Mur bałtycki. Litwa, Łotwa i Estonia odgradzają się od Rosji
Litwini na granicy z Rosją i Białorusią budują kilkumetrowe ogrodzenie, najeżone nowoczesnymi systemami monitoringu i bezpieczeństwa. Podobne ogrodzenia wznoszą Łotwa i Estonia.
Zdaniem wojskowych ekspertów z Litwy, Łotwy i Estonii, umocnienia na granicy są wymierzone, przede wszystkim, w rosyjskie służby specjalne, wykorzystujące grupy przestępcze i nielegalnych imigrantów do infiltracji krajów bałtyckich poprzez luki w granicach. Zdaniem wojskowych oraz politologów, chociaż ogrodzenia na granicy nie powstrzymają regularnej armii, tworzą poważną przeszkodę dla "przypadkowych" wycieczek rosyjskich żołnierzy do krajów bałtyckich. Podczas pierwszej fazy konfliktu na Donbasie strona rosyjska często uciekała się do argumentacji, że rosyjscy żołnierzy przypadkowo przekroczyli granicę z Ukrainą, ponieważ "zabłądzili"…
Litwa: Ogrodzenie regularnej armii nie powstrzyma, ale przeszkodzi próbom infiltracji
Granica Litwy z Rosją (z obwodem kaliningradzkim) ma długość około 288, a z Białorusią 677 kilometrów. Na granicy z Białorusią i Rosją Litwa zamierza zbudować ogrodzenie. Eimutis Misevičius, szef litewskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych twierdzi, że podstawowym powodem powstania ogrodzenia jest potrzeba bardziej efektywnej ochrony zewnętrznych granic Unii Europejskiej. Jeszcze przed niedawnym rozpoczęciem budowy minister mówił, że ruszy ona w tym roku, a ukończenie przewiduje się na 2020 rok.
Litwę od Rosji i Białorusi oddzieli ogrodzenie z drutu wysokości od dwóch do trzech metrów, z kolei drut kolczasty oraz nowoczesne systemy obserwacji mają stanowić dodatkową przeszkodę dla przemytników i nielegalnych imigrantów. Ogółem budowa ogrodzenia ma kosztować 100 mln euro (w 2017 roku rząd zamierza wydać 3,6 mln euro). Prawdopodobnie budowa zostanie sfinansowana z budżetu Litwy. Wiadomo że Wilno ubiegało się o dofinansowanie z Unii Europejskiej na budowę ogrodzenia z Rosją, jednak Bruksela nie wyraziła na to zgody. Urzędnicy Unii nie mieli natomiast nic przeciwko temu, aby przekazać Litwie około 20 mln euro na wzmocnienie granicy z Białorusią.
"Rosja chętnie posługuje się różnymi instrumentami wojny hybrydowej. Tak na przykład Kreml jest znany z tego, że często wykorzystuje do swoich celów zorganizowaną przestępczość, przemytników i szmuglerów. Najlepszym środkiem zaradczym jest budowa ogrodzenia, wyposażenie straży granicznej w nowoczesne środki techniczne, tak aby zapewnić bezpieczeństwo" – powiedziała podczas rozmowy z Defence24.pl Rasa Juknevičienė, poseł na Sejm Litwy bieżącej kadencji i minister obrony Litwy w latach 2008 – 2012. Eksminister przyznaje, że ani ogrodzenie, ani nawet mur nie powstrzymają regularnej armii, gdyby doszło do inwazji ze strony Rosji czy Białorusi, ale może okazać się pomocny w walce z różnego rodzaju prowokacjami. Była szefowa litewskiego MON histeryczną reakcję Kremla na informację o budowie przez Litwę na granicy z Królewcem ogrodzeń tłumaczy tym, że Moskwa stara się wykorzystać każdą okazję do prowadzenia wojny informacyjnej.
Z kolei Linas Kojala, szef Centrum Studiów Wschodnich, litewskiego think-tanku, zaznacza, że zamiary wzmocnienia granicy z Białorusią i Rosją są słuszne, ponieważ granice Litwy są zewnętrznymi granicami Unii Europejskiej. Zdaniem Kojaly, obecnie środki bezpieczeństwa są niewystarczające, aby powstrzymać przemytników, próby nielegalnego przekroczenia granicy, czy zapobiec innym, bardziej niebezpiecznym scenariuszom. Litewscy eksperci wojskowi wskazują, że gniew Moskwy i ostra reakcja mediów rosyjskich na wiadomość o planach Wilna dotyczących budowy ogrodzenia świadczą, że może stać się ono niewygodną przeszkodą np. dla agentów rosyjskich służb specjalnych, próbujących przedostać się na teren Litwy.
Budową ogrodzenia zajmie się spółka Gintreja z Wiłkawiszek. Wysokie na 2 m ogrodzenie powstanie na ponad 44-kilometrowym odcinku granicy ze wschodnim sąsiadem. Wartość umowy to 1 mln 335 tys euro. Rozpoczęcie budowy wywołało niemal natychmiastową, histeryczną reakcję Kremla. Szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych Federacji Rosyjskiej Siergiei Ławrow podczas spotkania z pełniącym obowiązki gubernatora obwodu kaliningradzkiego Antonom Alichanowym oskarżył Litwę i Polskę o rusofobię. "Cieszę się, że nie zważając na rusofobię tych krajów (Litwy i Polski – red. cytatu za lenta.ru), lokalne władze w sąsiedztwie obwodu kaliningradzkiego odnotowują zainteresowanie ze strony mieszkańców, aby kontynuować dialog" – mówił Ławrow. Z kolei Aleksander Udalcow rosyjski ambasador na Litwie oświadczył, że to nie Wilno musi się domagać od Rosji odszkodowania za okupację kraju i deportację ludności na Syberię, ale Moskwa powinna zażądać 72 mld dolarów amerykańskich od Litwy, jako rekompensatę za inwestycję w rozwój tego kraju w okresie sowieckim. Paradoksalnie jednak ostra reakcja Rosji może być dowodem na słuszność działań podejmowanych przez Wilno.
Łotwa: Wojskowi z Rosji "przypadkowo" nie zbłądzą
Z informacji, którą Defence24.pl otrzymał ze służby granicznej Łotwy wynika, że budowę wzmocnionego pasa granicznego na granicy tego kraju i Rosji rozpoczęto w 2015 roku. Łotewskie służby twierdzą, że prawdziwym powodem powstania "pasa granicznego", jest skończenie wyznaczania granicy rosyjsko-łotewskiej. Jak ma wyglądać wzmocniony pas graniczny, na który rząd Łotwy zamierza wydać 21 milionów euro? Podobnie jak w przypadku Litwy, ogrodzenie będzie z drutu, wysokość będzie wynosić dwa metry, buduje się je na 90-kilometrowym odcinku z Rosją (rosyjsko-łotewska granica to 280 - 290 kilometrów). Funkcjonariusze łotewskiej służby granicznej zapewniają, że rozważane są również warianty - w razie potrzeby - budowy podobnego ogrodzenia na innych odcinkach granicy kraju z Rosją. Budowa pasa granicznego ma się skończyć w 2019 roku, środki pieniężne w całości pochodzą z budżetu Łotwy.
Łotewska straż graniczna zapewnia, że najważniejszym celem jest powstrzymanie nielegalnych imigrantów z Rosji. Poza tym Łotwa nie ma podpisanej z Rosją umowy o przekazaniu z powrotem (readmisji) nielegalnych imigrantów, złapanych na przekraczaniu granicy. Z danych statystycznych, udostępnionych przez łotewskich pograniczników, wynika że w 2014 roku zatrzymano 144 osób próbujących nielegalnie przekroczyć łotewską granicę z Rosją i Białorusią, w 2015 roku – 476, a w 2016 roku odnotowano 376 takie przypadki.
