Monika, Piotr, Agata, Ewa. Cztery twarze protestu głodowego nauczycieli© WP.PL | Daniel Gnap

Monika, Piotr, Agata, Ewa. Cztery twarze protestu głodowego nauczycieli

28 marca 2019

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

18. dzień okupacji, czwarty dzień strajku głodowego. W budynku Małopolskiego Kuratorium Oświaty prowadzą go już cztery osoby. Są zdeterminowani. WFista, polonistka, matematyczka i anglistka nie odpuszczają. Zapowiadają, że będą walczyć, aż nie opadną z sił.

Gdyby nie to, że media nagłośniły protest nauczycieli z "Solidarności", niewielu, nawet mieszkających w Krakowie, wiedziałoby, że okupacja Małopolskiego Kuratorium Oświaty trwa.

Budynek jest schowany tak, że nawet taksówkarz nie wie, którędy do niego dojechać. Z ulicy nie sposób stwierdzić, że to tu nauczyciele walczą o swoje racje. Dopiero po przejściu przez pierwszą bramę pojawiają się tablice informujące: Małopolskie Kuratorium Oświaty. Nie ma flag. Nie ma transparentów krzyczących "okupacja", "protest". W budynku panuje kompletna cisza.

Nauczyciele z "S" okupują to miejsce już od 18 dni. Gdy padł komunikat - zaczynamy głodówkę - zrobiło się o nich głośniej. - W poniedziałek były tu tłumy. Pierwszego dnia głodówki. Teraz jest cisza, jakby znów o nas zapominano - mówią nauczyciele.

Zajmują jeden z pokoi na piętrze. W środku siedzą cztery osoby. Czterech nauczycieli wkurzonych na rząd. Cztery zupełnie inne typy osobowości. Cztery twarze protestu głodowego nauczycieli.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

Piotr Pakosz
Miasto: Śląsk Opolski.
Wiek: 70 lat.
Staż pracy: 40 lat.

Wychowanie fizyczne.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

Całe życie pana Piotra kręci się wokół sportu. To zobowiązuje. Emerytowany już nauczyciel dba o swój organizm - pierwsze piwo wypił, gdy miał 30 lat. Nigdy nie zapalił papierosa. Dzień zaczyna od świeżo wyciśniętego soku z ananasa i grejpfruta.

Nie okupował kuratorium. W tym czasie uczestniczył w 64. Ogólnopolskim Rajdzie Karkonosze. 70-latek na nartach biegowych pokonał około 200 km po górach Izerskich i Karkonoszach.

Gdy wrócił do domu przeczytał informację: Krajowa Sekcja Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" rozpoczyna głodówkę. - Natychmiast wysłałem SMS-a do przewodniczącego, że przystępuję. Za moment oddzwonił i spytał, czy nie żartuję. Mówię, że nie i kiedy zaczynamy. Przyjechałem w poniedziałek. To była bardzo spontaniczna decyzja - mówi pan Piotr. Siedzi przy stole w małym pomieszczeniu kuratorium. Popija wodę.

WFista, trener, wychowawca

Mimo że jest na emeryturze, wciąż walczy. A już w szkole średniej wiedział, że będzie nauczycielem. - Nie widziałem innej opcji - wyznaje pan Piotr. Uczył wychowania fizycznego w szkole średniej od 1970 roku. Był trenerem kadry LZS i szefem lekkiej atletyki w Polsce w Narodowym Zespole Sportowym.

- Po drodze chwilę uczyłem biologii. To był taki epizod, tylko przez dwa lata, takie dodatkowe godzinki - wspomina.

Pół zawodowego życia, a więc 20 lat, był wychowawcą. Początkowo nie godził się na to jego dyrektor. - Mówił mi: człowieku, jak ty masz sport i jesteś szefem klubu, to nie jesteś w stanie - wyznaje pan Piotr. Ale musiał udowodnić coś młodszemu koledze. - On stwierdził, że do technikum przychodzą głupki, bo w jego klasie na 36 uczniów szkołę kończyło 17. Powiedziałem mu - to oznacza, że jesteś słabym nauczycielem. I w mojej klasie na 32 uczniów 32 skończyło - mówi.

