Mroczny pensjonat w Zakopanem. Tam, gdzie brat zabił siostrę, nocują turyści
Poruszająca historia, związana z potworną zbrodnią sprzed lat, nadal inspiruje twórców kryminalnych podcastów i budzących dreszcz internetowych relacji. Wiąże się ona z zakopiańskim pensjonatem. Ci, którzy spędzają tu noc, czasem nie są świadomi, gdzie trafili. Inni wybierają miejsce świadomie, by poczuć się jak w horrorze.
Grzegorz, morderca 23-letniej siostry Agaty i Bartłomiej, jego brat bliźniak, który pomógł w zatarciu śladów, nie siedzą już w więzieniu. Wyszli szybciej za dobre sprawowanie. Prowadzą zakopiański pensjonat na Krupówkach w Zakopanem. Wynajmują dwa piętra kamienicy, na jednym mieszkają.
Bartłomiej wyszedł na wolność po trzech latach odsiadki. W 2010 stał się biznesmenem. Od tego czasu pracuje w branży turystycznej. Po wyjściu z więzienia dołączył do niego brat Grzegorz.
Historię kamienicy, której temat często powraca nawet na forach turystów szukających apartamentów w Zakopanem, przypomina "Fakt". I to właśnie dom, w którym działa dziś pensjonat, stał się pośrednią przyczyną rodzinnej tragedii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kamienica stoi w samym sercu stolicy Tatr. Już dawniej była wartościowym spadkiem. Na tyle cennym, by obudziła się w ludzkiej głowie myśl, by mieć go tylko dla siebie.
Gdy zmarł właściciel tego skarbu, dziadek rodzeństwa K., bliźniacy i Agata odziedziczyli nieruchomość. 23-letnia Agata studiowała architekturę na Politechnice Krakowskiej. Dzięki spadkowi mogła utrzymać się na studiach.
Historia kamienicy na zakopiańskich Krupówkach. O mrocznej tajemnicy opowiadają czasem przewodnicy
Bracia wynajmowali kwatery i inkasowali pieniądze. Mieli przekazywać siostrze miesięcznie 3 tysiące złotych. Ale nie wywiązywali się z tej umowy.
Pewnego razu dziewczyna odwiedziła rodzinę. I wtedy nagle, tuż po przyjeździe do rodzinnego domu, zniknęła bez śladu.
Co stało się z Agatą, której zniknięcie w lipcu 2003 roku zgłosiła matka, nie było wiadomo przez pół roku. Dopiero w trakcie procesu, który zakończył się w 2005 roku, wyszło na jaw, że to Grzegorz pokłócił się z siostrą i uderzył ją szklanym naczyniem w głowę, a potem udusił reklamówką.
Zwłoki ukrył w nieużywanym pokoju. Potem, po kilku godzinach, wtajemniczył brata i namówił, by działali już razem.
Poćwiartowali ciało i pozbyli się go. Szczątki zakopali w lesie niedaleko Witowa. Odrąbaną głowę Grzegorz ukrył w okolicach Brzezin.
Popełniony czyn jednak nie dawał im spokoju. Najpierw, by usunąć wszelkie ślady zbrodni, wyremontowali gruntownie kamienicę. Zdarli tynk i spalili drewnianą podłogę.
Wpadli w grudniu, gdy postanowili wykopać siostrę. Przyszło im bowiem do głowy, że kiedyś ślady ich odcisków palców będzie można rozpoznać na foliowych workach, do których wkładali szczątki.
Przeczytaj także: Sekret przybytku Madame Demon. Szefował mu były rzecznik więzienia?
Nad grobem Agaty w lesie złapał ich patrol straży granicznej. Funkcjonariusze myśleli, że mają do czynienia z kłusownikami i zakradli się do nich. Tak rozwiązała się zagadka, o którą matka rodzeństwa nieustannie wypytywała jasnowidzów.
W 2006 roku kobieta występuje przed kamerą TVN. Mówi, że już w sierpniu 2003 roku wiedziała, że za zniknięcie Agaty odpowiadają jej synowie. "Gdy to się potwierdziło, nogi się pode mną ugięły. Jednego dnia straciłam troje dzieci" - powiedziała.
Źródło: fakt.pl