Kristians Rozenvalds, znany łotewski politolog w wywiadzie dla Defence24.pl podkreśla, że budowa ogrodzenia ma większy wpływ ma morale mieszkańców Łotwy, niż na bezpieczeństwo kraju.
"Zdajemy sobie sprawę, że nawet najlepszy mur/bariera nie powstrzyma rosyjskiego wojska, gdyby chciało ją przekroczyć, ale wiedza, że granica jest chroniona podbudowuje nas. Wiemy, że nasz dom ma drzwi i bad guys nie mają do naszego kraju dostępu" – mówił Rozenvalds. Zdaniem łotewskiego politologa, jeżeli rząd będzie ignorował niebezpieczeństwo, które grozi krajowi to wcześniej czy później Łotysze dadzą się pokonać… psychologicznie. Pojawią się agenci wpływu, którzy będą nawoływać do tego, że lepiej jest się poddać i nikomu nie robić kłopotów. Zdaniem eksperta, plany Litwy, Łotwy i Estonii drażnią Kreml, bo ten, mimo członkostwa krajów bałtyckich w Unii Europejskiej i NATO, dotychczas uważa, że są one częścią Federacji Rosyjskiej.
Kārlis Krēsliņš, generał brygady i były szef sztabu generalnego łotewskich sił zbrojnych, mówi podczas rozmowy z Defence24.pl, że nowy wzmocniony pas graniczny ma zniechęcić przemytników oraz zorganizowane grupy przestępcze, które próbują z Rosji na Łotwę przerzucać nielegalnych imigrantów. Były wojskowy wątpi jednak, że nowe umocnienia pograniczne "dadzą sobie rady", gdyby na skutek jakiegoś kryzysu u „bram” Łotwy pojawiły się tysiące imigrantów.
„O każdej grupie, która przekroczy barierę będzie wiadomo, że do naszego kraju dostali się dobrze przeszkoleni, zmotywowani i niebezpieczni ludzie, a nie zwykli przestępcy” – dodaje Krēsliņš. Zdaniem generała, nerwowa reakcja Moskwy na wzmacnianie granic przez Łotyszów, może się wywodzić z tego, że podczas aneksji Krymu i walk na Donbasie Rosjanie często twierdzili, że rosyjscy żołnierze przypadkowo trafili na teren Ukrainy, nie zauważyli bowiem, że przekroczyli granicę. "Wkrótce w naszym wypadku podobnego triku powtórzyć się już nie będzie dało. Porządnie chroniona granica jeżeli nie wyklucza, to porządnie spowolni podobną turystykę w razie kryzysu ze strony Rosji do naszego kraju" – podsumowuje Krēsliņš.
Estonia: Nowoczesne systemy obserwacji i monitoringu
Częścią nowego systemu ochrony pogranicza Estonii i Rosji jest budowa ogrodzenia o wysokości od 2 do 2,5 metra, wzmocnionego drutem kolczastym. Ogrodzenie powstaje na stukilometrowym odcinku granicy Estonii i Federacji Rosyjskiej. MSW Estonii podczas rozmowy z Defence24.pl zapewnia jednak, że nie zamierza budować ani ściany, ani muru.
"Chcemy zbudować nowoczesną granicę państwową, wyposażyć ją w środki bezpieczeństwa technologicznego i obserwacji, tak aby zapobiec próbom jej nielegalnego przekroczenia. Dzięki nowoczesnym systemom monitoringu będziemy mieli możliwość obserwacji i monitorowania on-line tego co się dzieje na granicy. Przewidywane koszta – 71 mln euro, ukończenie prac – 2019 rok" – powiedziała Defence24.pl Kristin Rammus, doradca ds komunikacji MSW Estonii.
Kerly Virk, przedstawicielka działu komunikacji departamentu Policji i Ochrony Pogranicza Estonii dodaje, że podczas prac budowlanych na granicy rozbudowano szlaki dla patroli straży granicznej, oznakowywane są granice państwa oraz montuje się systemy bezpieczeństwa i wideo. Virk zapewnia, że większość prac konserwacyjnych na granicy ukończono, zainstalowano również większość słupów granicznych i znaków ostrzegawczych. Virk podkreśla, że obecnie na 1,63-kilometrowym odcinku estońsko-rosyjskiej granicy są sprawdzane i testowane systemy bezpieczeństwa i monitoringu, które w przyszłości będą rozmieszczone na granicy.
