Na sąsiada, szefa albo byłego męża - donosy to polska specyfika
Kontrole skarbówki, ZUS-u czy Państwowej Inspekcji Pracy to często wyniki donosów obywatelskich. Polacy najczęściej donoszą na swoich sąsiadów, byłych małżonków oraz pracodawców.
Niedawno w mediach głośno było o sprawie rolnika ze wsi Piecuchy na Mazurach, którego ukarano 370 tys. zł kary za nielegalne wycięcie krzaków na swoim polu. Jak się okazało, sprawa wyszła na jaw, bo na rolnika doniósł do gminy jego sąsiad, z którym jest skonfliktowany.
Donosy nie są jednak w Polsce niczym nadzwyczajnym. Otrzymują je niemal wszystkie instytucje przeprowadzające jakiekolwiek kontrole. Najwięcej wpływa ich do urzędów skarbowych. Tylko te podlegające Izbie Skarbowej w Łodzi otrzymują ich rocznie ponad 3,5 tysiąca. Czasem składają je np. osoby, które nie otrzymały paragonu fiskalnego lub faktury na zakupiony towar, przez co nie mogą złożyć reklamacji. Zdarza się, że donos na daną firmę składają przedstawiciele konkurencji. Nie brakuje też donosów sąsiedzkich.
Na sąsiada albo na byłego męża
- Np. sąsiedzi, którzy podejrzewają, że lokal w ich bloku jest wynajmowany nielegalnie lub prowadzona działalność gospodarcza jest niezgłoszona - podaje przykład Agnieszka Pawlak, rzecznik Izby Skarbowej w Łodzi. - Inne przypadki to byli małżonkowie i strony związków nieformalnych w trakcie rozpadu związków lub wspólnicy zgłaszający niewykazywanie wszystkich dochodów do opodatkowania - dodaje.
"Zawiadamiam, że XXX prowadzi w [tu podany adres] działalność gospodarczą i za wykonane usługi pobiera zapłatę, nie naliczając podatku VAT oraz odmawia wystawienia rachunku. Proszę o wszczęcie postępowania skarbowego bo ww. osoba działa na szkodę budżetu państwa" - to tylko treść jednego z donosów, jaki w ostatnich latach wpłynął do jednego z urzędów skarbowych.
Chociaż tak jak w tym przykładzie autor donosu często swoje postępowanie tłumaczy troską o uczciwość społeczną i interes państwa, dr Mirosław Pęczak, socjolog pracujący na Uniwersytecie Warszawskim nie ma wątpliwości, że główne przyczyny pisania donosów są zupełnie inne.
- Pierwsza sprawa to poziom nieufności, Polacy nie ufają sobie nawzajem, co jest przecież spoiwem społeczeństwa obywatelskiego. Wystarczy zauważyć, że w państwach zachodnich, dojrzałych demokracji nie ma takiego zjawiska jak donosy - zwraca uwagę socjolog. - Ale to kwestia mentalności. W Ameryce jest nie do pomyślenia, aby uczeń mógł ściągać na sprawdzianie, a w Polsce ściąganie jest powszechne nawet na studiach - dodaje.
"Kto ja jestem? Polak mały! Mały, zawistny i podły!"
Jako drugą przyczynę, dla której Polacy piszą donosy na swoich sąsiadów, dr Pęczak wskazuje zwykłą ludzką zawiść doskonale sportretowaną w słynnej "Modlitwie Polaka" z filmu "Dzień świra" Marka Koterskiego.
- Zazdrościmy innym sukcesu, życzymy im źle. To pozostałość kultury chłopskiej, w której wychodzono z założenia "lepiej niech się sąsiadowi spali stodoła, niż ja bym miał sobie postawić taką samą" - mówi socjolog.
Jego słowa znajdują potwierdzenie w treści niektórych donosów, np. w tym:
"Chciałbym zainteresować Was sprawą XXX. W czasach, kiedy jest tak dużo afer i nieuczciwości, ten Pan należy do tych, którzy śmieją się ze wszystkiego i dorabiają się na wyzyskiwaniu zwykłych ludzi" - pisze autor donosu. "Bo czy to normalne, że jednym pensja ledwo starcza do pierwszego, a taki co roku jeździ z całą rodziną na długie i drogie wakacje. Wiem o tym, bo pracowałem u XXX. W ostatnich latach ten typ kupił kilka samochodów [tu wymienione marki i roczniki 6 samochodów prywatnych i firmowych]. Kupił i sprzedał również kilka mieszkań [podane adresy 3 mieszkań] i wykupił mieszkanie teściów."
Co szósty donos okazuje się prawdziwy
Urzędnicy skarbówki sprawdzają wszystkie tego typu zgłoszenia, o ile ich treść daje podstawy do kontroli.
- Średnio potwierdza się ok. 17 proc. donosów - przyznaje Agnieszka Pawlak.
Do urzędów skarbowych często wpływają donosy dotyczące spraw, którymi zajmują się inne instytucje, np. sprawdzaniem, czy dana firma nie zatrudnia pracowników "na czarno" zajmuje się Państwowa Inspekcja Pracy.
- Mamy obowiązek sprawdzania tylko sygnałów od osób, które podpisują się swoim imieniem i nazwiskiem i np. informują o nieprawidłowościach w firmie, w której pracują lub pracowali - wyjaśnia w rozmowie z Wirtualną Polską Jacek Strzyżewski, rzecznik prasowy PIP w Poznaniu. - Jeśli chodzi o anonimy, to sprawdzamy je tylko wtedy, gdy otrzymujemy kilka skarg dotyczących tego samego pracodawcy - dodaje.
Najczęściej do PIP-u trafiają donosy o tym, że jakaś firma zatrudnia kogoś "na czarno", zmusza pracowników do przekraczania czasu pracy albo nie płaci wynagrodzenia.
- Często okazuje się, że autorami donosów jest konkurencyjna firma, która kontrolami chce utrudnić życie danemu przedsiębiorcy - mówi Strzyżewski.
Skargi na rencistów często okazują się niesłuszne
Donosy wpływają też do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. W Gdańsku otrzymują ich kilkanaście miesięcznie.
- Zdecydowanie najwięcej z nich to skargi na to, że dana osoba pobiera rentę, ale jednocześnie pracuje - wyjaśnia Ewa Pancer, rzecznik prasowy ZUS w Gdańsku. - Najczęściej okazuje się, że zgłoszenie jest nieuzasadnione, ponieważ renciści mogą pracować, ale muszą się rozliczać z ZUS-em. Jeśli zarabiają odpowiednio dużo, ich świadczenie może zostać zawieszone lub pomniejszone o konkretną sumę - dodaje.
Jak widać, często za chęcią doniesienia na sąsiada, stoi niewiedza, że ten wcale nie łamie żadnych przepisów.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .