Myśliwy krytykuje masowy odstrzał dzików. "Poroniony pomysł"
Już w tę sobotę myśliwi wezmą karabiny i rozpoczną masowy odstrzał dzików. - To poroniony pomysł - mówi nam jeden z nich. I dodaje, że polowania będą wyglądać makabrycznie przez presję czasu i konieczność zabicia jak największej liczby zwierząt. - To jest rozsiewanie wirusa ASF, a nie walka z nim - ocenia.
Zmasowane polowania na dziki mają się odbyć w dniach 12-13, 19-20, 26-27 stycznia 2019 r. Informację o planowanym odstrzale koła łowieckie otrzymały smsem. "Minister Środowiska w celu walki z ASF wskazuje na pilną potrzebę organizacji wielkoobszarowych polowań zbiorowych na dziki jak i potrzebę synchronizacji działań kół łowieckich (...) na terenie całej Polski".
Pomysł rzezi dzików wywołał poruszenie wielu środowisk, w tym ekologów i naukowców. W środę przed Sejmem odbyła się w demonstracja przeciwko tej decyzji. - Musimy mieć świadomość, że taka obława, taka rzeź dzików, zabijanie loch wtedy, kiedy są ciężarne lub mają młode warchlaki, to jest znęcanie się nad zwierzętami. To jest przestępstwo - mówiła podczas manifestacji Dorota Sumińska, lekarz weterynarii i dziennikarka. W zgromadzeniu wzięło udział kilkaset osób.
Na hura, na chybcika, na ilość
Okazuje się, że podzieleni są również ci, którzy na dziki mają polować. Stanisław Pawluk, myśliwy z województwa lubelskiego, otwarcie krytykuje plan odstrzału dzików.
- To, że w Polsce jest zbyt dużo dzików, nie ulega wątpliwości. Trzeba redukować. Tylko są pewne zasady humanitaryzmu. Tak, jak nalegamy, by humanitarnie uśmiercać zwierzęta w rzeźniach, tak samo powinna ta redukcja dzików być przeprowadzona. Nie może to być na hura, na ilość. To są polowania organizowane w pośpiechu, na chybcika - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Jego zdaniem to nie pomysł samego ministerstwa, a Polskiego Związku Łowieckiego. - Pojemność łowisk została przekroczona i to są zaniedbania Polskiego Związku Łowieckiego - stwierdza myśliwy. I dodaje, że "wymyślenie tego odstrzału to jest poroniony pomysł". - Ale on nie został wymyślony dla redukcji dzików. Te dziki i tak były w planie i tak. I to by było wykonane, tylko że selekcjonując - stwierdza.
Naczelna Rada Łowiecka oraz Zarząd Główny Polskiego Związku Łowieckiego wyraziły w czwartek "zdecydowaną dezaprobatę redukcji dzika poprzez strzelanie do ciężarnych i prowadzących potomstwo loch". Jednak zgodnie z rozporządzeniem ministra środowiska z 2017 roku myśliwi mogą strzelać do loch. - Będzie się strzelało do wszystkiego, co się rusza - twierdzi nasz rozmówca.
8 km drogi zlane krwią
I pokazuje, jak jego zdaniem będą wyglądały weekendowe odstrzały dzików. - W Warszawie w dniu 6 stycznia 2019 roku jedno z kół łowieckich zorganizowało polowanie zbiorowe. Polowanie miało miejsce w lasach przylegających do Dęblina, którego mieszkańcy traktują ten las jako miejsce spacerowe. Kuligi, wypady z dziećmi na sanki czy zwykłe spacery to bardzo częsty widok na drogach leśnych. Jest to las przejezdny dla mieszkańców miejscowości Plebanka i innych z gminy Stężyca. Ślady na śniegu wskazują, że odbywane są w tym lesie kuligi - opowiada myśliwy.
Wybrał się do wspomnianego lasu dzień po polowaniu. Mówi, że odstrzelono na nim pięć dzików. - Przewieźli te postrzelone dziki w pobliże chłodni. Nikt tam nie myślał o bioasekuracji, o patroszeniu na matach. Tłukli byle tłuc. Jest cały plac zalany krwią. Wszyscy to na butach roznoszą gdzie chcą, wsiądzie człowiek do samochodu to zawiezie to sto kilometrów dalej i rozniesie - mówi dalej.
- Ponad 8 km drogi zlane jest krwią, a ja byłem już po nocnych opadach śniegu i i tak to było widoczne. Chodzą ludzie z psami i te psy później idą do gospodarstwa, bo to przylega do wsi. Las jest więc szczególnie podatny na to aby służyć za magazyn wirusa ASF. Roznoszony na butach, oponach, płozach sanek i wszystkim co ma kontakt z zakażonym miejscem staje się generatorem kolejnych zainfekowań świń, które odporności na tą chorobę nie mają - dodaje. I ocenia, że w ten właśnie sposób wirus ASF jest rozprzestrzeniany, a nie zwalczany.
Inny sposób
Myśliwy twierdzi, że można zmniejszyć populację dzika w inny sposób. - Lepiej to zrobić polowaniami indywidualnymi, przy użyciu odpowiedniego, precyzyjnego sprzętu. Wtedy ten dzik nie będzie latał po całym lesie, można go zapakować do maty i nie rozsiewając krwi zawieźć w odpowiednie miejsce i wypatroszyć - tłumaczy.
Podaje przykład Litwy. - Litwini robią tak, że mają w jednym miejscu dół, gdzie przywozi się chorego dzika, patroszy te wszystkie wnętrzności do tego dołu, spryskuje się odpowiednim środkiem dezynfekcyjnym i dzika wypatroszonego zabezpieczonego odpowiednią folią wiezie się do chłodni. Bo taki dzik niepatroszony na miejscu tylko zabrany w całości tej krwi nie zostawi, a jeśli już to niewiele i można to zdezynfekować - podsumowuje myśliwy.
Walka z ASF w Polsce trwa od pięciu lat. Do 3 grudnia ubiegłego roku potwierdzono 2232 przypadków ASF u dzików.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl