Musi zapłacić 100 tys. złotych za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Pomylono go... z jego imiennikiem
Zaczęło się w styczniu, kiedy pani Agnieszka odebrała list z wyrokiem warszawskiego sądu. Jej mąż miał zapłacić 100 tys. złotych odszkodowania za spowodowany śmiertelny wypadek.
- Zastałem zapłakaną żonę - wspomina Mariusz Grabowski z Twardogóry. Zgodnie z treścią wyroku państwo Grabowscy mieli 14 dni na przekazanie towarzystwu ubezpieczeniowemu Warta 85 tys. złotych. Wraz z kosztami sądowymi kwota ta wynosiła niemal 100 tys. Ubezpieczyciel zwrócił się w ten sposób do sprawcy wypadku, którego ofierze wypłacił odszkodowanie. Grabowski miał potrącić prowadzącego skuter mężczyznę, który zginął w wyniku wypadku.
Niestety, doszło do poważnej pomyłki. Faktem jest, że sprawcą wypadku jest Mariusz Grabowski. Ale zamieszkały w Warszawie, a nie w odległej o 300 km Twardogórze (Dolny Śląsk). Grabowscy zatrudnili prawnika, któremu udało się doprowadzić do zawieszenia egzekucji. Jednak cały czas nikt nie przyznaje się do winy. Warta udzieliła negatywnej odpowiedzi na wezwanie do pokrycia kosztów sądowych.
- Z pisma wynika, że pan Mariusz nie jest stroną w sprawie, nie ma żadnych praw. A przecież musiał wnieść sprzeciw, musiał pokryć koszty adwokackie. Według Warty nic się w zasadzie nie stało – mówi Tomasz Cieśla, adwokat Grabowskich. Pan Mariusz najbardziej ubolewa jednak nad tym, że zgodnie z wyrokiem sądu stał się zabójcą.
Po pojawieniu się materiału "Interwencji" Warta obiecała, że jednak zwróci koszty panu Grabowskiemu.