktyki w dobieraniu szybko zamieniał się w piekło. Biustonosz na stronie kusił, potem szedł w przesyłce przez miesiąc, a na koniec okazywało się, że wisi albo uciska. – Miałam kilka nietrafionych strzałów i szukałam w internecie informacji o sposobach doboru. Tak trafiłam na raczkujące wtedy forum Lobby Biuściastych – wspomina Maria. – Byłam zachwycona, bo znalazłam tam kobiety mające tak jak ja problem ze znalezieniem stanika, który nie będzie wyglądał jak namiot uszyty z zasłonki.

Biuściaste z całej Polski pisały o nieszczęściu 85 G, udręce spłaszczonego 70 F, ciężarze leżącego na brzuchu 80 F.

Forum, początkowo skromne, szybko się rozrosło, wywołując początek stanikowej rewolucji. I tak 27 lipca 2005 r. (wtedy pojawił się pierwszy wpis) zakończył się w biustach komunizm.

Zajrzeć w dekolt

Pospolite ruszenie biustylistek rozlało się po kraju. Do dużobiuściastych dołączyły tak samo dyskryminowane małobiuściaste. Te pierwsze nadal piętnowały (czasem wymieniając nazwy) polskie sklepy nieprzychylne szerokiej rozmiarówce. Te drugie, zachęcone przykładem pierwszych, opowiadały o wacie wypadającej ze zbyt dużych miseczek, o opadających ramiączkach i obwodach luźnych niczym hula-hoop. Wirtualna społeczność wyzwolenia biustów szybko opracowała własną strukturę, system wartości, nawet coś w rodzaju przewodnika po świecie staników, czyli piersiówkę (skondensowany poradnik, jak najlepiej dobrać biustonosz). Kwitło samokształcenie. Bardziej zaawansowane uczyły nieuświadomione, jak wyliczyć właściwy rozmiar, bywałe w świecie brafittingu wyjaśniały znaczenie obco brzmiących słów plunge, semi-soft czy full albo half cup. Wszystkie wymieniały się informacjami o dobrze zaopatrzonych stacjonarnych, ale też internetowych sklepach z bielizną.

Ale wirtualne gadanie o biustonoszach przypominało lizanie cukierka przez papierek, więc szybko zaczęły się umawiać na spotkania w realu, gdzie mogły nie tylko spojrzeć sobie w dekolt, lecz także odsprzedać nietrafione zakupy. – Byłam na kilku takich zlotach, ale tylko jedna koleżanka miała taki rozmiar jak ja, więc zaczęłam obserwować, dlaczego na jednej kobiecie biustonosz leży lepiej, a na drugiej gorzej. Pomagałam we właściwym dopasowaniu, notowałam zalety i wady poszczególnych modeli, podziwiałam efekty idealnego ostanikowania – wspomina Maheda.

– Już wtedy zaczęłam myśleć o usystematyzowaniu wiedzy i dzieleniu się nią, ale miałam inne rzeczy na głowie. Pracowałam w biurze tłumaczeń, potem zajmowałam się ciężko chorą, starszą osobą. Brastudia musiały poczekać.

Walka pierś w pierś

Tymczasem Lobby z ruchu oddolnego szybko zaczęło się zmieniać w poważną siłę nacisku. Z tym, że zaczęło walczyć nie tyle o wolność dla piersi (wiadomo, stanik to najlepszy przyjaciel kobiety), ile o dostęp do właściwej rozmiarówki w polskich sklepach. – Pisałyśmy podania do naszych producentów bielizny, żeby wprowadzili szerszą rozmiarówkę, apelowałyśmy o więcej modeli, kolorów, fasonów – wspomina Maheda.

Uczestniczki forum nie tylko naciskały, lecz także same zaczęły coś robić na rzecz sióstr mało- i dużobiuściastych. Jedna z nich, Ewa Michalak, opracowała własną linię staników (testowała je na biustach lobbystek), druga, Kinga Robak, wpadła na pomysł szycia bluzek i sukienek dopasowanych do różnych gabarytów. Kolejna, zaliczająca się do małobiuściastych Agnieszka Socha, wymyśliła własny model biustonosza dla sióstr mniejszych. Ale nie to było najważniejsze: coraz więcej uświadomionych biustylistek zaczęło zakładać własne sklepy i walczyć o właściwe ostanikowanie w terenie.

