Muzułmański burmistrz Londynu jest celem ataków. Powracają nawet obalone oskarżenia
Burmistrz Londynu Sadiq Khan stał się chłopcem do bicia. Na nim skupiają się emocje wywołane powtarzającymi się zamachami terrorystycznymi. Przed pierwszym, muzułmańskim burmistrzem miast stoi trudne zadanie zjednoczenie mieszkańców miasta. Jeśli tego dokona, to Londyńczycy raz jeszcze pokonają wroga tak, jak wielokrotnie robili to w przeszłości.
"Nie wystarczy, żeby burmistrz Londynu powiedział, że nigdy nie byliśmy bezpieczniejsi w czasie, gdy wielu ludzi nigdy nie czuło się mniej bezpiecznie" – tak brytyjski dziennikarz Piers Morgan zaatakował burmistrza Londynu. W podobny sposób Sadiqa Khana piętnował nawet prezydent USA Donald Trump.
Zamach terrorystyczny na London Bridge przelał czarę goryczy. Londyńczycy oczekują działań, które przywrócą im poczucie bezpieczeństwa. Wielu odpowiedzialnością za obecną sytuację obarcza Sadiqa Khana, który potępia islamistów i wzywa do zachowania spokoju. Niektóre wypowiedzi są przynajmniej niezręczne. Na przykład stwierdził, że terroryzm jest elementem życia w wielkim mieście. Równocześnie przekonuje, że Londyn nigdy nie był bardziej bezpieczny.
Z technicznego punktu widzenia burmistrz może mieć rację. Zaledwie 8 minut wystarczyło policjantom, żeby zareagować na zamach i zastrzelić trzech terrorystów. To świadczy o gotowości i poziomie wyszkolenia londyńskich stróżów prawa. Ten poziom profesjonalizmu nie raz im się jeszcze przyda.
Burmistrz nie wie, gdzie są dżihadyści
W rozmowie z Piersem Morganem Khan przyznał, że ponad połowa spośród ok. 400 dżihadystów, którzy powrócili z Syrii, żyje w okolicach stolicy. Są to przeszkoleni ekstremiści z doświadczeniem bojowym. Część z nich mogła nawet walczyć przeciwko brytyjskim żołnierzom. Tylko jeden z nich jest pod policyjnym nadzorem. Burmistrz nie wie, gdzie są pozostali. To z pewnością nie poprawia nastroju mieszkańców miasta.
Zanim stał się celem islamistów, Londyn przez dziesięciolecia atakowali katolicy z Irlandzkiej Armii Republikańskiej (IRA), którzy podkładali bomby i zabijali ludzi na ulicach. Jednak to, że kiedyś było równie źle, albo nawet gorzej niż teraz, nie przywróci poczucia bezpieczeństwa mieszkańcom miasta.
Praktykujący muzułmanin odcina się od islamistów
Sadiq Khan należy do umiarkowanego skrzydła Partii Pracy. To urodzony w Wielkiej Brytanii polityk i prawnik o pakistańskich korzeniach. Trzykrotnie był deputowanym do parlamentu, a w 2016 r. wygrał wybory lokalne i został pierwszym muzułmaninem na stanowisku burmistrza Londynu.
"Morderstwo niewinnych ludzi, w szczególności w czasie Ramadanu, oznacza odrzucenie prawdziwych wartości mojej religii" – powiedział Khan po ostatnim zamachu w Londynie. Te słowa są szczególnie istotne w ustach praktykującego muzułmanina, który regularnie odwiedza meczet. W takim samym duchu wypowiadało się 100 immamów z Manchesteru, którzy publicznie potępili terrorystów i uznali Państwo Islamskie za hańbę dla całej ludzkości.
W przeszłości brytyjska prasa oskarżała Sadiqa Khana o powiązania z islamistami. Radykalne poglądy publicznie głosił mąż jego siostry Makbool Javaid, który rozwiódł się z nią w 2011 r. Khan od lat nie utrzymuje kontaktów z byłym szwagrem, który sam odżegnał się od swoich wcześniejszych wypowiedzi twierdząc, że był młody i głupi.
Emocje biorą górę
Islamiści skutecznie uderzają w poczucie bezpieczeństwa Londyńczyków. W takiej sytuacji nie mogą dziwić towarzyszące temu emocje. Z jednej strony dziennikarka CNN Becky Anderson w sposób bardzo emocjonalny tłumaczyła, że terroryści nie złamią Londyńczyków, po czym została oskarżona o spreparowanie nieprawdziwej demonstracji muzułmanów przeciwko terroryzmowi – CNN te oskarżenia stanowczo odrzuca.
Sadiq Khan znajduje się w sytuacji, w której każde jego posunięcie będzie krytykowane. Jeżeli wzywa do zachowania spokoju zarzuca mu się, że jest oderwany od rzeczywistości. Gdyby zaczął reagować emocjonalnie to natychmiast byłby posądzony o brak odpowiedzialności, a może nawet o rasizm.
Dobre rozwiązanie po prostu nie istnieje. Sadiq Khan najwyraźniej postanowił kierować się przede wszystkim rozsądkiem, czego należy oczekiwać od burmistrza 8,6-milionowego miasta. Pamiętać przy tym warto, że odpowiedzialność za śmierć i chaos na ulicach ponoszą islamiści i to przeciwko nim toczy się wojna. Londyńczycy nie raz udowadniali już, że potrafią zjednoczyć się w obliczu wroga. Nie przypadkiem przypominany jest teraz nazistowski blitz w czasie Drugiej Wojny Światowej. W ciągu prawie 2 tys. lat historii miasta stawiali już czoła potężniejszym nieprzyjaciołom niż mordercy spod znaku radykalnego islamu.