- Byłem takim nauczycielem do pogadania. Moi uczniowie do mnie przychodzili z problemami. Jak były momenty zwątpienia mówiłem im: idziemy na trening i koniec - opowiada. Kontakty z absolwentami utrzymuje do dziś. A jego byli uczniowie też już są na emeryturach. Niektórzy poszli w jego ślady również zostając nauczycielami.

Oświatowa rodzina

Z jedną z absolwentek związał się na stałe. Irena została jego żoną. I nauczycielką wychowania fizycznego. - Pracowaliśmy nawet w jednej szkole. Bardzo kocham moją żonę - wyznaje pan Piotr, a na jego twarzy pojawia się szczery uśmiech.

Kasia, Paweł i Piotr, dzieci państwa Pakosz, też są związani z oświatą. Ich córka pracowała w szkole jako sekretarka, starszy syn - jest nauczycielem WF, adiunktem i doktorem w trakcie habilitacji, a najmłodszy studiuje na drugim roku wychowania fizycznego.

- Mój syn Paweł też zaczął głodówkę w domu. Powiedział: tato, ja się z tobą utożsamiam. A on jeszcze ma pracę, prowadzi zajęcia. Z żoną nie rozmawialiśmy o głodówce. Ona i tak jest bardzo szczupła. Ale jak będzie taka konieczność, to na pewno też przystąpi - stwierdza pan Piotr.

SMS do Zalewskiej

Pan Piotr chciałby skończyć protest jak najszybciej. Choć jest zdeterminowany głodować nawet trzy tygodnie. - Nie wiem, czy wytrzymam. Wszystko zależy od organizmu. Teraz czuję się dobrze. Jestem tylko trochę osłabiony - wyznaje.

- Wysłałem SMS do minister Anny Zalewskiej, że kolejna osoba dołączyła do głodówki. Nic nie odpowiedziała i wiem, że nie odpowie - podsumowuje.

Ewa Sroka
Miasto: Olkusz
Wiek: 44 lata.
Staż pracy: 15 lat.

Język angielski.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

- Nie miałam angielskiego w szkole. Do mojej podstawówki przyjechała firma z ofertą prywatnego kursu angielskiego. Powiedzieli, że jedna osoba z całej szkoły zostanie wylosowana, by go odbyć. Wylosowali mnie. Kurs jednak nie ruszył. Zawzięłam się, kupiłam sobie książkę i już w liceum dobrze sobie radziłam z angielskim. Później były zajęcia, kursy, certyfikaty. I tak zostałam nauczycielką - opowiada pani Ewa. Mówi żywo, energicznie, nie wygląda na zmęczoną. Pierwszą pracę podjęła w 1989 roku.

Ukończyła filologię angielską, marketing, zarządzanie, oligofrenopedagogikę z terapią pedagogiczną i blisko pięćdziesiąt kursów specjalistycznych. Pani Ewa jest wykształconą osobą.

Młoda, ambitna, zapracowana. "Nauczę absolutnie każdego ucznia" - myślała. Po zaledwie dwóch latach zrezygnowała. - Podjęłam pracę w Orlenie. Dlaczego? Finanse. Po prostu. Zarobki były większe, możliwości rozwoju też. Ale ja sobie to wszystko przewartościowałam i po pięciu latach wróciłam do nauczania. Ja kocham te dzieciaki po prostu. Ciężko mi było wrócić do tak niskich zarobków, ale pasja robi swoje - wyznaje.

Czas, który trzeba znaleźć

Nauczycielka pracuje w dwóch szkołach i poza nimi. Robi zakupy, gotuje, zajmuje się dzieckiem. - Muszę znaleźć na wszystko czas. Normalny tryb każdej matki pracującej - stwierdza.

W jej życiu nie brakuje miejsca na pasje. Przebiegła trzy maratony i ultra maraton. Morsuje, jeździ konno i na rowerze. - Nie wyobrażam sobie tego nie robić. Ale w tygodniu nie mogę sobie pozwolić na nic - wyznaje.

- Ja nie czuję się zmęczona tym wszystkim. Nigdy nie myślałam, że na stałe przestanę być nauczycielką. Chęć i ambicja są cały czas - mówi nauczycielka.