– Pomyślałam, że to nie tylko fajna idea, ale również niezagospodarowana nisza na rynku. Po co Polki mają zamawiać dobre biustonosze za granicą, skoro mogą to zrobić na miejscu? – przyznaje 24-letnia Monika Jaworska, rozmiar 70 J, przed laty aktywna uczestniczka forum, dziś właścicielka warszawskiego sklepu Dopasowana. – Kiedy zaczynałam, byłam na pierwszym roku Szkoły Głównej Handlowej i nie miałam nic oprócz pomysłu, kart kredytowych i wynajętego mieszkania. Kupiłam kilka dobrych biustonoszy w szerokiej angielskiej rozmiarówce. Wystawiłam je na Allegro. Niemal natychmiast zostały wykupione, a ja zostałam zasypana pytaniami o kolejne.

Klientkom podobała się możliwość kupienia niedostępnych u nas cudeniek Panache czy Curvy Kate i to, że Monika pozwala im je przymierzać, dzieli się wiedzą o prawidłowym obwodzie, rozmiarze miseczki, również o sposobie układania piersi. Żadna z nich, podobnie jak Monika w czasach przed Lobby, nie miała pojęcia, że zniszczone przez lata noszenia złych staników, rozlane piersi trzeba wygarniać spod pach i z pleców. Nie wiedziały, że fałdki w okolicy pachy, nazywane miśkami, bułkami albo piekarnią, to nic innego jak rozproszony biust. Wreszcie nie zdawały sobie sprawy, że pierwszy właściwie dobrany stanik niekoniecznie musi być tym docelowym, bo regularne wygarnianie czyni cuda: obwody maleją, miski rosną, talia wraca na swoje miejsce, nawyk garbienia się znika (niestety, nie zawsze).

– Wychodziły szczęśliwe, wreszcie z biustem na swoim miejscu – uśmiecha się Monika. – Nie potrzebowałam reklamy, właściwie ostanikowane polecały mnie kolejnym. Naręcze sprzedawanych przeze mnie biustonoszy zamieniło się w górę, wreszcie zajęło cały pokój. Klientki mijały się w drzwiach, w końcu zabrakło dla nich miejsca. W 2009 r. przeniosłam sklep z mieszkania w okolice centrum. Miałam tyle zamówień, że musiałam wziąć urlop dziekański.

Przyszłość biustu a prawa rynku

Maheda przyznaje, że lata 2008 i 2009, czyli początki polskiego brafittingu w terenie, były entuzjastyczne, ale też ciut chaotyczne. Biustylistki rzucały pracę w korporacjach i otwierały sklepy, jednak brakowało im usystematyzowanej wiedzy i doświadczenia. Były pełne energii, wiary w siłę dobrego ostanikowania, niestety musiały się zmierzyć z realiami rynkowymi i z atakiem wielkiego kapitału. Obok ich małych sklepików pojawiały się duże salony światowych firm z brafitterkami związanymi z dystrybutorami bielizny o wąskiej rozmiarówce. Owszem, panie te miały wiedzę na temat fasonów, ale często zamiast dobierać, wpychały biustonosze. – Bolało mnie, kiedy widziałam, jak wciskają złe, ale drogie egzemplarze. Udawały, że chcą pomóc, a robiły krzywdę – wspomina Maheda. – Nigdy nie zapomnę kobiety, która za namową sprzedawczyni kupiła stanik spłaszczający biust i układający go na brzuchu niczym naleśnik.

Owszem, wśród brafitterek chodzących na pasku producenta też zdarzały się wyjątki, ale było ich zdecydowanie mniej. Polski, tak niedawno wyzwolony biust znów znalazł się w niebezpieczeństwie. – Pomyślałam, że to właściwy moment, żeby zacząć szkolenia dla niezależnych brafitterek – uśmiecha się Maheda. – Rodzina na wieść o tym, że zamierzam zajmować się stanikami, załamała ręce: ty, informatyczka z wykształcenia, chcesz robić w biustonoszach? Ale już nic nie było w stanie mnie powstrzymać. Miałam więcej czasu, poczucie misji i pomysł. Musiałam je wykorzystać.

Pierwsze spotkanie, jeszcze dla przeciętnych nosicielek staników, zorganizowała w nieistniejącym już katowickim klubie Babie Lato. Kobiety patrzyły na nią jak na kosmitkę, kiedy z naręczem wypożyczonych biustonoszy opowiadała, jak właściwie układać piersi w miseczce, odrzucać mity o tym, że to ramiączka podtrzymują całą konstrukcję, a obwód ma być luźny, bo tak najwygodniej. Na szczęście wystarczyło właściwie panie ostanikować, aby uwierzyły, że to, co mówi, jest prawdą. – Szybko zaczęłam organizować szkolenia dla dziewczyn otwierających sklepy z dopasowaną bielizną – wspomina Maheda. – Najpierw jeździłam po całej Polsce, niedawno z koleżanką Agnieszką Sochą wpadłyśmy na pomysł zorganizowania Akademii Brafittingu. Weekendowej, trwającej trzy miesiące, zakończonej egzaminem i wydaniem certyfikatu.

