PolskaNa Pomorzu spada liczba osób biednych. W całej Polsce jest ich już 2,8 mln

Na Pomorzu spada liczba osób biednych. W całej Polsce jest ich już 2,8 mln

GUS opublikował najnowsze dane dotyczące biedy w Polsce. Wynika z nich, że 2,8 mln Polaków żyje w skrajnym ubóstwie, a dalsze 4,6 mln spełnia wymogi do otrzymywania zasiłku dla najuboższych. Liczby te niewiele różnią się od ubiegłorocznych szacunków.

Na Pomorzu spada liczba osób biednych. W całej Polsce jest ich już 2,8 mln
Źródło zdjęć: © WP | Tomasz Gdaniec
Tomasz Gdaniec

Geografia polskiej biedy od wielu lat pozostaje na niezmienionym poziomie. Najwyższy odsetek osób skrajnie ubogich mieszka w woj. Warmińsko-Mazurskim (14,8 proc.), Świętokrzyskim (12,2 proc.) oraz Podlaskim (10,9 proc.). Dla porównania najlepiej żyje się mieszkańcom Dolnośląskiego, Śląskiego oraz Mazowieckiego. Średnia dla całej Polski wynosi 7,4.

Pomorze zajęło w tym zestawieniu piąte miejsce z wynikiem 6,5 proc. Oznacza to poprawę o ponad 2,5 punktu procentowego. W samym Gdańsku z różnych form wsparcia korzysta prawie 10 tys. osób. Z zestawienia danych z dwóch ostatnich lat, coraz wyraźniej widać pojawiające się rozwarstwienie społeczne. Obszary biedne stają się jeszcze biedniejsze, a bogate coraz zasobniejsze.

Przygotowane zestawienie wyróżnia trzy rodzaje biedy. Skrajne, czyli poniżej minimum biologicznej egzystencji dotyczy 2,8 mln osób. Ubóstwo ustawowe wylicza się na podstawie ilości osób spełniających kryteria dofinansowania dla najbiedniejszych rodzin. Jest ich 4,6 mln. Ostatnią kategorią jest tzw. bieda relatywna, dotycząca rodzin, wydających 50 proc. średniego domowego budżetu. Takich osób jest ponad 6,2 mln. Co można zrobić, aby przeciwdziałać temu negatywnemu zjawisku?

- Libertariański program walki z biedą musi się zacząć od zmiany języka samych libertarian. W pierwszej kolejności należy wskazać państwo jako głównego twórcę nierówności ekonomicznych. Bo to właśnie państwo poprzez redystrybucję środków pochodzących z podatków oraz utrudnianie barierami biurokratycznymi startu na rynku pracy bardzo często wspiera ludzi względnie zamożnych kosztem tych, którzy są względnie biedni. Rynek oczywiście też generuje nierówności ekonomiczne. Ale jednocześnie podnosi względną zamożność wszystkich. W systemie zetatyzowanym, takim jak nasz, bogactwo jest bardzo zależne od relacji z państwem i odziedziczonego statusu społecznego – mówi Wirtualnej Polsce Marcin Chmielowski, wiceprezes Fundacji Wolności i Przedsiębiorczości.

Jaki jest społeczny profil najuboższych? Zazwyczaj wywodzą się z rodzin wielodzietnych, mieszkających na wsi. Edukację zazwyczaj kończyli na poziomie gimnazjalnym lub zasadniczym zawodowym.

- Wszelkie zmiany muszą być jednak stopniowe. Nie można z dnia na dzień zakończyć obecnych programów pomocowych, bo jedyne, co wówczas uda się osiągnąć, to zniechęcenie bardzo wielu ludzi do wolnego rynku. A ci ludzie są przecież wyborcami i przy urnach zagłosują później na każdego, kto głosi hasła etatystyczne. Hipotetyczny libertarianin mający władzę nad zmianą polityk socjalnych będzie musiał przemyśleć kolejność działań. Bardziej bezpieczna politycznie jest propozycja likwidacji zbędnych etatów w ośrodkach pomocy społecznej i racjonalizacja ich wydatków niż np. likwidacja funduszu alimentacyjnego – zauważa Chmielowski.

Obecnie w Polsce za materialną granicę ubóstwa uznaje się sytuację, gdy jedna osoba musi utrzymać się za mniej niż 1078 zł netto. Dla porównania w Irlandii próg ten ustawiono na poziomie 3997 zł, w Dani - 5635 zł, a w Luksemburgu nawet na 6977 zł. Brak pieniędzy i perspektyw, uderza nie tylko w kondycję fizyczną, ale również umysłową.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (105)