Na Białorusi i w Rosji ruszyły manewry Zapad-2017. NATO też przygotowuje się do wojny
Zaczęło się! Zagony pancerne wspierane przez roje samolotów napadły na miłujących pokój Białorusinów i Rosjan! Dzielni obrońcy dadzą jednak odpór zachodnim agresorom. Nie pierwszy już raz. W Rosji i na Białorusi rozpoczęły się wielkie manewry Zapad-2017.
14.09.2017 | aktual.: 14.09.2017 15:19
Trzy wrogie potęgi z zachodu, Wejsznoria, Besbaria i Lubenia, zawiązały nikczemny sojusz, którego jedynym celem jest zniewolenie Rosjan i Białorusinów oraz położenie brudnych, imperialistycznych łap na bezcennych zasobach słowiańskich ziem. To muszą być potęgi, bo nikt inny nie wpadłby na pomysł najechania pokojowo nastawionych państw Władimira Putina i Aleksandra Łukaszenki.
Napastnicy nie cofną się przed użyciem najbardziej nikczemnych metod wojny hybrydowej takich jak sabotaż, cyberataki, dezinformacja i wykorzystanie moralnie słabych obywateli gotowych zdradzić swoją ojczyznę. Na szczęście te złowrogie plany pokrzyżują bohaterscy obrońcy, którzy w ciągu najbliższych dni w proch i w pył obrócą wszystko, co agresor rzuci przeciwko nim.
Element poważnej rozgrywki między Wschodem a Zachodem
Tak wygląda nieco złośliwy opis manewrów Zapad-2017, które zupełnie poważnie sprawdzają gotowość rosyjskich i białoruskich wojsk do konfrontacji z Zachodem i stanowią element trwającej od dawna kampanii propagandowej prowadzonej przez Kreml. Formalnie w manewrach udział weźmie 5 500 żołnierzy rosyjskich i 7 000 białoruskich ze wsparciem 250 czołgów, 200 dział i dziesiątek samolotów, śmigłowców i okrętów.
W praktyce liczba uczestników ćwiczeń, wraz personelem wspierającym, wynieść może nawet 100 tys. To największa koncentracja rosyjskich sił ofensywnych na granicy z NATO od rozpadu ZSRR. Przy okazji manewrów Rosja odtworzyła nawet 1 Gwardyjską Armię Pancerną, legendarną jednostkę z czasów drugiej wojny światowej, która jako pierwsza otrzyma nowe czołgi T-14 Armata.
Oficjalne liczby nie są przypadkowe, bo nie przekraczają granic, które wymagałyby zaproszenia obserwatorów z NATO. Co więcej, Zapad-2017 to tylko jedne z wielu ćwiczeń, które mają pokazać w kraju i na świecie siłę nowoczesnych sił zbrojnych Rosji i gotowość do odparcia każdego możliwego ataku – od cybernetycznego po jądrowy.
Jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku Związek Radziecki zaczął organizować podobne manewry w poszczególnych okręgach wojskowych. Obecne ćwiczenia odbywają się w okręgu zachodnim, stąd ich nazwa – Zapad. Rosja tę tradycję kontynuuje, a organizowane co cztery lata manewry poligonowe nie wywoływałyby wielkich emocji, gdyby nie napięte relacje między Rosją, Europą i USA.
Odpowiedź NATO na manewry Rosjan
Ćwiczenia wywołują kilka poważnych wątpliwości. Jednym z podstawowych pytań jest, czy po zakończeniu ćwiczeń z Białorusi wyjadą wszyscy rosyjscy żołnierze, którzy tam wjadą. Opozycja w Mińsku obawia się, że manewry będą sposobem wpuszczenia do kraju zielonych ludzików, którzy na wzór tego, co stało się na ukraińskim Krymie, pozostaną na miejscu. W ten sposób Kreml w praktyce wzmocniłby kontrolę nad państwem Łukaszenki, nawet jeżeli formalnie Białoruś pozostałaby niepodległa.
Prowokacji boją się także Litwa, Łotwa i Estonia, które obok Polski, stanowiły inspirację dla twórców Wejsznorii, Besbarii i Lubenii. Duże zgrupowania rosyjskich żołnierzy w pobliżu granic zawsze wywołują obawy w małych krajach bałtyckich pomimo tego, że należą do Sojuszu Północnoatlantyckiego i Unii Europejskiej. Co więcej, zawsze istnieje też ryzyko niezamierzonego incydentu na granicy między Rosją, Białorusią a krajami NATO, których wojska będą uważnie śledzić każdy krok Rosjan i Białorusinów.
Sojusz Północnoatlantycki odpowiedział zresztą własnymi manewrami Dragon-2017, które pod koniec września odbędą się w Polsce. U nas zbierze się więcej żołnierzy i sprzętu niż u naszych wschodnich sąsiadów. Symboliczne znaczenie będzie miał udział w ćwiczeniach żołnierzy Gruzji i Ukrainy.
Dragon-2017 będzie też okazją do ogłoszenia sukcesu budowy Wojsk Obrony Terytorialnej. Sojusznicy żołnierze dokonujący desantu na w okolicy lotniska w Szymanach wykorzystają strefy zrzutów przygotowane przez partyzantów z WOT.