Mroczny las pod Moskwą - co tam się dzieje?
Mimo że to miasto leży niedaleko rosyjskiej stolicy, nazywane jest "małą Czeczenią". Otoczone pięknym lasem Chimki miały być oazą dla zmęczonych życiem w zatłoczonej Moskwie. Stały się jednak symbolem tego, co Rosję trawi najbardziej - korupcji i przemocy wobec tych, którzy odważą się jej sprzeciwić. Niedawno na miejskim cmentarzu pochowano z pełnymi honorami... zbrodniarza wojennego. Karty w Chimkach rozdają byli żołnierze, a z nimi w Rosji nie ma żartów.
22.06.2011 | aktual.: 22.06.2011 16:15
- Przyjechaliśmy tu po świeże powietrze i czystą wodę, a zastaliśmy stan wojenny - żali się jedna z mieszkanek i trudno odmówić jej powodów do niepokoju. Chimki, niespełna 200-tysięczne miasto leżące niedaleko od Moskwy, to jedna z sypialni rosyjskiej stolicy. Zmęczeni 10-milionowym molochem mieszkańcy mieli nadzieję, że znajdą tu wytchnienie od wielkomiejskiego zgiełku. Największą atrakcją Chimek był pobliski las. Władze zdecydowały jednak o wyrębie drzew pod budowaną autostrady Moskwa-Petersburg. Przeciwko tej decyzji protestowali mieszkańcy. Ekolodzy argumentowali, że plany poprowadzenia trasy w tym miejscu są nieracjonalne i sprzeczne z rachunkiem ekonomicznym. Zdeterminowani obywatele na własną rękę zbierali dowody świadczące o korupcji urzędników. Zaczęła się wojna.
Pierwszą jej ofiarą padł Michaił Beketow, redaktor naczelny niewielkiej gazety "Chimkińska Prawda". W swoich publikacjach krytykował lokalne władze za korupcję i nielegalną wycinkę drzew (status pozyskanej w ten sposób ziemi władze zmieniały na budowlany i mogły nią handlować). 13 listopada 2008 r. dziennikarz został pobity do nieprzytomności. Amputowano mu nogę.
Pobicia, podpalenia i szantaż stały się brutalną codziennością Chimek - najprostszym sposobem na pozbycie się przeciwników. Wielu protestujących, ze strachu o rodzinę, wyprowadziło się z miasta. Zostali najodważniejsi lub tacy, którzy nie mają dokąd pójść. Na czele obywatelskiej barykady stanęła kobieta, matka dwójki dzieci, 32-letnia Jewgienija Czirikowa. Jest liderką Ruchu Obrony Chimkińskiego Lasu. Za swoją działalność spotykają ją szykany: w marcu urzędnicy próbowali odebrać jej dzieci, jakoby interweniując na prośbę sąsiadów. Sugerowano, że wskutek obywatelskiego zaangażowania matki, jej córkom grozi głód i zaniedbanie. O nękaniu działaczki napisały rodzime i światowe media, ukrócając - przynajmniej tymczasowo - zakusy urzędników.
Jewgienija Czirikowa nie zamierza składać broni. Właśnie zakończył się, zorganizowany przez nią zjazd obrońców chimkińskiego lasu. Spotkanie przyciągnęło tysiące osób. Forum odwiedzili opozycyjni politycy, w tym zdymisjonowany przewodniczący wyższej izby parlamentu, szef Sprawiedliwej Rosji, Siergiej Mironow. Nie zabrakło również najbardziej znanego rosyjskiego pogromcy korupcji, Aleksieja Nawalnego. Las zjednoczył skonfliktowaną na co dzień opozycję. Wbrew obawom, władze pozwoliły, by trzydniowe forum dotrwało do szczęśliwego końca. - Tak się rodzi w Rosji społeczeństwo obywatelskie - skomentowała rozradowana uczestniczka, studentka moskiewskiego uniwersytetu.
Czytaj więcej o Aleksieju Nawalnym: Rosja ma nowego superbohatera.
Zwycięska bitwa nie oznacza jednak, że w Chimkach zrobiło się bezpieczniej. Pod względem liczby zamachów Obwód Moskiewski porównuje się do północnokaukaskich republik, Dagestanu i Inguszetii. Ma to swoje uzasadnienie historyczne: pod Moskwą licznie osiedli "Afgańcy" - weterani wieloletniej wojny Związku Radzieckiego z Afganistanem. Wielu z nich w czasie transformacji ustrojowej trafiło do mafii. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że część z nich zdołała później przeniknąć w struktury władz lokalnych. Z byłymi żołnierzami nie ma w Rosji żartów.
Chimki dały się we znaki również Szwedom. To właśnie tu miała początek litania skarg, którą IKEA po dziś dzień kompromituje Rosję, zarzucając temu państwu korupcję na niewyobrażalną skalę. W 2004 r. przedstawiciele IKEA poskarżyli się na blokowanie otwarcia placówki w Chimkach, co zdaniem szwedzkich biznesmenów miało wymusić na nich zapłacenie łapówki miejscowym władzom. Sklep w końcu powstał, nie wiadomo jednak, czy to rosyjscy urzędnicy przestraszyli się rozgłosu i przyciśnięci do muru wydali zgodę, czy Szwedom skończyła się cierpliwość i postanowili nie walczyć z wiatrakami.
Lokalna władza, mimo ekscesów i lawiny oskarżeń pod swoim adresem, cieszy się poparciem gubernatora. "Górze" zależy na spokoju i realizacji założonych planów. Chimki są dla Moskwy istotne ze względu na lokalizację jednego z największych lotnisk w tym kraju, "Szeriemietiewo".
13 czerwca Chimki po raz kolejny pojawiły się w mediach. Na miejscowym cmentarzu pochowano Jurija Budanowa, byłego pułkownika rosyjskiej armii, zastrzelonego trzy dni wcześniej na moskiewskiej ulicy. W 1999 r. Budanow zamordował 18-letnią Czeczenkę, za co został skazany na dziesięć lat więzienia (odsiedział połowę wyroku). Na jego pogrzeb przyszły tłumy wojskowych i nacjonalistów. Oni zatroszczyli się, by nad trumną zbrodniarza wojennego nie zabrakło spowitej kirem flagi państwowej, kompani reprezentacyjnej ani salwy honorowej (zobacz zdjęcia)
.
W Chimkach ludzie w mundurach wciąż dyktują warunki gry.
Katarzyna Kwiatkowska, dla Wirtualnej Polski