Uczestniczki akademii mają zajęcia z marek (dopasowując je, są dla siebie żywymi modelami), ale też z budowy biustu i laktacji. Akademia współpracuje z wieloma producentami i dystrybutorami bielizny – bo właściwy brafitting jest jeden. Taki sam dla wszystkich marek.

Ręce i piersi opadają

Do tej pory akademia wypuściła 21 w pełni wyedukowanych brafitterek. Egzaminu teoretycznego w pierwszym podejściu nie zdała jedna studentka.

– Ale natychmiast się poprawiła – zapewnia Maheda. Z jej szkoleń prowadzonych pod własną marką skorzystało dotąd 40 zawodowych brafitterek. Wśród nich Dorota Sierocka i jej córka Paula z warszawskiego Bra-Dreams. Obie doceniają siłę wiedzy, ale po niespełna dwóch latach prowadzenia sklepu nauczyły się, że równie ważne są praktyka i podejście do kobiet. Dorota przez kilka lat pracowała jako „pudernica”, czyli charakteryzatorka w różnych stacjach telewizyjnych. Była też perukarką i wie, że do kobiet trzeba umieć podejść, bo są pełne kompleksów, zahamowań i mitów na temat tego, co wypada, a co nie. – Niestety, Polki wstydzą się swoich piersi. Uważają, że są brzydkie, bo naoglądały się reklam z tymi idealnymi, wygładzonymi w Photoshopie – uśmiecha się Dorota.

– Tymczasem z ich biustem jest wszystko w porządku. Owszem, bywa zniszczony np. ciążą i karmieniem, ale można go podreperować, inwestując w biustonosz „rehabilitacyjny”. I regularnie wygarniając miśki z boczków i motyle z pleców.

Jedna z klientek Doroty, nazwijmy ją Kaśka (etyka zawodowa: o biustach klientek tylko z klientkami), przyszła do niej z rozmiarem 85 D. Po dobraniu właściwego biustonosza, kilku miesiącach masaży i wygarniania biust zmigrował do 65 H.

Ale Kaśka jest otwarta na wszystko, co nowe. Najtrudniej pracować z kobietami przekonanymi, że o biuście i biustonoszach wiedzą wszystko. Takie klientki to zmora brafitterek. Wyrosły w latach biustowej komuny i nadal w głębi duszy są wierne swojemu jedynie słusznemu rozmiarowi. Nie pozwalają nikomu wejść do przymierzalni, przymierzają na sweter albo – o zgrozo – na płaszcz. Czasem – kiedy dopuszczą i brafitterkę, i właściwy rozmiar – na widok swoich piersi wpadają w panikę. Krzyczą, że ich biust wygląda „jak kupa na łące” albo – co ostatnio usłyszała Monika z Dopasowanej – zarzekają się, że z tak sterczącym biustem to one na ulicę nie wyjdą. Bo wstyd. Niekiedy jednak taką zatwardziałą biustową komunistkę udaje się przekonać, żeby bezfiszbinowiec, przyciskający biust do brzucha w okolicach pępka, zamieniła na cudną, na pół usztywnioną delfinę 95 H. Niestety, nazajutrz taka wraca, po jakiś bardziej płaski rozmiar, bo mimo że delfina biust unosi i nie spłaszcza go po bokach, źle to wygląda w ubraniach szytych
wcześniej na miarę. Klientka żąda takiego samego rozmiaru, ale kładącego piersi znów w okolicach pępka.

Bywa, że biustowa komunistka przychodzi do sklepu z córką, dwudziestoparolatką, szykującą się do ślubu. Brafitterki zamieniają jej jedynie słuszne, zaszczepione przez matkę 75 B na bardotkę 65 E.

I wygląda bosko! Co z tego, skoro szybko okazuje się, że matka nakazuje dobrać biustonosz dwa rozmiary większy, z wkładkami silikonowymi, bo „proszę pani, moja córka nie będzie paradować po mieście z takim małym biustem!”.

Podobnie, ale w drugą stronę, działa to w przypadku właściwego ostanikowania, które w końcu wypycha piersi spod pach do przodu: „Proszę pani, moja córka nie będzie TYM ludzi w oczy kłuć. Mniejszy proszę!”. Jak mówią brafitterki: wtedy i ręce, i cycki opadają.

Sztuczne kontra matka natura

Monika Jaworska przyznaje, że z takimi klientkami trudno dojść do ładu. Niestety razem z modą na brafitting pojawiła się nowa, równie trudna odmiana kupujących – biustowe neofitki, które chcą mieć najciaśniejsze obwody i maltretują piersi ciągłym wygarnianiem. Prawdziwym wyzwaniem bywają też kobiety ze sztucznym biustem. Brafitterki muszą się nieźle nagłowić, żeby dobrać bieliznę. Stanik pozornie nie jest tu potrzebny i nawet najpiękniejszy effuniak (patrz ramka) marszczy się na nim, fiszbina odstaje, a obwód wrzyna się w ciało. Na szczęście to wciąż niewielki procent polskich biustów. Większość – jak mówią brafitterki – z godnością ulega matce naturze grawitacji.