"Mamo, kiedy wrócisz?"

Pani Ewa okupowała kuratorium przez cztery dni. Wróciła do domu, ale przyjechała ponownie. Już wtedy wiedziała, że rozpocznie protest głodowy. - Rozpoczęłam głodówkę z taką nadzieją, że jak to się poniesie, to sprawa szybko zostanie rozwiązana. Pomyliłam się - wyjawia.

- Największe wsparcie mam od mojego męża. Starsza córka bardzo mnie nakręca i jest dumna z tego, że tu jestem. Młodsza, która jest w 8. klasie, pyta: "mamo, kiedy wrócisz”. A dzwoni z tym pytaniem kilkanaście razy dziennie. Chociaż wie, że ja tu jestem też dla niej - dodaje. - Siedzę tutaj, a moi uczniowie do mnie piszą. "Pani Ewo, widziałem panią, wspieram”. Od ich rodziców też mam wsparcie - wyznaje.

- Dostajemy mało sygnałów od rządu. Cały czas jesteśmy trzymani w napięciu. Czuję się uderzana w policzek - podsumowuje.

Monika Ćwiklińska
Miasto: Dąbrowa Górnicza.
Wiek: 51 lat.
Staż pracy: 28 lat.

Matematyka i informatyka.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

- Praca nauczyciela to jest praca z dzieckiem przede wszystkim. Ja się czuję jak ich druga mama. Jedna jest w domu, a druga - w szkole. To jest związek emocjonalny. Chcę dla nich jak najlepiej - wyznaje pani Monika.

Zaczęła w 1991 roku. - Po kilku miesiącach czułam się tak przemęczona, że zaczęłam wątpić w sens takiego funkcjonowania - wspomina nauczycielka. - Na początku człowiek ma tyle pasji. Ja bardzo się angażowałam. Chyba przesadzałam, bo przygotowywałam się do jednej lekcji cztery godziny - uśmiecha się pani Monika. I przyznaje, że nauczyciel dużo pracy musi wykonywać w domu. Nie tylko w klasie, przy tablicy.

- Po kilku latach niesienia kaganka oświaty dopadło mnie zniechęcenie, moi znajomi - mniej zdolni, lecz bardziej zaradni - robili karierę i pieniądze. Czułam się oszukana, zawiedziona, sfrustrowana. Odeszłam od pracy w szkole - wyznaje. Kolejne pięć lat prowadziła biuro turystyczne. - To nie było to. Wróciłam. Szkoła to jest po prostu moje miejsce. Ja to lubię, ja do tego mam talent - wyznaje.

Piosenka strajkowa

Na strajk zabrała gitarę. Siedząc na materacach w małym pomieszczeniu kuratorium przygrywa sobie i pozostałym protestującym. Mówi, że to forma relaksu. Stworzyła nawet piosenkę pod protest. Ale ta nie jest do publikacji - śmieje się.

Pytana o pasje, obok muzyki wymienia teatr. I znów mówi o swoich uczniach, wszystko kręci się wokół nich. - Prowadziłam kiedyś nawet zajęcia teatralne dla gimnazjalistów - wyznaje.

W domu czeka na nią mąż i dwóch synów. Jeden ma 26 lat i pracuje. Drugi jest tegorocznym maturzystą. - Kiedy już zaangażowałam się w protest, mój syn powiedział mi: Mamo, czy ty wiesz, że ja teraz potrzebuję twojego wsparcia? - zdradza nauczycielka.

Nadzieja

Pani Monika w Małopolskim Kuratorium Oświaty jest od 13 marca. - Mieliśmy prezydium Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania. Zobaczyłam, co tu się dzieje, i podjęłam decyzję: zostaję. Później zdecydowałam się na zaostrzenie protestu - wyznaje.

- To już 18. dzień. Przypominam je sobie kolejno. Nadzieja wciąż była. Gdy zbliża się ważny termin, spotkania na szczycie, nadzieja wzrasta. A później okazuje się, że nic z tego, że znowu trzeba czekać - stwierdza nauczycielka.

