PolskaNa łasce prezesa

Na łasce prezesa

Oskarżony o wielomilionowe nadużycia były prezes PZU Życie Grzegorz Wieczerzak pod koniec lutego ma wyjść z aresztu. W stadninie koni w Jaroszówce, która do niego należy, mają nadzieję, że spotkają się z nim i wyjaśni się los sporego przecież majątku.

06.02.2004 | aktual.: 06.02.2004 08:07

W stadninie koni w Jaroszówce nie mają z właścicielem żadnego kontaktu. Nigdy nie przyjechał tu nawet jego pełnomocnik. Tymczasem w spółce konie mają się dobrze, ludzie znacznie gorzej. Trzeba było zwolnić większość pracowników. Do dziś pozostaje zagadką, jak Grzegorz Wieczerzak, były prezes PZU Życie oskarżony o nadużycia i wielomilionowe straty w PZU Życie, spłacił stadninę, skoro od trzech lat przebywa w areszcie, a prokuratura trzyma rękę na jego majątku.

- Śledztwo jest wielowątkowe. Muszę to sprawdzić - mówi Zbigniew Jaskólski, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie. Wieczerzak kupił stadninę w 2000 roku od Agencji Własności Skarbu Państwa, to znaczy wpłacił 40 procent. Ile to było pieniędzy, nie wiemy, bo agencja trzyma takie informacje w tajemnicy. Wiadomo, że były prezes zapłacił już ostatnią ratę. - Tkwimy w zawieszeniu już cztery lata. Nie mamy żadnego kontaktu z właścicielem - mówi Roman Krzyżanowski, prezes stadniny koni w Jaroszówce. - Żadnych sygnałów, ani wytycznych. A przecież od właściciela zależy dalszy los spółki - dodaje prezes.

Krzyżanowski ma nadzieję, że spotka się z Wieczerzakiem pod koniec lutego, kiedy ten wyjdzie z aresztu. Może wtedy się czegoś dowie. Tymczasem z państwowej niegdyś firmy, trzeba było zwolnić kilkadziesiąt osób. Z 50 zostało 15 pracowników. - Redukcje były niezbędne. Z oszczędności, żeby przeżyć i utrzymać firmę. Konie mają się tu lepiej niż ludzie - tłumaczy prezes. - Wszystkie stadniny tkwią w biedzie. Bez względu na to, czy państwowe, czy prywatne - tłumaczy Roman Krzyżanowski.

Wszystko zależy od koniunktury na torze wyścigowym w Warszawie, wokół którego kręci się hodowla koni wyścigowych w całej Polsce. Klienci nie kupują koni, bo nie wiedzą, czy wyścigi w ogóle się odbędą, a co za tym idzie, czy otrzymają wygrane. Do tej pory hodowcy nie otrzymali zaległych wygranych z ubiegłego roku. Doszło do tego, że pierwszy raz w historii stadniny (od 1973 roku) trzeba było wysłać młode konie na treningi za granicę.

- Nie mogą być pozostawione same siebie. Żeby dać im i stadninie jakąkolwiek szansę na przyszłość, trzeba je trenować już w wieku półtora roku - mówi Krzyżanowski. Do czeskich trenerów pojechało 6 koni, w dzierżawę. Tymczasem, mimo kryzysu, stadnina koni w Jaroszówce odnosi sukcesy. W ubiegłym roku klacz Tulipa zdobyła tytuł Konia Roku. Automatycznie, stadnina zdobyła też tytuł Hodowcy Roku. Czy Wieczerzak o tym wie? - Nie mam pojęcia, czy w areszcie ma dostęp do fachowych pism - mówi Krzyżanowski.

Duży majątek

Stadnina koni to majątek w Jaroszówce, Goliszowie i Niedźwiedzicach (gmina Chojnów) - blisko 1000 hektarów: pola, łąki i pastwiska. Na polach uprawia się owiec, kukurydzę, jęczmień i pszenicę. Plony są na sprzedaż i na potrzeby stadniny jako pasza dla zwierząt. Stadnina ma obecnie 170 koni, w tym 65 klaczy - matek.

Główną działalnością spółki jest hodowla, sprzedaż i dzierżawa koni. Przy stadninie działa klub jeździecki, który wykorzystuje obiekty i konie firmy. W Jaroszówce organizowane są zawody WKKW (Wszechstronny Konkurs Konia Wierzchowego).

Marlena Mokrzanowska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)