– Ale walczy do końca, oczywiście pod dowództwem brafitterek – uśmiecha się Maheda, która ma własną, wynikającą z podróży szkoleniowych mapę brafittingowej Polski. Swoją Biuściastą Mapę Świata stworzyły (i wciąż aktualizują) również konsumentki. Jeszcze w 2008 r. linia frontu przebiegała na niej przez Warszawę i Kraków. Dziś pojawiły się przyczółki w Toruniu, Częstochowie, Brodnicy, Grudziądzu, Skierniewicach czy najdalej wysuniętym na wschód Biłgoraju. Maheda szacuje, że w całej Polsce działa ich około setki. Właścicielki okopują się na wszelkie możliwe sposoby: w większości mają swoje strony, pojawiają się na Facebooku, prowadzą blogi, zapraszają klientki nie tylko na zakupy, lecz także na szkolenia i zabawy. Sprowadzają biustonosze dla amazonek, uzupełniają asortyment o majtki obciskające i stroje do pływania.

Niestety niektóre padają w nierównej walce z centrami handlowymi i znikają z brafittingowej mapy Polski. Część ginie też w starciu ze świeżo otwierającymi się brasalonikami, które oferują niższe ceny. Rewolucja pożera własne dzieci. – Ale od tego, co się dzieje, nie ma odwrotu: będzie coraz więcej polskich producentów biustonoszy i sklepów z brafitterkami – zapewnia Maheda. – Współczesne 50-, 60-latki mogą nie przyjąć tego do wiadomości, ale dla wielu 20-, 30-letnich Polek wizyta w sklepie z brafitterką to norma, a nie budząca dreszczyk emocji nowinka. Są w tym podobne do pokolenia prababek, które pierwsze biustonosze mierzyły grubo przed II wojną światową. Dla nich dopasowany, szyty na miarę stanik nie był niczym dziwnym, a zanurzanie biustu w zimnej wodzie przed spaniem (w celu uzyskania jędrności) wydawało się oczywistością. Na szczęście udaje się nam wracać do normalności tamtych czasów. Ale za jaką cenę, to już każda musi odpowiedzieć sama, patrząc sobie w dekolt.

Elżbieta Turlej Stanikoznawstwo od B do O

Brafitting – sztuka doboru właściwego stanika
Brafitterka – kobieta, która zawodowo zajmuje się dobieraniem biustonoszy
Biustylistka – entuzjastka dobrze dopasowanej bielizny
Brastudia – wiedza o stanikach
Effuniak – pseudonim Ewy Michalak oraz popularnie biustonosz jej autorstwa
Migracja biustu – tkanka „rozsmarowana” złym stanikiem wraca na właściwe miejsce
Miśki (inaczej motylki, bułki, piekarnia) – fałdki pod pachami i na plecach, efekt noszenia niedopasowanych biustonoszy
Plunge – biustonosz z niskim mostkiem lub bez niego, noszony do głębokich dekoltów w literę V
Semi-soft – stanik, w którym dolna część miseczki jest lekko usztywniona, górna uszyta z delikatnej tkaniny, np. koronki albo tiulu
Full cup – stanik mocno zabudowany, obejmujący i kształtujący całe piersi
Half cup – bardzo niski stanik z poziomą górną krawędzią, odsłaniający górną część piersi powyżej brodawek, do głębokich dekoltów w karo
Ostanikowanie – dobranie właściwego rozmiaru biustonosza

Najpopularniejsze polskie strony biustu

•stanikomania.pl - dla kobiet z większym biustem
•maheda.eu - strona Marii Dastych, czyli Mahedy
•stanikowamapa.prv.pl - pomoc dla poszukujących sklepu z szeroką rozmiarówką
•noszebiustonosze.blox.pl - właścicielka sklepu z humorem, ale też ze znawstwem dzieli się swoimi spostrzeżeniami
•kobieceksztalty.blox.pl - ubrania a biustonosze
•smallcup.blox.pl - dla kobiet z niewielkim biustem
•35plus.blox.pl - biustonosze na biusty po przejściach, dla kobiet w średnim wieku
•kataloglb.blox.pl - zebrane modele, kolory, wzory, firmy
•kataloglmb.blox.pl - katalog biustonoszy z uwzględnieniem staników na małe biusty
•ewamichalak.blogspot.com - blog producencki

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także