Agata Adamek
Miasto: Ostrowiec Świętokrzyski.
Wiek: 50 lat.
Staż: 25 lat.

Język polski.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

Pani Agata od razu została rzucona na głęboką wodę. - Dostałam z marszu wychowawstwo w klasie VIII. Klasa była już wcześniej prowadzona przez inną nauczycielkę. Początkowo było ciężko uzyskać akceptację uczniów. Ale wspaniale to wspominam - wyznaje nauczycielka.

Do protestu dołączyła w środę. Jest "tą czwartą", która głoduje. Od niedzieli okupowała kuratorium. - Już przyjeżdżając myślałam o tym, że muszę się maksymalnie zaangażować, żeby walczyć o nasze racje. Jak zobaczyłam, jak wygląda tu codzienność, to poświęcenie tych trzech osób głodujących… Podjęłam decyzję - głoduję. Ktoś musi - mówi pani Agata.

Większość czasu pracowała w szkołach gimnazjalnych. - Zawsze zależało mi na tym, by traktować dorastające dziecko całościowo. Zwłaszcza na języku polskim powinno się zadbać o ogólny rozwój człowieka. Żeby on sam ze sobą do niektórych rzeczy dochodził. By był otwarty na świat, szczególnie kultury. Od zawsze staram się to przekazać - stwierdza nauczycielka.

Ale jak to robić, gdy finanse na to nie pozwalają? - To bardzo trudne. Tych pieniędzy na podstawowe uczestniczenie w życiu kultury brakuje. Z wielu rzeczy trzeba rezygnować. Jeśli przeczytać książkę, to wypożyczoną. Jeśli wyjść do teatru, to też nie za często. Trudno zdobyć autorytet młodzieży w sytuacji, gdy człowiek nie nadąża za czymś i nie reprezentuje pewnego poziomu - wyjawia pani Agata. W jej oczach pojawia się smutek.

Oczekiwania i wyobrażenia kontra rzeczywistość

- Wiadomo, że miałam duże oczekiwania i wyobrażenia, jako młody człowiek. Czego to ja nie dokonam i czego nie zwojuję. Szybko okazało się, że będzie inaczej. Jest to zawód przeciekawy. Zawód, w którym cały czas trzeba się rozwijać, nigdy się człowiek nie nudzi, nigdy nie wie, w jakiej sytuacji stanie. To jest praca z ludźmi polegająca na interakcjach. Ale… ta strona finansowa zawsze była upokarzająca. Nigdy nauczyciele nie zarabiali wystarczająco dobrze. Nigdy te pieniądze na starczały na pełną realizację siebie - wyznaje.

Na pytanie, czy miała moment, że chciała przestać być nauczycielką, po chwili namysłu odpowiada: - Nie. Nigdy.

- Jestem zadowolona ze swojej pracy. Realizuję się. Ale zawsze mnie denerwowało, jak ktoś mówił o pasji i misji nauczyciela. To odsuwało uwagę od tego, że to jest zawód, który ma dać utrzymanie nam i naszym dzieciom - dodaje.

"Wytrzymam"

Największy problem z decyzją o proteście głodowym mają rodzice pani Agaty. - To osoby starsze, które nie potrafią sobie tego wyobrazić. Córki przyjęły to z dużą akceptacją. Zwłaszcza, że starsza jest lekarzem stażystą, a niedawno medycy słusznie walczyli również o swoje racje. Ona wspierała też ten protest. Mąż jak najbardziej wspiera mnie i uważa, że rzeczy same się nie załatwiają, a kropla drąży skałę - wyznaje.

- Nie wiem, ile to potrwa. Nigdy nie byłam w tak ekstremalnej sytuacji. Jeśli tylko organizm nie będzie płatał figli - wytrzymam - podsumowuje.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

Nauczycielska "Solidarność" prowadzi protest niezależny od ZNP. Ich postulaty to 15 proc. podwyżki w tym roku (z wyrównaniem od stycznia), kolejne 15 proc. w następnym, rezygnacja z przepisów o wydłużonej ścieżce awansu nauczyciela oraz z nowego sposobu oceniania jego pracy.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

CZYTAJ TEŻ:

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Komentarze (592)