Na te zajęcia walą drzwiami i oknami. 1200 osób uczy się szczęścia
Wykłady pod tytułem "Psychologia i dobre życie" robią furorę wśród studentów Uniwersytetu Yale. Są też najpopularniejsze w 316-letniej historii szacownej uczelni. Co czwarty student chce brać w nich udział.
Dr Laurie Santos, profesor psychologii z Yale, tłumaczy, że zajęcia o szczęściu powstały z potrzeby. Martwiło ją to, co dzieje się z młodymi ludźmi. – Patrzyłam na studentów i było mi przykro. Oni są coraz bardziej niepewni siebie, wpadają w depresję, czują się przytłoczeni. Chciałam stworzyć coś, co im pomoże – mówi amerykańskim mediom Santos. Zainteresowanie kursem przerosło jej oczekiwania. Udział w nim bierze bowiem 1,2 tys. osób.
Profesor wykorzystuje badania, żeby wskazać sposób radzenia sobie z rzeczywistością. Uważa, że można być szczęśliwszym, ale tylko, jeśli się nad tym pracuje. – To tyczy się większości rzeczy – stwierdza Santos. Jedna z uczestniczek – Gloria, który kończy studia na Yale - wybrała kurs, bo uznała, że to może zmienić jej życie. Zresztą, nie tylko jej. – Mam wielu przyjaciół, o których nie powiedziałabym, że źle się czują. Tymczasem w trakcie studiów usłyszeli diagnozę: depresja – opowiada.
Santos wymaga od studentów odrabiania prac domowych. Te obejmują: prowadzenie dziennika wdzięczności, bycie życzliwym dla przypadkowych osób, wyłączanie Facebooka czy pogłębianie relacji.