Stracił cierpliwość. Spięcie Morawieckiego z dziennikarzem TVN24
Mateusz Morawiecki pojawił się w czwartek w warszawskiej prokuraturze w związku z dochodzeniem dotyczącym organizacji wyborów kopertowych. Były premier odmówił składania wyjaśnień, ale nie uniknął zainteresowania mediów. Politykowi nie spodobało się pytanie dziennikarza TVN24.
Dziennikarz TVN24 zapytał Morawieckiego o jego stosunek do wyroków sądów, w tym Naczelnego Sądu Administracyjnego.
- Bardzo szanuję wyroki sądów, chociaż nie są one żadną świętością. Sędziowie to tylko ludzie. Przed tym, zanim ten wyrok zapadł, sąd w ostatecznej instancji wydał decyzję o tym, że przygotowanie prac do przeprowadzenia wyborów było jak najbardziej właściwe. Może pan nie wie o tym, bo pan jest zdziwiony - odpowiedział Morawiecki.
Dziennikarz przypomniał, że według ostatecznego wyroku NSA Morawiecki działał bez podstawy prawnej. Były premier zignorował pytanie, prosząc o kolejne od innej dziennikarki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Posłowie PiS klaskali Trumpowi. "Chwilowa euforia"
Rosyjskie finansowanie kontrowersyjnego hasła
Dyskusja przeniosła się na temat finansowania rozpowszechniania tzw. ośmiu gwiazdek przez rosyjskie służby. Morawiecki wskazał, że akcja była promowana przez "niektóre telewizje", wskazując ręką na dziennikarza TVN24. Stacja ta wcześniej informowała o rosyjskim finansowaniu, co PiS wykorzystało w swoim spocie wyborczym.
Dziennikarz stacji zarzucił, że partia zmanipulowała materiał. Przypomniał, że hasło powstało kilka lat wcześniej, co nie zostało uwzględnione w spocie PiS. Morawiecki nie odniósł się do tego zarzutu.
Źródło: Onet, TVN24