Departament Policji i Ochrony Pogranicza udostępnił Defence24.pl dane statystyczne, dotyczące liczby prób nielegalnego przekroczenia estońskiej granicy z terenu Federacji Rosyjskiej od 2010 roku – miało wówczas 116 prób, w 2012 było ich 215, w 2014 – 160 i 136 w minionym 2016 roku. W obecnym 2017 roku straż graniczna odnotowała 34 takie próby. Estońscy wojskowi podobnie jak ich koledzy z Łotwy oraz Litwy uważają, że ogrodzenia nie powstrzymają rosyjskiej armii, gdyby Moskwa zdecydowała się na inwazję.
"Żadna ściana na granicy nie powstrzyma ani regularnej armii, ani zawodowych przemytników. Regularne wojsko nie będzie miało większych problemów z pokonaniem granicy. Ogrodzenie raczej ma zatrzymać nielegalnych migrantów niż wojsko" – tłumaczył podczas wywiadu dla Defence24.pl Urmas Roosimiagi, generał brygady oraz były dowódca sztabu generalnego estońskich sił zbrojnych. Zdaniem generała, po uzyskaniu przez Estonię niepodległości od Związku Radzieckiego, granica z Rosją była raczej symboliczna, na co wpływ miała "spokojna" sytuacja w Europie. Nikt w Tallinie nie myślał więc o potrzebie ochrony granic.
Sielanka w Estonii skończyła się jesienią 2014 roku, gdy rosyjskie służby specjalne miały uprowadzić z Tallina oficera estońskich sił bezpieczeństwa Estona Kohvera. Władze Estonii twierdzą, że Kohver odpowiadał za walkę z przestępczością na pograniczu z Rosją. Został on uprowadzony przez funkcjonariuszy rosyjskich służb, którzy przedostali się do kraju nielegalnie przekraczając granicę. Z kolei rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa w oficjalnym oświadczeniu oznajmiła, że Kohver był estońskim szpiegiem, nikt go nie uprowadzał, miano go aresztować w obwodzie pskowskim. Rosyjski kontrwywiad twierdzi, że Kohver, gdy go zatrzymano, miał przy sobie pistolet, 5 tys. euro, sprzęt do nagrywania. Eston Kohver został skazany za szpiegostwo, we wrześniu 2015 roku został wymieniony na odsiadującego wyrok w estońskim więzieniu, za szpiegowanie na rzecz Rosji, oficera Policji Bezpieczeństwa.
Generał Roosimiagi zdaje się również nie wierzyć w groźbę pojawienia się w Estonii "zielonych ludków". "Do tego, aby się u nas pojawili zielone ludki potrzeba specyficznych warunków, takie jakie miały miejsce na Krymie czy Donbasie. Ani rodowici Estończycy, ani rosyjscy Estończycy mimo wszystko nie pałają chęcią do powrotu na łono Rosji" – dodał Roosimiagi. Zdaniem wojskowego, Rosjanie mieszkający w Estonii, chociaż często nie mają statusu obywateli tego kraju (do jego otrzymania niezbędne jest zdanie egzaminu), wcale nie są poszkodowani - jak jest to często przedstawiane w rosyjskich mediach.
"Rosjanie z Estonii podróżują po Europie bez wiz, nie potrzebują wiz, gdy chcą udać się do Rosji, przysługują im wszelkie socjalne gwarancje. Nie mogą tylko służyć w wojsku, czy głosować w wyborach do parlamentu" – dodał Roosimiagi. Zdaniem rozmówcy, ostra reakcja Moskwy jest niczym innym niż przejawem wojny informacyjnej, którą od kilku lat z krajami bałtyckimi prowadzi Kreml.
Autor: Witold Janczys