Na całym świecie zarabiają na "końcu świata"
Przed 21 grudnia, kiedy kończy się liczący pięć tysięcy lat cykl w kalendarzu Majów, triumfy święci skomercjalizowana panika przed końcem świata. Dotarła nawet do Chin, które w swej historii nie znały proroctw o końcu świata.
15.12.2012 | aktual.: 21.12.2012 10:34
Według siewców paniki razem z końcem kalendarza Majów miałby skończyć się świat. W Chinach od początku grudnia na Sina Weibo (chiński Twitter) słowo Majowie stało się popularnym tagiem. Chiński pragmatyzm znalazł też ujście w stwierdzeniu: jeśli Majowie nie mylą się co do końca świata, to po co płacić rachunki.
Choć nie bardzo wiadomo jak miałby skończyć się świat - zderzeniem z planetą Nibiru czy burzą słoneczną, w Ameryce założyciel Kościoła Scjentologicznego Ron Hubbard widzi, że biznes się kręci. Na schrony jego produkcji w ciągu jednego dnia jest teraz tylu chętnych co przedtem w ciągu miesiąca. - Nie mam zdania na temat kalendarza Majów, astrofizycy kupują moje schrony i mówią, by przygotować się na rozbłyski na Słońcu, promieniowanie elektromagnetyczne. Ja tam 19 grudnia schodzę pod ziemię i wyjdę 23 grudnia. Tak na wszelki wypadek - powiedział.
NASA rozprasza obawy: żadnych dowodów na istnienie Nibiru nie ma, to bezpodstawne pogłoski.
Wśród lęków kwitnie w Rosji handel. W Omutnińsku w obwodzie kirowskim ludzie rzucili się kupować naftę, świece i zapasy żywności po artykule napisanym jakoby przez tybetańskiego mnicha, potwierdzającym, że wnet świat się skończy. W Nowokuźniecku niemal zabrakło soli, a w Barnaule w Kraju Ałtajskim wykupiono do cna latarki i termosy. Wśród rozmaitych zestawów na przetrwanie końca świata niektóre zawierają instrukcje z opisami różnych gier. Na wypadek, gdyby okazał się on bardzo nudny.
Interes chcą zrobić też biura turystyczne. Jedno z ukraińskich zaczęło oferować wycieczki na 21 grudnia do... piekła i nieba za 15-18 USD. Do piekła drożej, bo tam podobno ciekawiej. A jeśli się nie uda dotrzeć - biuro obiecuje zwrot kasy. Droższa oferta pojawiła się w internecie w Niżnym Nowogrodzie: za 2600-5000 USD nabyć można kajutę w arce.
Jednak w Rosji tysiące ludzi gromadzą zapasy żywności i innych artykułów, wypakowując nimi piwnice i balkony. A ta część, która może, wyjeżdża z miast na wieś, bo tam koniec świata łatwiej będzie... no właśnie, przeczekać?
By rozproszyć spekulacje o apokaliptycznym 21 grudnia, główny lekarz Rosji Giennadij Oniszczenko ostrzegł, że straszących powinno się podać do sądu. Deputowani Dumy w liście otwartym wezwali zaś, by media zaprzestały siać panikę. W końcu sam premier Dmitrij Miedwiediew zapewnił, że w koniec świata nie wierzy. Dodał, że "przynajmniej nie w tym roku".
Histeria dotarła także do Chin, które w swojej historii nie zaznały lęków przed zniszczeniem świata. Najsłynniejsza chińska księga proroctw z VII wieku, odpowiednik przepowiedni Nostradamusa, nie wspomina wprost o czymś takim.
Tymczasem w Syczuanie zaczęto wykupywać całymi setkami świece, aż do wyczerpywania się zapasów. Początkowo nie było wiadomo, dlaczego. - Aż dowiedzieliśmy się o pogłoskach o zbliżających się ciemnościach - powiedział właściciel sklepu w Chengdu. Źródło paniki wyśledzono na Weibo; autor postu zapowiada, że trzydniowe ciemności spowiją ziemię.
Falę paranoicznych obaw w Chinach powiązać można z oddziaływaniem filmu katastroficznego z 2009 roku "2012". Odniósł on niebywały sukces dzięki wątkowi o budowie przez chińskie wojsko arek, które miały ocalić ludzkość. Lu Zhenghai z Sinciangu swoją zaczął budować w rok potem, wydając wszystkie niebagatelne oszczędności. Mówi, że jeśli końca świata nie będzie, wykorzysta arkę jako stateczek wycieczkowy na 20 osób.
W Nankinie żona profesora uniwersyteckiego zastawiła dom pod hipotekę, by przekazać znaczną kwotę na biedne dzieci, by "jeszcze zdążyć zrobić coś dobrego przed końcem świata". W Szanghaju podobną motywację próbują wykorzystać oszuści, by wyłudzić od staruszków oszczędności na rzekomo charytatywny cel. Policja apeluje tam: "Nie wierzcie w to i nie dajcie się oszukać".
Profesor Lu Jiehua z wydziału socjologii Uniwersytetu Pekińskiego w wywiadzie dla gazety "Global Times" powiedział, że obecna panika odzwierciedla ogólny niepokój w chińskim społeczeństwie. - Te paniczne zakupy nie tylko pokazują ludzki lęk przed nadchodząca apokalipsą, odzwierciedlają również poczucie niepewności wobec życia i społeczeństwa - powiedział.