„Na działalność WSI w mediach trzeba mieć dowody”
Wątpię, żeby raport z likwidacji WSI ukazał się 15 lutego, jak powiedział minister Zbigniew Wassermann. Weryfikacja kandydatów do nowych służb trwa i nie widać jej końca. Tezę, że WSI chciały opanować media publiczne, trzeba najpierw poprzeć dowodami. Myślę, że część z tych 115 dziennikarzy, o których pisała prasa, to byli dziennikarze z wojskowych mediów, którzy zajmują się np. techniką wojskową - powiedział Janusz Zemke, polityk SLD i szef sejmowej Komisji Służb Specjalnych.
30.01.2007 12:06
"Salon Polityczny Trójki":Czy Jarosław Kaczyński przypomina Panu Władimira Putina?
Janusz Zemke: Nie za bardzo.
Jedną z ciekawszych tez artykułu "Newsweeka" Aleksandra Kaczorowskiego jest takie zdanie: zdumiewa, jak ogromne znaczenie przypisują i Putin i Kaczyński tajnym służbom. Różnica polega tylko na tym, że Putin opiera swą władzę na ludziach wywodzących się z KGB, podczas gdy Kaczyński tropi gdzie tylko się da, począwszy od WSI.
- A to jest akurat teza, z którą się zgadzam. Tzn. i prezydent Putin i prezydent Kaczyński przywiązują wyjątkowo dużą wagę do służb, chociaż każdy z innych powodów.
Ale to chyba ich różni, niż upodabnia.
- Różni, różni.
To nas doprowadziło do tematu służb specjalnych. Nie ja to wywołałem, więc jak usłyszę zarzut, że ja tylko o tym, to będę się bronił. To oczywiście żart. Prezydent - tak podaje dziś "Gazeta Wyborcza" - ma pretensje do Antoniego Macierewicza o nieustające przecieki z raportu na temat weryfikacji WSI i niedotrzymanie terminu ujawnienia dokumentu. Ale wydaje się dzisiaj, że to niedotrzymanie terminu, chyba dla wszystkich, którzy choć trochę tę sprawę znają, było oczywiste?
- Dla mnie to było zupełnie jasne, że jest rzeczą niemożliwą, by 1 lutego ukazał się raport, bowiem 1 lutego dopiero wchodzi ustawa, która tę całą procedurę przygotowania raportu i jego publikacji uchwala. Jeżeli ktoś liczy na to, że 15 lutego otrzymamy jakiś taki bardziej całościowy raport, to może też się bardzo zawieść, dlatego, że ten raport powstaje w wyniku czegoś. A tym czymś jest procedura weryfikacji żołnierzy, którzy się starają o przyjęcie do nowych wojskowych służb. Oni są weryfikowani, składają oświadczenia, w oświadczeniach mają napisać czy sami popełnili jakieś przestępstwa, bądź też byli świadkami przestępstw. I to jest główna materia - bo nie chcę powiedzieć, że jedyna - w wyniku której powstanie raport. A weryfikacja trwa. Weryfikacja trwa - nie widać jej końca. Myślę, że tak długo, jak będzie ta weryfikacja trwała, to będziemy mieli jakieś aneksy do raportu. Ale ten raport musi istnieć, skoro są z niego przecieki?
- Myślę, że są różne wersje tego raportu, bardziej dokładne, mniej dokładne. Tam są pewnie jakieś fragmenty z niego usuwane.
W tym zasobie wiedzy jest wiele nazwisk. Padła liczba 115 osób w mediach, 115 agentów. Tylko jest pewien problem materiału dowodowego, dotyczącego każdego z tych nazwisk? Bo co to znaczy, że jest nazwisko? Czy potem można wytoczyć proces sądowy?
- Bardzo dobre pytanie. Oczywiście ja nie wiem ile tam jest nazwisk. Z telewizji dowiedziałem się, że jest podobno 115, ale trzeba by w tym momencie postawić kilka pytań. I ja te pytania publicznie stawiam. Co z tego, że pojawia się w jakichś kartotekach 115 nazwisk dziennikarzy? Po pierwsze, trzeba by odpowiedzieć, czy ci dziennikarze to byli dziennikarze mediów publicznych, czy wojskowych mediów? Mam wrażenie, że przynajmniej niemała część z tego, to dziennikarze z wojskowych mediów, którzy zajmują się dla przykładu techniką wojskową i to jest normalne źródło uzyskiwania dla wszystkich służb informacji. Kolejna sprawa: to, że pojawia się nazwisko jakiegoś dziennikarza wcale nie musi znaczyć, że on wykonywał zadania związane z tym, co dzieje się w jego redakcji, że wpływał na treść jakichś artykułów. On mógł być przykładowo ekspertem w sprawach innych, albo mógł jeszcze pewne rzeczy wykonywać wcześniej. Jak ja słyszę taką tezę, że WSI chciały opanować publiczne media - to przepraszam bardzo - to trzeba by
na to dać jakieś dowody.
Przeczytaj cały wywiad